Przyzwyczaiłem
się do tego, że czego tu nie mijam, to jest NAJ. Tym razem zatrzymałem
się przy pubie The Cock Tavern w Gormanston na granicy hrabstwa Meath, w
pobliżu Balbriggan, prawie nad morzem, krzyczał już z daleka, że jest
najstarszy.
Barman potwierdził,
bo co innego mógł zrobić. Mógł nie wiedzieć, że najstarszy pub w
Irlandii jest w Athlone i to starszy o jakieś 500 lat. Powiedział mi,
że najstarsza i oryginalna część pubu jest za tymi drzwiami, gdzie jest
właśnie mecz Portugalia – Finlandia. Obejrzałem sobie spalonego w ostatniej
minucie, a obok mnie farmerzy albo rybacy rżnęli w karty.
Pub, do którego dziś
nie zapraszam jest raczej nudny. W najstarszej części, gdzie kiedyś
rybacy, szmuglerzy i pasterze kończyli pracę teraz starzy Irlandczycy
leniwie sobie gaworzą, grają w pokera i patrzą na futbolowy telebim.
Stół do bilarda stoi pusty. Na ścianach jakieś malunki sprzed kilku
lat. Ogólnie jest drętwo dla kogoś, kto wpadł tylko na szklaneczkę
guinnessa. Ducha wieków tu trudno poczuć. Sala obok jest pięknie
naszykowana na jakieś wesele za dwa dni, pusto. Z zewnątrz pub też nie
wygląda zbyt zachęcająco. Strzechy już dawno nie ma.
Pub w Gormanston
może nie wygląda najlepiej, ale był świadkiem sporego kawałka historii
Irlandii. Stacjonowali tu Normanowie, potem żołnierze Cromwella, na
koniec wojownicy swojej słusznej protestanckiej sprawy. Może jest to
nawet jakieś ważne miejsce, bo kilometr dalej jest Army Camp, gdzie
mnie nie wpuścili. Widziałem wojskowych z karabinami, biegiem wracali
znad morza. Sami chcieli, to biegają, tu służba wojskowa jest dla tych co chcą.
Jeżeli już ktoś tu
przyjedzie, to może zajrzeć do krytego strzechą pubu po drugiej stronie
ulicy, Huntsman Inn. Nie jest stary, ale przynajmniej ładnie wygląda i
grają tam dobrą muzykę. I jest pokryty świeżą strzechą :)
Też jest pustawy, nawet w piątek wieczorem. Z
budki telefonicznej na sali U2 można zawołać taksówkę. W sobotę
wieczorem jest fajna muzyka na żywo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz