Wywiad, który przeprowadził ze mną p. Przemysław Pelikan z serwisu Tanie Loty. Pełen tekst na tej stronie.
Irlandzkie tajemnice
Wraz z Pendragonem rozwiąż ,,irlandzkie zagadki" i poznaj Zieloną Wyspę od kuchni.
Nazywam się: Piotr Sobociński vel Pendragon
O mnie: Z zawodu jestem masażystą, od kilku lat moimi klientami są głównie Irlandczycy. W wolnych chwilach zwiedzam Irlandię, szukając pięknych widoków, różnych historycznych śladów i kamiennych pomników. Czasem udaje mi się coś sfotografować i opisać, wtedy pokazuję to na swoim blogu o Irlandii
Blog: Pendragon w Irlandii
Na początku 2007 roku, jak większość Polaków, wyjechał Pan za chlebem do Irlandii. Początki nie były łatwe. …
Do Irlandii przyjechałem prawie nie znając tego kraju, bez żadnych kontaktów ani znajomych, ale za to z ogromną wiarą w siebie. Zostawiałem w kraju swoją rodzinę i musiałem jej zapewnić utrzymanie, więc do dalekiej Irlandii wkraczałem z impetem i odwagą. Początek to było wielkie zdziwienie, bo prawie nie rozumiałem irlandzkiej mowy. Przyzwyczajałem się do akcentu przez kilka pierwszych dni, jednocześnie intensywnie szukając pracy. Efekty przyszły dość szybko – pierwszą pracę znalazłem po tygodniu, a już po pierwszym miesiącu pracowałem w swoim zawodzie, jako masażysta. Przyszła jednak samotność i tęsknota, poczucie odległości do Polski. W pokonywaniu codziennych trudności pomagali mi wtedy między innymi czytelnicy mojego bloga, który szybko stał się dość popularny. Dzięki temu też poznałem pierwszych Polaków w Irlandii.
Odkrywa Pan przed czytelnikami, ale chyba również przed sobą, tajemnice ,,Zielonej Wyspy”. Co Pana najbardziej zaskoczyło w Irlandii?
Byłem ciekaw tego państwa, chłonąłem wszelkie różnice, zapisywałem swoje obserwacje. Zaskoczyło mnie wiele rzeczy – ludzie, którzy nie narzekają na codzienność, którzy pozdrawiają nieznajomych na ulicy i uśmiechają się do nich. Wielonarodowość i wielokulturowość jest obecna nawet w małych miasteczkach. Zobaczyłem, jak można umawiać się na słowo nawet w poważnych kwestiach – bez pieczątek i pisemnych umów, jak prosto załatwiać można różne formalności, jak inaczej pracują urzędnicy, jak wygląda kraj bez PIT-ów, ZUS-u i zachłannego urzędu skarbowego, jak wysłany list może dojść już nazajutrz, pomimo, że tu w ogóle nie ma kodów pocztowych, wiele domów nie ma numerów, a niektóre ulice nawet nazw. Dobrze poznałem wąskie irlandzkie drogi i nauczyłem się jeździć po lewej stronie, co wcale nie okazało się trudne. Zaskoczyło mnie swoiste podejście Irlandczyków do czasu i jego pomiaru – zupełnie bez pośpiechu. Bardzo spodobały mi się irlandzkie puby i związana z nimi atmosfera. Byłem zaskoczony jak wiele się w nich dzieje, jak tętnią życiem i jak potrafią bawić się w nich ludzie w całkiem podeszłym wieku. Zdziwiła mnie irlandzka policja, która zatrzymuje samochód po to, by przypomnieć kierowcy, że nie jeździ się pod prąd, albo że tylny kierunkowskaz nie działa.
Zaskoczyła mnie bardzo również słynna irlandzka pogoda, te niesamowite chmury, wielokrotne tęcze, zmiany pogody po kilka razy dziennie, wszystkie pory roku w jeden dzień. Najbardziej zaskoczyło mnie jednak to, że tak bardzo mi się tu spodobało. Teraz żałuję, że do Irlandii nie przyjechałem 10 lat wcześniej. Natomiast wcale nie zaskoczył mnie smak Guinnessa z beczki – czułem, że to jest to.
Przemierza Pan Irlandię wzdłuż i wszerz, które miejsce najbardziej zwróciło Pana uwagę?
Jest wiele miejsc, do których lubię wracać. Najwięcej satysfakcji przynoszą mi miejsca, do których trudno jest dotrzeć i które zdobywam w samotności. Lubię wracać również w miejsca popularne i tłumnie odwiedzane. Imponującej struktury Giant’s Causeway nie da się zadeptać, oszałamiającego urwiska Cliffs of Moher nie przesłoni żadna ilość turystów, a ich obecność na Connemarze czy Ring of Kerry nie powinna w ogóle nikomu przeszkadzać.
Moim ulubionym miejscem jest wzgórze Loughcrew, gdzie wspinałem się dziesiątki razy – sam, ze znajomymi lub moimi klientami. Na szczycie wzniesienia znajduje się kamienny grobowiec korytarzowy, starszy od egipskich piramid. Spośród innych grobowców ten wyróżnia się wyjątkowym położeniem względem wschodzącego słońca – w czasie równonocy wiosennej i jesiennej słońce wpada przez wejście i rozświetla cały korytarz, ukazując w pełnym blasku wspaniałe rzeźby. To neolityczne widowisko widziałem na własne oczy wraz z kilkunastoma osobami. Było to niesamowite i wzruszające przeżycie.
Stara się Pan dotrzeć do ,,jądra” Irlandii. Czy już Pan odkrył i zasmakował prawdziwej Irlandii?
Tak, zasmakowałem Irlandii. Prawdziwa Irlandia moim zdaniem jest daleko od Dublina, pośród zielonych wzgórz pełnych owiec, surowych gór, urwistych klifów i piaszczystych plaż, gdzieś pomiędzy Morzem Irlandzkim, a Oceanem Atlantyckim. Tam można spotkać ludzi, którzy zawsze mają czas na pogawędkę z nieznajomym, którzy nie martwią się rzeczami błahymi, bo przeżyli już bardzo wiele. Można ich spotkać kiedy pędzą drogą owce, kiedy siedzą w wiejskim pubie, kiedy wskazują drogę. Irlandia to powolne i spokojne tempo życia, zgodne z rytmem natury. To również porośnięte bluszczem ruiny zamków, opactw i klasztorów; stojące w polu masywne, bogato rzeźbione krzyże; to smukłe okrągłe kamienne wieże, menhiry i dolmeny porzucone gdzieś poza wszelką cywilizacją. Taka Irlandia to bezkresne torfowiska, ciche jeziora, wąskie kanały i rzeki pełne mieszkalnych łodzi oraz wybrzeża dookoła wyspy, na których spotkać można wraki statków.
Prawdziwa Irlandia jest również w Belfaście. Można tam zrozumieć przyczynę konfliktu pomiędzy katolikami, a protestantami i spróbować rozstrzygnąć, kto ma rację. Mur oddzielający dwie dzielnice wyjaśnia 800 lat angielskiej okupacji i odpowiada na pytanie dlaczego język irlandzki ustąpił miejsca angielskiemu.
Kultura irlandzka, jakże odmienna od naszej, potrafi zaskoczyć każdego obcokrajowca. Na swoim blogu opisuje Pan wiele ,,irlandzkich zagadek”. Która jest Pana ulubioną?
Zagadki mają urozmaicać te wszystkie irlandzkie zabytki i ciekawe miejsca, które na swoim blogu opisuję. Chcę by mój blog przybliżał Polakom daleką Irlandię, więc staram się również w żartobliwy sposób przybliżać te sprawy, które najczęściej nas dziwią w Irlandii. A jest ich sporo, np. podwójne krany, brak kodów pocztowych, normalne wydawanie reszty przy kasie czy nienormalny paraliż kraju przy ledwie dwóch centymetrach śniegu. Spośród tych różnic najbardziej podoba mi się zwykła wyspiarska wtyczka do kontaktu z trzema bolcami. Ma bardzo wiele zalet i tylko jedną wadę – nie da się jej bezpośrednio podłączyć do kontaktu na kontynencie europejskim.
Irlandia to raj dla ludzi kochających historię. Pan również jest swoistym archeologiem, odkrywa Pan nieznane.
Dużo było tego odkrywania. Najpierw odkryłem, że historia czai się tu za każdym krzakiem. Potem, że cała historia Irlandii zapisana jest w kamieniu. Dałem się zainteresować, wciągnąć, porwać – odkryłem w końcu, że Irlandia stała się moją pasją. Rzeczywiście archeologia pełni bardzo ważną rolę w odkrywaniu Irlandii. Znam kilku tutejszych archeologów, byłem na świeżo odkrywanych stanowiskach, widziałem co można znaleźć ot tak po prostu w ziemi, jak jest to zabezpieczane i trafia potem do muzeów. Jednego dnia broń i amunicja zakopana przez IRA, a innego dnia naszyjnik z kości i grobowiec z epoki neolitu. Przy okazji budowy autostrad albo osiedli z ziemi odkrywane były przedziwne rzeczy. Każdego roku po żniwach z pól wyłaniają się ustawione pionowo kamienie, rzeźbione przez druidów albo kamienne dolmeny sprzed 5000 lat. Nikomu one nie przeszkadzają – wieśniacy żartują, że nie można ich przenieść, bo tam przy księżycu w pełni tańczą dobre wróżki. Puszczają do mnie oko i jak co roku omijają swoim traktorem kamienny pomnik.
Czy można już nazwać Irlandię drugą Pana ojczyzną?
Bardzo dobrze się w Irlandii czuję, tu jest teraz mój dom. Nie nazwałbym jednak Irlandii drugą ojczyzną. Mam trochę wiedzy o historii kraju, ale nie czuję się z nią związany emocjonalnie - to nie za moją wolność ginęli irlandzcy powstańcy. Zawsze chętnie tu wracam, ale moje korzenie są gdzie indziej. Nie zapominam o tym.
Jakie są Pana plany na przyszłość?
Od roku prowadzę również nową działalność polegającą na pokazywaniu Irlandii innym i mam zamiar to robić w dalszym ciągu. To zajęcie przynosi mi ogromną satysfakcję, a jednocześnie dzięki temu poznaję Irlandię jeszcze lepiej. Każdy nasz wyjazd jest inny i za każdym razem staram się ze swoją wycieczką coś nowego odkryć. Nie poruszam się tylko i wyłącznie utartymi szlakami, ale i nie mogę omijać tych najbardziej obleganych miejsc. Na szczęście za każdym razem udaje się coś nowego odkryć i coś fajnego przeżyć. Zainteresowanym tą formą poznawania Irlandii polecam swoją stronę Pendragon Tours: www.around-ireland.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz