Dworek leży pośród malowniczych pastwisk nad rzeką Boyne, w pobliżu wzgórza Tara oraz grobowców korytarzowych z serii Newgrange 1.0. Zajeżdżam na podjazd dla karet przed głównym wejściem i zapraszam swoją wycieczkę do środka. Zaplanowałem tu przerwę na kawę i ciastko.
Niektórych to może dziwić, że do hotelu można ot tak sobie wejść i popatrzeć. Ten akurat jest typowym gościnnym irlandzkim miejscem, gdzie każdy przybysz może wstąpić by się zagrzać przy herbacie, porozmawiać, poczytać i nie zostawać wcale na noc.
Przy wejściu recepcjonistka z uśmiechem zaprasza na salony. Cały parter jest otwarty do zwiedzania. Meble, żyrandole i podłogi może nie mają tych 250 lat ale nowe też nie są. Na piętrze zaczyna się część mieszkalna, oryginalnie też było podobnie - parter służył dla gości, wyżej się mieszkało.
Bellinter House jest zbudowany w stylu palladiańskim (popularnym w XVIII wieku dla okolic Dublina). W lewym skrzydle zazwyczaj była kuchnia i jadalnia, a w prawym stajnie.
Dziś jest podobnie - w lewym skrzydle jest kawiarnia i restauracja, a w prawym można wypożyczyć kalosze niezbędne do romantycznych spacerów po podmokłych łąkach w środku stycznia.
Podczas odpoczynku przy kawie słuchamy historii związanych z dworkiem. Jedna z nich opowiada, jak to jeden z mieszkańców Bellinter House wprowadził po spiralnych schodach konia na samą górę. Było w ramach zakładu. Niestety na strychu okazało się, że koń na dół już nie zamierza zejść. Przez trzy tygodnie budowano specjalny dźwig a w tym czasie koń podziwiał dolinę rzeki Boyne z wysokości drugiego piętra.
Bellinter House został hotelem w 1998 roku i od tej pory można również go codziennie zwiedzać, pić kawę, wypożyczać kalosze i korzystać z pałacowej czytelni. Więcej szczegółów i zdjęć na stronie hotelu.
O jedno zapomniałem spytać - kim był ten stolarz z irlandzkiej nazwy Baile an tSaoir.
Witaj
OdpowiedzUsuńDzięki Piotrze za fotoreportaż :)
Pozdrawiam niedzielnie znad aromatycznej kawki :)