![](https://4.bp.blogspot.com/--rb1Dltnof4/U0M523frqhI/AAAAAAAAo9s/rAHQvDaKUzw/s1600/Mount.Errigal.01.jpg)
![](https://3.bp.blogspot.com/-mmPXBqRw7Fk/U0M53Hi2VMI/AAAAAAAAo9w/BRyOj9zmX7o/s1600/Mount.Errigal.02.jpg)
![](https://3.bp.blogspot.com/-4xaqPlSBhZk/U0M6Ht-7zdI/AAAAAAAApAM/bLf0LSCQMrA/s1600/Mount.Errigal.21.jpg)
Pogoda jest wietrzno-słoneczno-deszczowa. Chmury szybko się przesuwają po niebie więc to loteria. Parkuję samochód przy drodze na malutkim parkingu, biorę swój ekwipunek i ruszam przez podmokłe torfowiska. Pierwszy odcinek wymaga dobrych butów, bo podłoże przypomina mokrą gąbkę. Po pierwszych 10 minutach wiem, że to nie przelewki. Może latem jest tu bardziej sucho.
![](https://1.bp.blogspot.com/-I2ZqwDyN3Ag/U0M56nqC13I/AAAAAAAAo-E/1VscR3rlcNg/s1600/Mount.Errigal.04.jpg)
![](https://4.bp.blogspot.com/-L2_-1BV2hYQ/U0M54_F7DlI/AAAAAAAAo98/qLLW2_x6Ee0/s1600/Mount.Errigal.03.jpg)
Około kilometra od drogi zaczynają się kamienie. Mijam kilka osób samotnie schodzących z góry. Widzę kilka osób samotnie wchodzących na szczyt.
![](https://1.bp.blogspot.com/-3MQbrb946Rw/U0M57dWjjNI/AAAAAAAAo-M/iGBycaI1tMk/s1600/Mount.Errigal.05.jpg)
Zaczyna padać deszcz, potem grad. Zakładam kaptur i rękawiczki. Kucam gdzieś za kępą traw i przeczekuję silny wiatr. Po kilku minutach wiatr ustaje i wychodzi słońce. Jest tak cicho, że słychać ptaki. Pojawia się tęcza. Jestem w połowie góry.
![](https://3.bp.blogspot.com/-o9dgmbsbbpY/U0M57ZQ_IlI/AAAAAAAAo-Q/hfnvOpAROkE/s1600/Mount.Errigal.06.jpg)
![](https://3.bp.blogspot.com/-XH-kZrbbweQ/U0M58EwQRTI/AAAAAAAAo-Y/qTZfhqY-ZQk/s1600/Mount.Errigal.07.jpg)
Doganiam dwie kobiety, jedna czekała na drugą. Szły osobno, ale w górach lepiej być z kimś. Poznajemy się i postanawiamy dalej iść razem. Hannah jest Irlandką z Dublina, Pia jest z Niemiec. W dół zbiega facet z psem. Z plecaka wystaje mu rurka połączona z bukłakiem z wodą, dobry patent, nie trzeba sięgać. Jego pies Ben ma 4 lata i też uwielbia góry. Skoro jest nas więcej to możemy sobie porobić nawzajem fotki na fejsbuka :)
![](https://4.bp.blogspot.com/-G7VJIMMjkdM/U0M6A6sIJaI/AAAAAAAAo_E/iUnDJjLg1Z0/s1600/Mount.Errigal.12.jpg)
![](https://2.bp.blogspot.com/-inKaPa632AU/U0M6G8xj4jI/AAAAAAAAo_8/6QKS4D489L8/s1600/Mount.Errigal.20.jpg)
![](https://4.bp.blogspot.com/-HB9AsOTGJvY/U0M59Dh7MuI/AAAAAAAAo-k/kjR3nHfQgpY/s1600/Mount.Errigal.08.jpg)
Po drodze na szczyt mijamy krąg usypany z kamieni, aby tworzył osłonę przed wiatrem dla kolejnych wspinaczy. Dorzucamy od siebie kilka kamieni, a kilka zabieramy na dół na pamiatkę.
![](https://4.bp.blogspot.com/-zQkUbN4zs-g/U0M6BQ7Jj-I/AAAAAAAAo_I/y041D-0kuFo/s1600/Mount.Errigal.13.jpg)
Czasem jest cicho, a czasem wieje silny wiatr. Słońce i chmury wynagradzają nam trudy wspinaczki. Mijamy kolejne dwie osoby, to Daniel z Hiszpanii i Zuzana z Niemiec. Dalej idziemy w pięcioro. Do szczytu zostało już niewiele.
![](https://2.bp.blogspot.com/-Pko5RvMxYKw/U0M6BopMOXI/AAAAAAAAo_U/D-Mua4-I620/s1600/Mount.Errigal.14.jpg)
Szczyt Errigal to tak naprawdę dwa cycuszki połączone wąską ścieżką zwaną "One Man's Path". Fajnie jest zaliczyć oba cycuszki :)
![](https://4.bp.blogspot.com/-_0OL2JaXdTU/U0M6DCPtchI/AAAAAAAAo_c/Bf73RpLof2o/s1600/Mount.Errigal.15.jpg)
![](https://3.bp.blogspot.com/-3Pn7SdLu40g/U0M6GYoRQ-I/AAAAAAAAo_0/Zsonf_jYXUE/s1600/Mount.Errigal.18.jpg)
![](https://2.bp.blogspot.com/-8EocAApQkYA/U0M6EMvGt1I/AAAAAAAAo_s/ICiJbbpBgOE/s1600/Mount.Errigal.17.jpg)
Na szczycie Mount Errigal: od lewej Pendragon (Polska), Daniel (Hiszpania), Pia i Zuzana (Niemcy). Zdjęcie robiła Hannah (Irlandia).
![](https://4.bp.blogspot.com/-_l0g2c8lctA/U0M6DeDJAlI/AAAAAAAAo_g/kOkFiELEcuQ/s1600/Mount.Errigal.16.jpg)
Zaczynamy schodzić, wieje coraz mocniej. Wiatr jest tak silny, że niektórym widać metki na ubraniach. Tracę swoją rękawiczkę, która w cudownym locie zatacza łuk i spada gdzieś 700 metrów niżej. Do schodzenia przydaje się kij od flagi, którą już dawno porwał wiatr.
A jednak się wybrałeś.... Gratulacje!
OdpowiedzUsuńZainspirowałeś mnie swoim wpisem rok temu Piotrze.
UsuńByłam tam 26 marca oczywiście tego roku około godziny 15:30. Na górę niestety nie wchodziłam, bo wiało okrutnie, czubek góry zasłonięty był chmurą. Zrobiłam wiele ciekawych zdjęć, do obejrzenia na moim blogu za jakiś czas.
OdpowiedzUsuńCudowna wyprawa, a zdjęcia REWELACYJNE
Ech..., życie! Wystarczy wyjść z domu!
Byłem tam też dzień wcześniej ale warunki nie nadawały się do wchodzenia. Same chmury.
UsuńCycuszki na górze to jednak źle policzyłeś ;D
OdpowiedzUsuńByły dwa, czyli komplet, na pewno :)
UsuńHaha, a o "cycuszkach" to zapomniałeś mi opowiedzieć ;) Świetne zdjęcia, góra robi wrażenie :)
OdpowiedzUsuńNo zapomniałem :) Korzystając z okazji powiem Ci, że Twoją górę też zaatakowałem zaraz po tym jak się rozstaliśmy. Doszedłem do samej góry tego zielonego i wróciłem, dalej sam nie chciałem ryzykować.
UsuńTo masz powód, by tu wrócić. Np. 19 lipca na nocne wejście ;) https://www.facebook.com/SligoLeitrimMRT
UsuńEch, w kalendarzu widzę, że będę wtedy w Mayo ...
UsuńKoniecznie muszę te dwa cycuszki dotknąć moimi stopami :) Errigal chodzi mi po głowie od ładnych paru lat, bardzo ładna góra, taka samotna, która przez to wydaje się jeszcze pokaźniejsza. Wyszły Ci fajne zdjęcia, pogoda jak to w Górach/Górze - zmienna, ale dałeś radę a to najważniejsze. Mogę się mylić, ale odnoszę wrażenie, że nie było jakoś przesadnie trudno ją zdobyć? Wnioskuję to po zdjęciach. Były jakieś niebezpieczne momenty? I generalnie ile zajęła Ci wspinaczka?
OdpowiedzUsuń3 godziny do zejścia do drogi. Można to pewnie zrobić szybciej ale ja się trochę oszczędzam, poza tym było trochę czekania aż ustanie wiatr i deszcz i przerw na odpoczynek, jak to większej grupie. Góra nie jest trudna, już Croagh Patrick jest bardziej stromy i te kamienie...
UsuńW życiu bym nie wlazła, boję się wysokości, za to często widzę tę górę jadąc w różne miejsca. Zawsze zachwycająca, a droga do Letterkenny przez płaskowyż pokryty rudymi skałami- zachwycająca
OdpowiedzUsuńjak widać zachwytom nie ma końca haha
UsuńA mnie się spodobało Twoje miasteczko :)
UsuńNo to jak jednak byłeś, dlaczego nie zdeudawałeś się podjechać da mnie? W niedzielę zawsze jestem w bibliotece, ale spieszyłam się back. Chora nie chora najwyżej bym Cię zawinięta w koc przyjeła. A z tym rozstaniem to myślałam, że dworowałeś sobie ze mnie. Polubiłam bardzo Twoją żonę i Was razem. W sumie to mam nadzieję, że to nie definitywne
UsuńNie chciałem Ci zawracać gitary skoroś chora, zresztą później poznałem na górze ludzi i potem razem gdzieś pojechaliśmy. Co do mnie i mojej ex to możesz nas lubić osobno :)
UsuńGóra, znowu, ale fajnie :)
OdpowiedzUsuńjeszcze jak!
Usuń