Fajny
film wczoraj widziałem… Nakręcony na wyspie Aran w 1934 roku, na
czarno-białej kliszy. Muzyka dopasowana do obrazu jak w najlepszym
niemym kinie. Język dość niezrozumiały - pół na pół irlandzki i
angielski, obraz przemawia jednak wystarczająco. Słowa i tak zagłusza
dźwięk wiatru i oceanu.
Film „Man of Aran”
pokazuje codzienne życie mieszkańców kamienistych wysp Aran położonych
na Atlantyku u zachodnich wybrzeży Irlandii. Pokazuje też jak silny jest
człowiek mieszkający na maleńkiej wyspie, gdzie nie ma ani ziemi, ani
słodkiej wody, ani prądu.
Glebę
trzeba stworzyć samemu mieszając wydobytą spomiędzy skał ziemię z
morskimi wodorostami. Woda pitna pochodzi z nieba, to łapana w specjalne
zbiorniki deszczówka. Oświetlenie możliwe jest tylko dzięki olejowi
wytapianemu z rekinów. Film zrobiono w czasach, kiedy tak właśnie było.
To prawie dokument. Prawdziwe sceny sfilmowane w surowej scenerii wysp
Aran.
Tych kilka scen z filmu daje ogólny zarys ówczesnej sytuacji na Aranach:
Scena 1.
Kobieta niesie małe dziecko, sadza je pomiędzy kamieniami, po czym
odwija z siebie jedną z wielu spódnic i owija nią dziecko. Potem bierze
wiklinowy kosz i idzie zbierać wodorosty - surowiec do produkcji gleby.
Scena 2.
Mężczyzna łata dziurę w dnie łódki kawałkiem tkaniny i gorącą smołą. Na
drugi dzień czółno jest gotowe do polowania na rekiny na pełnym
oceanie.
Scena 3.
Chłopiec kręci nad głową sznurkiem zakończonym hakiem. Przynętą jest
krab przyniesiony pod czapką. Chłopak rzuca sznurek ponad krawędzią
klifu, chwyta koniec sznurka, który odwijając się znika w przepaści.
Potem siada i łapie rybę przy pomocy sprytnie uszytego do tego celu
buta.
Scena 4.
Człowiek z Aran odkuwa kawałki skały aby zrobić miejsce na małe
poletko, gdzie za kilka miesięcy wyrosną ziemniaki – podstawa pożywienia
dla jego rodziny. Kamienie odrzuca na bok, by zrobić z nich kolejny
arański murek.
Film „Man of Aran”
to niesamowity dokument. Z jednej strony pokazuje jak przez setki lat w
niezmienny sposób ludzie na Aranach sobie radzili. Tak samo rozpalali
ogień, tak samo polowali na atlantyckie rekiny w swoich maleńkich
łupinach, tak samo wyrywali skałom swoje poletka by na nich coś
zasadzić.
Z
drugiej strony jednak film pokazuje, jak bardzo świat przyspieszył.
Przez całe wieki ludzie żyli na tych smaganych wiatrem i oceanem Aranach
bez żadnych wygód, mieszkając w dwóch izbach wspólnie ze swoimi
zwierzętami, pijąc ich mleko i zwykłą deszczówkę. Było tak jeszcze 70
lat temu. Nagle coś się zmieniło, w tym odległym zakątku Irlandii
pojawiła się butelkowana woda, rowery do wypożyczenia i pensjonaty
B&B. Na dalekie Arany przyjechali turyści ze wszystkich krajów
świata.
Film "Man of Aran" polecam szczególnie tym, którzy odwiedzili wyspę Inishmore jako turyści ale interesuje ich więcej niż tylko główna atrakcja Aranów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz