
Chwilkę poczekaliśmy w ruinach wieży aż przestanie padać, po czym wysłuchaliśmy koncertu skrzypcowego, zawołaliśmy JAK TU PIĘKNIE po czym zaczęliśmy sobie robić zdjęcia z PEŁNĄ tęczą.


Zachodzące słońce pięknie oświetlało klify Moheru. Tęcza trwała, a kolor nieba zmieniał się z każdą chwilą. Przybywało widzów, stali z tyłu bo to my mieliśmy najlepsze miejsca siedzące. Słońce powoli opadało do oceanu, aby w końcu zrobić cichutkie PSSST.


Na koniec zrobiliśmy sobie kilka neuro-celtyckich fotogłupotów i pojechaliśmy do pubu w Doolin na prawdziwe granie. Szczegóły wkrótce.

Klify Moherowe ciągle w moich marzeniach. To pierwsze miejsce w Irlandii, które chciałabym zobaczyć. Pisałam nawet o nich...
OdpowiedzUsuń- A zdjęcia? No cóż!!!
- Rewelacja!!!
Skrzypaczka na trzecim zdjęciu w poświacie zachodzącego słońca jest przepiękna.
- A siódme zdjęcie?
- Ech, kiedyś tam zasiądę!
Jestem wręcz oczarowana tym widowiskiem !!!
Pozdrawiam :)
O skrzypaczce jeszcze będzie, również z dźwiękiem.
UsuńNo, nie powiem ale zazdroszczę. Tyle razy już tam byłem i całe te piękno klifów schowane było za
OdpowiedzUsuńmgłą lub deszczem. Tobie się udało. Gratulacje!!!
Pozdrawiam
Dzięki, w końcu się udało :)
UsuńPiękne zdjęcia! I niebanalne :)
OdpowiedzUsuńZachód słońca był banalny ;)
UsuńPiękne zdjęcia - trochę przypominają mi Portugalię.
OdpowiedzUsuńładnie pokazane!
OdpowiedzUsuńkłaniam się
UsuńCiekawa strone. Zdjęcie i miejsce w jakim są robione jest rewelacyjne. Zachęca mnie Irlandia coraz bardziej.
OdpowiedzUsuńKultura
tylko zwiedzać i podziwiać ;)
UsuńFajne fotki i zapewne jeszcze fajniejsze przeżycie.
OdpowiedzUsuńOkoliczności przyrody też przyjemne ;)
UsuńNo to teraz naprawdę żałuję, że będąc w Londynie nie zahaczyłam o Irlandię. Bardzo fajne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuń