Pokazywanie postów oznaczonych etykietą boyne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą boyne. Pokaż wszystkie posty

piątek, 8 lutego 2013

Bellinter House - arystokraci, książki i kalosze

Bellinter House to po irlandzku Baile an tSaoir, czyli "dom stolarza". Zbudowany został w 1750 roku jako wiejski domek letniskowy jednego z zamożnych dublińskich browarników. Dawny pałacyk obecnie pełni funkcję całkiem przyzwoitego wiejskiego hotelu z 34 pokojami oraz spa. 



Dworek leży pośród malowniczych pastwisk nad rzeką Boyne, w pobliżu wzgórza Tara oraz grobowców korytarzowych z serii Newgrange 1.0. Zajeżdżam na podjazd dla karet przed głównym wejściem i zapraszam swoją wycieczkę do środka. Zaplanowałem tu przerwę na kawę i ciastko.



Niektórych to może dziwić, że do hotelu można ot tak sobie wejść i popatrzeć. Ten akurat jest typowym gościnnym irlandzkim miejscem, gdzie każdy przybysz może wstąpić by się zagrzać przy herbacie, porozmawiać, poczytać i nie zostawać wcale na noc.



Przy wejściu recepcjonistka z uśmiechem zaprasza na salony. Cały parter jest otwarty do zwiedzania. Meble, żyrandole i podłogi może nie mają tych 250 lat ale nowe też nie są. Na piętrze zaczyna się część mieszkalna, oryginalnie też było podobnie - parter służył dla gości, wyżej się mieszkało.



Bellinter House jest zbudowany w stylu palladiańskim (popularnym w XVIII wieku dla okolic Dublina). W lewym skrzydle zazwyczaj była kuchnia i jadalnia, a w prawym stajnie.



Dziś jest podobnie - w lewym skrzydle jest kawiarnia i restauracja, a w prawym można wypożyczyć kalosze niezbędne do romantycznych spacerów po podmokłych łąkach w środku stycznia.



Podczas odpoczynku przy kawie słuchamy historii związanych z dworkiem. Jedna z nich opowiada, jak to jeden z mieszkańców Bellinter House wprowadził po spiralnych schodach konia na samą górę. Było w ramach zakładu. Niestety na strychu okazało się, że koń na dół już nie zamierza zejść. Przez trzy tygodnie budowano specjalny dźwig a w tym czasie koń podziwiał dolinę rzeki Boyne z wysokości drugiego piętra.



Bellinter House został hotelem w 1998 roku i od tej pory można również go codziennie zwiedzać, pić kawę, wypożyczać kalosze i korzystać z pałacowej czytelni. Więcej szczegółów i zdjęć na stronie hotelu. 


O jedno zapomniałem spytać - kim był ten stolarz z irlandzkiej nazwy Baile an tSaoir.

niedziela, 8 maja 2011

W dolinie rzeki Boyne

Starzy pasterze powiadają, że całą historię Irlandii wytyczają pomniki stojące w jednej tylko dolinie - The Boyne Valley. Pośród soczystej zieleni tuż obok siebie stoją jedyne w swoim rodzaju kamienne monumenty i budowle z każdego ważnego dla Irlandii okresu. W tej wyjątkowej podróży przez tysiąclecia towarzyszyć będzie nam tylko szum wody, szelest traw i szept wiatru. 
  
W dolinie Boyne osiedlili się pierwsi osadnicy, którzy z kontynentu przybyli do Irlandii tysiące lat temu. Rzeka była od zawsze głównym traktem w głąb dzikiej i zalesionej wówczas wyspy. Na obu jej brzegach powstawały pierwsze osady i kolejne cywilizacje, tu kwitły pierwsze celtyckie sagi i mity. W dolinie rzeki Boyne zaczynały się i kończyły kolejne podboje Zielonej Wyspy. Tu też zaczęła się moja przygoda z Irlandią. W tej przyjaznej dolinie spędziłem ostatnie cztery lata i tu poznałem wszystkie wzniesienia, grobowce, zamki, klasztory, okrągłe wieże, stare manuskrypty, irlandzkie legendy i celtyckie krzyże.
  
Do naszych czasów przetrwał tylko jeden z siedmiu cudów całego starożytnego świata - piramida Cheopsa. Wkrótce po przybyciu do Irlandii odkryłem cuda jeszcze starsze - o jakieś 1000 lat. Były to tajemnicze kopce w dolinie Boyne. Zbudowane po to, by witać lub żegnać słońce - wtedy jeszcze boga Słońce. Dałem się porwać temu pogańskiemu rytuałowi. Czekanie na wschód słońca na końcu długiego korytarza we wnętrzu góry podczas najkrótszego dnia w roku było jak podróż w czasie. Zobaczenie tego wschodu na własne oczy było dla mnie bezcenne.
 Neolityczne grobowce: Newgrange, Knowth i Loughcrew
Po przybyciu do Irlandii szybko zorientowałem się, że jej historię najlepiej przechowują kamienie. W dolinie Boyne znalazłem mnóstwo kamieni rozrzuconych gdzieś po łąkach i polach. Każdy z nich był już wcześniej odnaleziony, nazwany i opisany. Z wyjątkiem jednego, który nazwałem sam. W podzięce kamień wygrał dla mnie konkurs fotograficzny :) 
 
Dziurawy kamień Hurlstone, kamień Kingsmountain, grobowiec Fourknocks  i "mój" własny menhir
Dolina Boyne to wschodnie hrabstwa Louth i Meath. Najsuchsze tereny Zielonej Wyspy, idealne do uprawiania pierwszych zbóż przez neolitycznych farmerów. W przerwach między swoimi codziennymi zajęciami wznosili oni niecodzienne kamienne rzeźby, które do dziś można oglądać na polach współczesnych farmerów. 
 Grobowiec Loughcrew, kamienny krąg, celtycki krzyż
W czasach Celtów najważniejsze funkcje w społeczeństwie sprawowali "leśni kapłani" - druidzi. Od rana do nocy i od narodzin do śmierci to oni wyznaczali rytm życia, wszelkie prawa i obrzędy. Królowie Irlandii rządzili krajem ze wzgórza Tara a leśni druidzi mówili im jak to robić. W sam środek tej hierarchii wkroczył św. Patryk ze swoją Dobrą Nowiną. Na sąsiednim wzgórzu Slane zapalił w 433 roku wielkanocny płomień, który do dziś uważany jest za moment wprowadzenia chrześcijaństwa w Irlandii. Wzgórza Tara i Slane leżą po przeciwnych stronach rzeki Boyne, jak dwa różne światy.   

Wzgórze Tara i wzgórze Slane
Spotkanie dwóch całkowicie odmiennych religii zaowocowało powstaniem nowego symbolu chrześcijańskiego - celtyckiego krzyża. W dolinie Boyne stoją piękne przykłady kamiennych monumentów z IX wieku. Te bogato rzeźbione olbrzymy oglądać można w Kells, w Monasterboice i w Castlekeeran.
 Celtyckie krzyże w Monasterboice, w Kells i w Castlekeeran
W Kells powstała również księga z Kells, najlepiej zachowany przykład ilustrowanego średniowiecznego manuskryptu, przechowywany obecnie w bibliotece Trinity College w Dublinie. Z czasów Book of Kells pochodzą również budowle, których nie ma nigdzie indziej na świecie - okrągłe wieże. Wejście do wieży znajdowało się kilka metrów nad ziemią. Dzięki temu Wikingowie nie ukradli najcenniejszych rzeczy tamtego świata, np. księgi z Kells.
  
Po średniowiecznych irlandzkich mnichach oprócz cennych ksiąg pozostały piękne ruiny klasztorów. W dolinie Boyne najważniejsze to Bective Abbey i Mellifont Abbey. W tych murach teraz na przemian hula wiatr, świeci słońce i pada deszcz, a powoli zanikające płaskorzeźby opowiadają bezgłośnie dawne historie.
  Opactwo Bective nad rzeką Boyne
Mnisi żyjący w dolinie Boyne pozostawili dużo więcej niż manuskrypty i romantyczne ruiny. Ich najważniejszą średniowieczną rolę postaram się przedstawić niebawem.   
Klasztorów i innych ruin położonych w dolinie Boyne jest mnóstwo. Można nawet wybierać obrządek katolicki lub protestancki. Pośród spokojnych pastwisk w dolinie Boyne pojawia się zamek w Trim, słynna z filmu "Braveheart" warownia, największy anglo-normandzki zamek w Irlandii. W Trimie znaleźć można więcej średniowiecznych budynków niż w jakimkolwiek innym mieście w Irlandii. Oprócz zamku i miejskich zabudowań są tu ruiny trzech klasztorów - Augustianie, Franciszkanie i Dominikanie byli tu już w XIII wieku.  
  Zamek w Trim
Najważniejsza w historii Irlandii bitwa stoczona została właśnie nad rzeką Boyne. W przeróżnych albumach, muzeach i galeriach można dziś zobaczyć obrazy tej bitwy. Obrazy na murach w Belfaście oglądają z okna tylko protestanci, którzy tę bitwę wygrali. Na ich osiedlach nie powinien pojawiać się żaden samochód z rejestracją z katolickiej Republiki Irlandii, bo kamień zawsze wybija szybę.    
  Bitwa nad rzeką Boyne, murale w Belfaście i polski akcent bitwy
Zamek Slane nad rzeką Boyne jest założony przez Anglików. W odróżnieniu od innych zamków w ruinach - jest dobrze utrzymany. Raz na jakiś czas odbywają się tu koncerty rockowe. Pierwszym wielkim koncertem był U2 a ostatnim The Rolling Stones. Byłem wtedy bardzo blisko satysfakcji.   
  Zamek w Slane
Zamek w Slane jest dziś prywatną posiadłością podobnie jak piękny Beaulieu House - położony nad brzegiem Boyne pałac opowiadający o 350 latach swojej świetności.
  
W dolinie rzeki Boyne historię Irlandii znaczą kamienie nierzadko pokryte zielonym wszędobylskim bluszczem.

sobota, 8 stycznia 2011

Na zamku Malahide

Nie znam nikogo, kto mógłby powiedzieć, że jego rodzina mieszka w tym samym miejscu od 800 lat. Zamek w nadmorskim Malahide był rezydencją rodziny Talbotów od 1169 do 1973 roku czyli przez 804 lata. Ostatni z Lordów Talbot zmarł nie pozostawiając potomka, zamek Malahide został przekazany wtedy lokalnym władzom. Obecnie zamek otwarty jest dla zwiedzających przez cały rok, bilety po 7,50.
  
Historia zamku to w uproszczeniu cała historia Irlandii od najazdów Wikingów aż do wstąpienia do Unii Europejskiej. Osiem wieków historii zaklętej w kamiennym zamku, pięknie zadbanym i chętnie odwiedzanym, jako że z lotniska to tylko 15 minut.

W XII wieku podczas normańskiej inwazji na Irlandię ziemie Malahide zostały przyznane francuskiej rodzinie Talbot. Jak na przykładnego rycerza normańskiego przystało Sir Ryszard Talbot na początek zbudował kamienną wieżę. Była ona jednocześnie ufortyfikowanym domem dla Talbotów oraz ich służby i wszystkich zwierząt. Były to burzliwe czasy, dlatego teraz po całej Irlandii rozsiane są ruiny wielu podobnych wież. Malahide Castle jest rzadkim przykładem takiego wczesnego normandzkiego zamku, który przetrwał wszystkie ataki i znacznie się rozrósł do naszych czasów. 

Komnaty nie są już oświetlane kagankami, z podłóg zniknęły słomiane maty, w oknach pojawiły się szyby, a na parterze sklep z pamiątkami i restauracja, więc zamek nie przypomina już wcale pierwotnej normandzkiej warowni z XII wieku. Malahide Castle jest tak naprawdę muzeum, w którym obok pięknie rzeźbionego talizmanu z XVI wieku, krzeseł z drzewa orzechowego i pozłacanych drewnianych stołów z XVIII wieku podziwiać można ręcznie tkane dywany oraz kopie watykańskich fresków Rafaela i obrazy wypożyczone z Galerii Narodowej w Dublinie. 
 

Spotkałem się z głosami, że na zamku Malahide bywa tłoczno, dla równowagi dodam, że w pewne dni bywa też pustawo. W sam raz na delektowanie się detalami. Bez przeszkód mogłem przyjrzeć się ręcznie rzeźbionej kolejce, wiktoriańskiej Arce Noego, którą dzieci mogły bawić się tylko w niedzielę oraz prababci lalki Barbie spoczywającej od 200 lat w łóżeczku tuż obok równie leciwego konika na biegunach.   
 

Zamek, który przetrwał 800 lat wie jak witać kolejnych przybyszów - przy zakupie biletów otrzymuje się komentarz przewodnika w tłumaczeniu na swój własny język - wszystko jest ładnie spięte sztywnymi okładkami. To bardzo pomaga - nie wszyscy turyści znają słowa: "mosiądz", "rzemiosło" czy też "w przededniu".   
  
W przededniu wielkiej bitwy nad rzeką Boyne w tej oto sali zjedli wieczerzę wszyscy mieszkańcy zamku Malahide. Dzień później, 12 lipca roku 1690, na kolejnej kolacji pojawiły się tylko kobiety. Wszyscy wojownicy polegli bowiem rankiem nad rzeką Boyne. O polskim akcencie tej najważniejszej irlandzkiej bitwy pisałem tutaj.
  
Na koniec zwiedzania warto wejść do zamkowej biblioteki i pogłaskać palcem grzbiety ksiąg wydanych 300 lat temu. Zamierzam tam wrócić wiosną, kiedy ogrody Malahide odżyją po raz kolejny.   
 

piątek, 30 kwietnia 2010

Newtown Abbey

   

Opactwo założył w 1202 roku ówczesny biskup hrabstwa Meath, Simon de Rochfort. Początkowo była to tylko siedziba benedyktynów, jednak ze względu na burzliwe i niepewne czasy biskup wkrótce potem ustanowił Newtown Abbey katedrą pod wezwaniem Św. Piotra i Pawła. Dotychczasowej najważniejszej katedrze w prowincji Leinster w Clonard pochodzącej z 520 roku zagrażali wtedy Normanowie. Nowa katedra w Newtown mogła być już pod ochroną garnizonu najpotężniejszej irlandzkiej twierdzy tamtych czasów – zamku w Trimie

   

Newtown Abbey w średniowieczu było największym opactwem w Irlandii. Obecnie jest równie wielką ruiną, podobnie jak Trim Castle, majaczący dwie mile dalej. Rzeka Boyne płynie sobie leniwie obok jak za dawnych czasów. Trawa rośnie wokół jak 800 lat temu. Tylko zamiast zakonników drepczących w ciszy przerywanej grzechotem przesuwanych miedzy palcami paciorków różańca teraz wokół poszarpanych kamiennych murów latają kruki łopocząc swoimi mrocznymi jak noc dziejów skrzydłami.

  

W murach pozostało wiele otworów, w których teraz siedzą ptaki. Kiedyś, za czasów świetności opactwa były to może otwory strzelnicze, zamiast strzał świszcze dziś przez nie tylko wiatr.

 

Nieliczne detale rzeźbione w kamieniu przetrwały wieki. Kilka z nich jest za kratami.

  

Na południe od kościoła, nad rzeką Boyne stały budynki mieszkalne i refektarz, gdzie mnisi jedli posiłki. Niewiele po nich zostało. Wyobraźmy sobie te wielkie dachy, których już nie ma. 

   
 
Wokół ruin rosną typowe dla takich miejsc grubozielone zwarte drzewa oraz wciąż rosną nowe groby. To rzadko spotykane, żeby w takim historycznym miejscu wpisanym na listę zabytków Irlandii kłaść się na wieczny spoczynek. Teren jest dość spory i miejsca wciąż jest dosyć. 


Niewiele danych pozostało o tym miejscu mimo, że kiedyś było tak ważne. Tabliczka informacyjna ustawiona pośrodku głównej nawy zawiera te najważniejsze. Mam nadzieję, że w jakiejś bibliotece znajdziecie więcej niż tu.  

 

czwartek, 29 kwietnia 2010

Grobowce Knowth

Kompleks kopców z okresu megalitu w dolinie rzeki Boyne znany jest jako Brú na Bóinne i składa się z trzech grup zwanych Newgrange, Knowth i Dowth. W tym ostatnim prowadzone są podobno prace archeologiczne, natomiast pierwsze dwa są udostępnione dla zwiedzających. Newgrange widziałem dwa lata temu, to miejsce wywarło wtedy na mnie ogromne wrażenie z racji tego, że zbudowane zostało jakieś 5000 lat temu i że słońce oświetla wnętrze grobowca tylko raz w roku - w dniu letniego przesilenia. Można tylko domyślać się skąd u ludzi żyjących w epoce kamiennej pojawiła się taka astronomiczna wiedza. Grobowce korytarzowe budowane były w podobny sposób w różnych miejscach Europy i na północy Afryki. Knowth jest największym skupiskiem grobowców korytarzowych na świecie. Dostać się tam można jedynie z przewodnikiem specjalnym autobusem ruszającym z Brú na Bóinne Visitor Centre.
 

Dlaczego ludzie mieszkający w szałasach, odziani w skóry zwierząt i posługujący się jedynie narzędziami zrobionymi z kamieni i kości budowali grobowce o takich rozmiarach? Największy grobowiec w Knowth zwany "Site 1" zajmuje około hektara.

Słońce było wtedy bogiem, życie zaczynało się od wschodu słońca a kończyło po zachodzie. W nocy ogień dawał ciepło i bezpieczeństwo. Zwierzyna i korzenie zapewniała jadło a rzeka Boyne wodę. Wiele się od tamtych czasów zmieniło, ale najkrótszy dzień w roku tak samo wypada w grudniu, najdłuższy w czerwcu, noc zrównuje się z dniem w marcu i we wrześniu. Ile lat potrzeba, żeby takie prawidłowości zaobserwować bez zegarka... 5000 lat temu ktoś to musiał jednak wiedzieć, dlatego megalityczne grobowce Newgrange, Loughcrew, Knowth i wiele innych mają wejścia usytuowane w ten sposób, że boskie słońce oświetla miejsca, gdzie tysiące lat temu złożono szczątki zmarłych w samym najgłębszym środku tylko w jednym z tych dni. Robi to wrażenie.



  

Zarówno Newgrange jak i Knowth musiały przejść wiele zabiegów, żeby wyglądały tak jak dziś, bo czas ciągle płynie jak Boyne River. Bez tego zamiast ludzi chcących dotknąć megalitycznej budowli łaziłyby tam tylko owce, tak jak po Dowth. Oficjalnie Dowth jest zamknięty dla turystów, nieoficjalnie zdradzę, że można tam normalnie w trawie zaparkować, poganiać owce, poczytać stosowne tablice i zajrzeć przez kratę do wnętrza starego korytarza.


 
A jak to już odnowią, to będzie też ładnie, jak w Newgrange, będzie przewodnik, autobus i bilety.
 

Obecnie te miejsca są jedną z wizytówek Irlandii i chociaż są wymuskane, ładnie przystrzyżone i wzmocnione betonem to nic nie zmieni faktu, że są dowodem niesamowitej wiedzy ludzi, o których
wiemy tak niewiele.
 

Nie zostawili po sobie żadnych książek ani fotografii, żadnej kasety VHS. Inni ludzie, którzy lubią grzebać się w archeologii z pieczołowitością czyścili każdy odkopany kamień i z nabożeństwem omiatali pędzelkami znaki w kamieniu wyryte kamiennymi narzędziami tak dawno temu, żeby teraz turyści ze swoimi książeczkami wydrukowanymi w ich językach ojczystych mogli oglądać te starożytności. Chociaż betonowe elementy konstrukcji wystające spod trawy są z naszych czasów, ziemia przykrywająca kamienne korytarze przywieziona z doliny kilkadziesiąt lat temu, a trawa strzyżona przedwczoraj, to takie miejsca jak Knowth nadal mają MOC. Nie każdy może to poczuć.

  
Archeolodzy ustalili, że Knowth otoczony był 127 olbrzymimi głazami takimi jak te powyżej, z których tylko trzy gdzieś się zapodziały. Każdy głaz ozdobiony jest rysunkami - to zamiast tych książek, fotek i VHS zostawili nam w spadku ludzie z szałasów. Z 17 kopców satelickich otaczających Knowth tylko jeden - i aż jeden kopiec dotrwał do dziś bez żadnych prac renowacyjnych. To ten malutki kopczyk z wyschniętą trawą poniżej.


Knowth nie był tylko cmentarzystkiem na pagórku - przez ponad 4000 lat był zamieszkały. Na płaskim szczycie wzniesienia według archeologów mieszkali ludzie. Tablice, które oglądałem ilustrują różne style ludzkich siedzib - styl szałasowy, styl z żelaznymi gwoździami, styl z murem nawet - aż do czasów normandzkich na szczycie Knowth było małe osiedle, gdzie mieszkali jacyś ważni ludzie. Teraz można również tam wejść na górę, ale na noc raczej nie pozwolą wam zostać. Nic tam nie ma, ławeczki tylko i tłuczeń.


O ile do Newgrange można wejść do środka kopca, dojść do samego końca korytarza i nawet obserwować wschód słońca przy użyciu pilota do reflektora, to w Knowth oba korytarze - wschodni i zachodni - są zamknięte i można tam tylko zajrzeć. Wschodni korytarz ma 40 metrów długości, zachodni 34 metry. Korytarz w Newgrange liczy "tylko" 27 metrów.

Na końcu tego 40-metrowego korytarza bez specjalnych światełek w ścianach byłoby kompletnie ciemno. I tylko dwa razy w roku w promieniach wschodzącego słońca na samiutkim końcu korytarza można zobaczyć znaki wyrzeźbione w kamieniu 5 tysiącleci temu podobne do tych, które niedawno widziałem w Loughcrew podczas wrześniowej równonocy. 
 
Jak słońce nie dopisze, to pozostają tylko widoki na dolinę Boyne.

O CZYM JEST TEN BLOG

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...