![](http://3.bp.blogspot.com/-JKM2kXz5ltA/U0Xj7vuBp0I/AAAAAAAApDk/uzfxuBzUfVo/s1600/Swiss.Cottage.6.jpg)
Zamek Cahir był od 1142 roku własnością angielskiego rodu Butler, który Irlandię upatrzył sobie jako swoją kolonię. Zamek był w centrum miasta, więc Swiss Cottage zbudowano nad rzeką w pobliskim lesie, żeby dobrze urodzone angielskie darmozjady mogły zaznać prawdziwego surowego irlandzkiego życia. Zwiedzanie tylko z przewodnikiem, więc na 15 minut układam się w trawie aby popatrzeć na obłoczki.
Nasza grupa jest niewielka, 8 osób. Susan wita nas wszystkich i wyciąga z kieszeni 4 klucze. W Szwajcarskiej Chatce są tylko 4 pomieszczenia i każde jest zamknięte. Wewnątrz nie wolno robić zdjęć. W ręku ściskam dwie strony przewodnika wydrukowanego po polsku, to miłe, że o nas pomyśleli.
![](http://4.bp.blogspot.com/-vnY_zmNv8nU/U0Xj6MMm1AI/AAAAAAAApDM/l0WZ_fSnD48/s1600/Swiss.Cottage.1.jpg)
Zwiedzanie zaczyna się od przedstawienia dachu Chatki, czyli słomianej strzechy. Okazuje się, że ta słoma pochodziła z Polski ze względu na jej wyjątkowe właściwości. Butlerowie nie szczędzili wydatków na swoje włości. Kolejny punkt to posadzka z klepek z włoskiego orzecha w kształcie diamentu lub jak kto woli pajęczyny. Na górę prowadzą nas kręcone schody z mahoniu. Z balkonu kiedyś było widać zamek gospodarzy, ale przed dwieście lat drzewa trochę urosły, więc teraz widać tylko las i niebo.
![](http://1.bp.blogspot.com/-EoGMM3L92gw/U0Xj6s5XyYI/AAAAAAAApDU/sNc3xVsdUbc/s1600/Swiss.Cottage.4.jpg)
Susan po kolei oprowadza naszą wycieczkę po czterech pokojach zwracając uwagę na francuskie ręcznie malowane tapety z 1816 roku, wymyślne okna ozdobione klasycznymi figurkami, zasłony z muślinu, ręcznie rzeźbione krzesła z buczyny, bawełniane pokrycia mebli, ręcznie malowane wzory na framugach okien i witraże. Kiedy wszyscy patrzą na nocnik sprzed 200 lat po kryjomu cykam fotkę. Ładnie tu.
![](http://1.bp.blogspot.com/-3tC4BWmPhGc/U0Xj8b2Yc4I/AAAAAAAApDs/xFerDuq66Eg/s1600/Swiss.Cottage.2.jpg)
Ostatni potomek rodziny Butler zmarł w 1961 roku, chatka stała się bezpańska, w latach osiemdziesiątych trzymano tu konie, a miejscowi menele urządzali tu balangi. Zniszczenia odnowiono dzięki amerykańskiej filantropistce Sally Aall i w 1989 roku dom przeszedł pod opiekę OPW. W zeszłym roku pokryto go nową strzechą, również z Polski. Warto tam zajrzeć.
![](http://4.bp.blogspot.com/-up4vOv2w3Hw/U0Xj7N73azI/AAAAAAAApDc/r0AukzvrFLo/s1600/Swiss.Cottage.5.jpg)
Może za jakiś czas i ja swój dom udostępnię do zwiedzania, też ma swój urok no i jeszcze jest ogródek...
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie też lubię patrzeć w chmury z perspektywy trawnika...
Pozdrawiam :)
Świetny post :) Bardzo ciekawe informacje.
OdpowiedzUsuńSzwajcarska Chatka wygląda bardzo pięknie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń