Typowa irlandzka dwupasmówka zmieniła się wkrótce w zielony tunel.
Po kilku kilometrach pojawili się strażnicy zamku Kilcoe.
Na końcu drogi okazało się, że to jednak nie tu. Przy bramie cmentarnej wisiała tabliczka z ostrzegawczym napisem:
ROZKOPYWANIE GRÓBÓW MOŻE BYĆ NIEBEZPIECZNYM ZAJĘCIEM.
JEŚLI NIE MASZ ODPOWIEDNICH KWALIFIKACJI TO ZGŁOŚ SIĘ DO NAS.
HRABSTWO CORK ZATRUDNIA PROFESJONALNYCH ROZKOPYWACZY GROBÓW.
POMOŻEMY CI ROZKOPAĆ KAŻDY STARY GRÓB.
Z cmentarza zobaczyłem w końcu zamek Jeremy'ego Ironsa.
Mała tabliczka poinformowała mnie o historii zamku.
Ja zaś przez interkom poinformowałem służbę, że przybyłem z hrabstwa Kildare po autograf Ironsa dla mojej żony. Niestety Jeremy Irons akurat był na rybach, więc odszedłem z kwitkiem.
Wiesz co mi się najbardziej podoba w Eire? Ci strażnicy zamku, tyle dzikiej natury na raz i umysły ludzi, którzy nie wpadli na to, żeby wybudować grono centrów handlowych zamiast tych ruin i bezdroży.
OdpowiedzUsuńI co żona na brak autografu rzekła?;)
Że pojedzie osobiście :)
UsuńZamek zamkiem, ale co z grobami?
OdpowiedzUsuńOszczędzilim.
Usuń