Siarczyste mrozy dochodzące czasami nawet do minus 2
stopni i śniegi pokrywające grubą dwucentymetrową warstwą wszystkie
drogi dojazdowe do pobliskich wsi sparaliżowały również na dwa dni
lotnisko w Dublinie. Jedyny pług śnieżny nie nadążał odgarniać 2
kilometrowego pasa startowego, a chłopcy z łopatami wrócili już do
kraju, bo tydzień wcześniej powiedziano im, że roboty w Irlandii już ni
ma. McGywer nic nie wymyślił, a John McClane nie doleciał na czas. W tej
sytuacji założyłem rakiety śnieżne, wziąłem psy dingo i kilka rac i
poszedłem na pobliskie wzgórze Tara w hrabstwie Meath.
Byłem
przygotowany na najgorsze, ale żeby tak świeżo wyklute owieczki musiały
bezradnie dreptać po śniegu... to nieludzkie... takie nie-irlandzkie...
Jak kiedyś wspominałem, wzgórze Tara, historyczna stolica Irlandii to miejsce, skąd widać całą wyspę. Rzut oka w stronę wschodnią - łąki i pastwiska zasypane śniegiem aż po horyzont do Morza Irlandzkiego.
Strona zachodnia ma się już nieco lepiej - śniegi nie trzymają się już kurczowo trawy, to pewnie wpływ Atlantyku.
Biedne owieczki mogą już znaleźć trochę trawy. Młoda prowadzi tatę i mamę. Nie jest tak źle.
Święty Patryk nic nie mówi, ale na pewno to sobie zapamięta. Za jego czasów...
W Irlandii Północnej niedaleko Newry też widać śnieg w górach. Trzeba by się tam kiedyś przejechać.
Pędząc (już bez rakiet śnieżnych) swoim srebrnym szerszeniem do pracy w całkiem inną stronę widziałem pięknie zaśnieżone Góry Wicklow za Dublinem. Niestety było pod słońce, a pasterskie niby-piaskarki sypiące solą w oczy, po szybach, po dachu i po wszystkim nie ułatwiały zrobienia zdjęcia, więc uwierzcie na słowo - tam to dopiero były piękne widoki!
Może nie wszyscy wiedzą, ale z powodu szalejącej zimy w Anglii i Irlandii i mizernych zapasów soli drogi na Wyspach posypywane są dziś solą z Polski. Może by im starczyło, gdyby wszystkiego tak nie solili. A może octem by spróbować?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz