Największe niemieckie miasto, założone przez plemiona
słowiańskie w IX wieku, kojarzy mi się od dziecka ze zbrodniarzem
Adolfem, z zakończeniem wojny oraz z betonowym murem dzielącym stolicę
na pół. Jechałem do Berlina z ciekawością, ale też pewnymi obawami, bo w
ogóle nie darzę Niemców sympatią. Chciałem zmierzyć się ze swoimi
uprzedzeniami.
Od strony zachodniej do centrum czyli Mitte
(okazja do poznania kilku nowych słów w nieznanym języku) prowadzi
bardzo prosta, szeroka i koszmarnie długa ulica, około 8 kilometrów. Po
drodze na ostatnim rondzie stoi wysoka Kolumna Zwycięstwa ze złocącą się
w słońcu figurą bogini zwycięstwa.
Po
prawie 300 stopniach można wejść na taras widokowy i z wysokości 50
metrów podziwiać Berlin. W kierunku wschodnim za ogromnym parkiem
majaczy Brama Brandenburska – pierwszy cel mojej wizyty.
Już
na owej długiej i prostej „strasse” można się zorientować, że w mieście
rowery są bardzo popularnym i uprzywilejowanym środkiem transportu, na
ulicach nie ma korków a wszystkie miejsca parkingowe są bezpłatne.
Brama
Brandenburska zwana również Bramą Pokoju zwieńczona jest kwadrygą
powożoną przez kolejną boginię zwycięstwa. Po bitwie pod Jeną zwycięski
Napoleon zabrał kwadrygę do Paryża jako trofeum, ale po kilku latach ją
oddał. Po II wojnie kwadrydze odebrano orła oraz Żelazny Krzyż –
bolszewicy uznali je za symbole pruskiego militaryzmu. Po zburzeniu muru
berlińskiego rzeźbę odremontowano i przywrócono jej utracone atrybuty.
W
okresie zimnej wojny nie było dostępu do Bramy Brandenburskiej – tylko
ważni zagraniczni goście odwiedzający władze NRD mogli znaleźć się w jej
pobliżu. Mieszkańcom Berlina nie wolno było tam podejść – teren wokół
muru berlińskiego był zamknięty z obu stron. Prezydent Niemiec
Zachodnich stwierdził: „Jak długo Brama Brandenburska pozostanie zamkniętą, tak długo sprawa Niemiec zostanie otwarta”. Amerykański prezydent Ronald Reagan podczas wizyty w Berlinie apelował: „Panie Gorbaczow, niech pan otworzy tę bramę! Panie Gorbaczow, niech pan zburzy ten mur”. Obecnie przez bramę każdy może sobie przejść i zrobić pamiątkowe zdjęcie z koszmarkami z przeszłości.
W
przybudówce Bramy znajduje się tzw. Pokój Ciszy – dostępny dla każdego
chętnego i przeznaczony do medytacji. To dość późne w kulturze
niemieckiej miejsce tolerancji i pokoju miedzy narodami i religiami.
Innym symbolicznym miejscem tuż obok Brandenburger Tor jest nietypowy
ogród pamięci poświęcony Żydom pomordowanym przez nazistów
zaprojektowany przez Żyda. Ogromny plac w
sercu Berlina zabudowany ponad 2700 sześciokątnymi słupami z szarego
betonu umieszczonymi w równych rzędach. Teren stopniowo obniża się do
środka tego nietypowego pomnika pozbawionego jakichkolwiek symboli, a
spacer wzdłuż dochodzących do 4 metrów wysokości słupów oddala od
wielkomiejskiego szumu. Wrażenie niesamowite. W podziemiach znajduje się
ogromne muzeum z licznymi izbami pamięci oraz pozostałości po bunkrze
Goebbelsa, hitlerowskiego ministra propagandy.
Pomiędzy Bramą Brandenburską a Reichstagiem odnaleźć można kolejne miejsce pamięci.
W
tym miejscu kolejnym krzyżem zaznaczano śmierć kolejnego emigranta
zastrzelonego przez żołnierzy albo rozszarpanego przez psy podczas próby
ucieczki przez mur na Zachód. Ilość ofiar doszła do 1135 przez 28 lat istnienia muru i
tyle też wyrosło w tym miejscu krzyży. Żaden rząd nie lubi takich
pamiątek w miejscu, które zaczynają odwiedzać turyści, dlatego pewnej
nocy w lipcu 2005 wszystkie krzyże zniknęły. Od tamtej pory trwają spory
jaki kształt ostatecznie ma mieć pamięć o ofiarach berlińskiego muru, z
których ostatnią był Chris Gueffroy - zastrzelony na dwa tygodnie przed
końcem zimnej wojny. Póki co prowizoryczne białe krzyże z kilkoma
nazwiskami pełnią na parkowym płocie straż.
Mur
Berliński jest najbardziej wymownym symbolem tej dziwnej zimnej wojny
zakończonej w wyniku m.in. przemian w Polsce. Zbudowany został w 1961 na
rozkaz tych samych sił, które pół roku wcześniej wysłały pierwszego
człowieka w kosmos. Rozdzielił zniszczone po wojnie miasto na część
wschodnią – rosyjską – lepszą oraz na część zachodnią – zgniłą – gorszą.
Od tamtej pory przez ten „wał antyfaszystowski” uciekali na Zachód
lepsi ludzie, a jednym z pierwszych był Konrad Schuman – 19 letni
strażnik pilnujący zasieków wokół muru. To zdjęcie obiegło świat. Młody
Niemiec czuje co się święci, więc ucieka do francuskiego sektora, żeby
jego dzieci nie musiały w szkole uczyć się rosyjskiego.
Mur
oddzielający ludzi mówiących tym samym językiem i patrzących w to samo
niebo ale będących obywatelami innych państw runął 9 listopada 1989
roku. Nie zostało dziś po nim wiele, trzy ocalałe fragmenty są obecnie
pod ochroną, jak ten z dwoma obleśnymi pasibrzuchami.
Już
w momencie rozbierania muru buldożerom pomagali mieszkańcy oraz
przyjezdni, którzy chcieli zachować fragmenty na pamiątkę, zwłaszcza te
pomalowane różnokolorowym graffiti przez zachodnioniemieckich artystów
ulicznych. Obecnie fragmenty muru kupić można w każdym sklepie z
pamiątkami w cenach od 2 do 30 euro. Ogromna ilość specjalnych widokówek
z plastikowym okienkiem zawierającym kawałek betonu i kapsułek ważących
nawet kilogram skłania do pytania o oryginalne pochodzenie tych
pamiątek, ale nabywców nie brakuje.
Równie
wielka jest ilość pamiątek z czarno-białymi obrazkami zniszczonego
Berlina. Dokumentację dla turystów uzupełniają kolorowe obrazki tych
samych miejsc odbudowanych sprawnie przez pracowity naród, który wojnę
przegrał.
Na
nowoczesnym Potsdamer Platz obok szklanych domów i stacji kolejki
miejskiej stoją małe fragmenty muru widoczne na zdjęciu poniżej, jeden
podobny przewieziony został do Brukseli i stoi przed Parlamentem
Europejskim.
Bruksela - źródło: wiki
Kolejnym
punktem wycieczki jest Checkpoint Charlie - jedno z najbardziej znanych
przejść granicznych pomiędzy NRD a Berlinem Zachodnim. Tu kiedyś
naprzeciwko siebie stanęły czołgi przeciwnych sobie mocarstw, co też
można znaleźć na pocztówkach.
W
budce Checkpoint Charlie żołnierze aliantów nie sprawdzali każdego,
szczegółowa kontrola odbywała się dopiero po stronie Berlina Wschodniego
- kto, po co, do kogo, kiedy wraca, ile ma pieniędzy itd. Teraz można
sobie wybrać którą pieczątkę na widokówce zabrać na pamiątkę -
amerykańską, francuską, angielską czy rosyjską. Ewentualnie coś z
dedeerowskiej cepelii.
Amerykańskie
wojsko ostatecznie opuściło Berlin i swoje posterunki w 1991 roku.
Potem wytyczono około 8 kilometrów, gdzie pozostawiono ślad dawnego
podziału. Tam, gdzie jeszcze niedawno stał złowrogi mur teraz podwójna
kostka brukowa lub pas z brązu znaczy linię przebiegu berlińskiego muru.
Przed
Reichstagiem – kiedyś siedzibą II Rzeszy a obecnie siedzibą powojennego
Bundestagu stoją natomiast zapewnienia w wielu językach świata, że
teraz nastał czas pokoju i dawne czasy już się nie powtórzą.
Mam nadzieję, że te czasy rzeczywiście nie wrócą, bo czterej pancerni trochę się nam zestarzeli i nie są już w komplecie.
Czasami się z Rodzicami zastanawiamy, jak to jest - naród, który rozpętał największą wojnę w dziejach, a potem ją przegrał...jest teraz jednym z najbogatszych rozdających karty w europejskiej polityce.
OdpowiedzUsuńA my w Polsce, którzy tyle od hitlerowców i sowietów wycierpieliśmy...kryzys, rodzimy majątek do cna wyprzedany, pyskówki na najwyższych szczeblach władzy, która to władza obywateli ma gdzieś.
My, którzy tyle podczas wojny i po wojnie wycierpieliśmy, jesteśmy tylko przylepą do tych większych i bogatszych...
Gdzie tu sprawiedliwość?
Jeśli ktoś jest wierzący, to znajdzie sprawiedliwość dopiero po drugiej stronie.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń