Benedyktyni są najstarszym zakonem w Europie. Regułę zakonną ustalił Św. Benedykt w 529 roku. Zasady są proste - módl się i pracuj (Ora et labora). Benedyktyni, których odwiedziłem przyjechali z USA, z Oklahomy. Zamieszkali w zaniedbanym dworku z XIV wieku, który pracowicie zaczęli remontować. Na początku było ich dwóch, teraz jest ich czterech.
Powitał mnie sam przeor, który właśnie skończył odprawianie mszy według starego zwyczaju - tyłem do wiernych. Powiedział, że zaraz ktoś mnie oprowadzi po opactwie i pobiegł do kuchni szykować obiad. Pojawił się uśmiechnięty brat Alex z Oklahomy i zaczął przede mną odkrywać sekrety monastycznego codziennego życia w XXI wieku.
Jedne rzeczy są niezmienne a inne nowoczesne. Ciekawe połączenie reguł zakonnych ustalonych w VI wieku z migającymi światełkami na routerze wi-fi. Jakoś przecież trzeba odpowiadać na maile c'nie?
Długie korytarze, zakamarki, regały z książkami i dzwony. Każdy dzwonek ma inny dźwięk, każdy jest używany w konkretnym celu. 5 minut przed jutrznią, 10 minut przed obiadem, kwadrans przed nieszporami. Bracia mają ustalone dyżury do różnych zadań, jednym z nich jest wzywanie innych braci.
Brat Alex oprowadza nas po opactwie opowiadając jego historię oraz codzienne obowiązki. Niektóre pomieszczenia są już odremontowane, w innych trzeba przeskakiwać ruchome deski. Tymczasowa kaplica jest najlepiej ogrzewanym pomieszczeniem, natomiast kościół jest wciąż w opłakanym stanie. Potrzeba tam jeszcze włożyć dużo pracy.
Benedyktyni wprowadzili się do Silverstream Priory w hrabstwie Meath dwa lata temu. Wcześniej mieszkały tu siostry wizytki, które stopniowo przenosiły się na tyły opactwa. Najstarsze cztery zakonnice mieszkają jeszcze w Dublinie. Krzyże na ich groby są już przygotowane, jeszcze bez nazwisk. Leżą na palecie przy strumieniu Silverstream.
Brat Alex pyta czy mam czas, bo może byśmy podskoczyli do wioski na zakupy. Zasadniczo bracia nie opuszczają opactwa ale w dzisiejszych czasach nie da się liczyć na mannę z nieba. Jedziemy. Brat Alex robi zakupy u rzeźnika w Stamullen. Pytam czemu nie płaci za mięso - mówi że przeor zapłaci pod koniec miesiąca. Czyli kupujemy czikeny na krechę.
W międzyczasie chmury przewaliły się po niebie zostawiając błękit w świętym spokoju, więc idziemy na spacer po klasztornych ogrodach. Typowy dla Irlandii styczniowy obrazek - palmy, błękit i świeże kwiaty.
Bardzo polubiłem braci benedyktynów z opactwa Silverstream. Trochę poznałem ich codzienne życie, zjadłem z nimi obiad, posłuchałem modlitw śpiewanych po łacinie, zobaczyłem jak sobie radzą z cieknącym sufitem. Jest ich na razie czterech ale będzie więcej, nie mam wątpliwości.
Na koniec z ojcem przeorem wymieniliśmy się adresami naszych blogów i strzeliliśmy sobie fotkę w bibliotece. Filip - dziękuję za zaproszenie. Arek - do zobaczenia.
Na zdjęciu powyżej - przeor z Silverstream Priory - Dom Mark Daniel Kirby oraz Pendragon. Tu jest link do bloga przeora: vultus.stblogs.org a tu do strony przeoratu: http://cenacleosb.org/
Przeor pozdrawia moich czytelników i czeka na nowe powołania z Polski :)
Ja także pozdrawiam przeora z Silverstream Priory. Zajrzałam na jego bloga. Zawiera dużo dobrego malarstwa i zdjęć. Z treścią mniej sobie radzę.
OdpowiedzUsuńTrochę smutno mi sie zrobiło, kiedy zobaczyłam ten walący się sufit i odpadającą farbę.
Lubię ludzi ciekawych świata. Ty do nich należysz.
Pozdrawiam
Sufit i ściany się zreperuje. Jest praca do zrobienia, jest cel i sens. Jak dla mnie to piękna sprawa, nic na smutno.
UsuńNo i link do strony klasztoru http://cenacleosb.org/
OdpowiedzUsuńDawno tam nie byłem, ale chyba pamietam brata Alexa jeszcze w "cywilnych" ciuchach. Przynajmniej ze zdjęcia kojarzę osobę.
OdpowiedzUsuńPoznałem też dwóch kandydatów, a Alex wyglądał mi na mnicha pełną gębą.
Usuń...jeszcze jak chodziłam do kościoła, to właśnie do...Dominikanów...Wychodziłam zawsze z dobrą myślą do przepracowania...a rekolekcje niosły...nadzieję...ech...dawne czasy;-)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak radzą sobie teraz z...trudną rzeczywistością;-)
Renka, ale wiesz że to o benedyktynach było? :)
Usuń...ups!...dobrze,że nie pomyliłam ich z...Redemptorystami;-))) Nie ma tego złego...poczytałam dzisiaj o czarnych mnichach i...trochę się dowiedziałam;-) Nacisk, co zrozumiałe położyłam na klasztor kobiecy i znalazłam... początki genderyzmu wprowadzane przez zakonnice Magdalenę Mortęską;-)
UsuńA to wszystko dzieki Pendragonowi;-))) pozdrawiam