Wszyscy
byli zachwyceni pogodą, chyba w całej Irlandii w Dzień Świętego Patryka
AD 2009 nie padało, co więcej - świeciło słońce i można było paradować w krótkim rękawie. W tym roku na paradę wybrałem się do Dublina.
Start
był w samo południe, gdzieś w centrum, ja czekałem na końcu trasy, koło
katedry św. Patryka. Nie wiem ile osób szło w paradzie, ani ile
oglądało, ale wiem, że ani jeden odświętnie wyczyszczony TRAKTOR
nie pojawił się w tym dniu na głównych ulicach stolicy strzeżonych
przez rycerzy Gardai. Ludzi było co niemiara, a trasa pochodu liczyła
jakieś 3 km.
Ten
dzień jest w Irlandii wolny od pracy i mimo, że to na pamiątkę śmierci
patrona Irlandii, to świętuje się go hucznie, wesoło i kolorowo,
oczywiście zielony jest na topie.
Czekając na pochód rozglądałem się za jakąś dobrą miejscówką do robienia zdjęć, niestety wszystkie były zajęte, wliczając to parkany, płoty, latarnie, balkony, dachy, kominy, kosze na śmieci.
Dzieci miały najlepiej, dla nich były najlepsze miejsca, np. na dachu autobusu.
Tłumy leprechaumów pozowały do zdjęć chodząc co chwila do pobliskiego pubu po kolejny plastikowy kubek Guinnessa.
Wreszcie dały się słyszeć bębny, piszczałki i trąby. Kolejno przechodziły przed nami orkiestry, najpierw straż pożarna, wojsko, Szkoci, Bułgarzy...
Wiele
różnych języków wokół, wiele życzliwości i uśmiechów, dużo słońca i
zieleni. Tego dnia każdy staje się tu Irlandczykiem, potem może mieć najwyżej kaca...
Co
za Meksyk, wszystkie narody świata grały na swoich bębnach i puzonach.
Różne grupy teatralne, taneczne, folklorystyczne, poprzebierane w
kolorowe szaty osobniki, jakieś rakiety kosmiczne, dmuchane robale,
smoki, węże, godzille, czego tam nie było...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz