Zachodnia
strona największej z wysp Aran - Inishmore - to ponad 10 kilometrów
dzikich klifów. Tu najlepiej widać jakim żywiołem jest Atlantyk, jak
powstają klify i skąd w ogóle wzięły się te wyspy. Dotarcie na zachodnią
stronę poprzez labirynty murków jest już sukcesem. Powrót do
rzeczywistości może być długi, bo ciężko jest się rozstać z tymi
widokami. Po tej stronie prawie nie ma ludzi. Nie budowali tu nawet
swoich murków, bo ocean z każdym rokiem zabiera ze sobą kolejny kawałek
wyspy.
Mam gorącą nadzieję znaleźć się tu kiedyś w czasie sztormu, bo jak na razie za każdym razem pogoda jest dla mnie zbyt łaskawa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz