


Pogoda jest wietrzno-słoneczno-deszczowa. Chmury szybko się przesuwają po niebie więc to loteria. Parkuję samochód przy drodze na malutkim parkingu, biorę swój ekwipunek i ruszam przez podmokłe torfowiska. Pierwszy odcinek wymaga dobrych butów, bo podłoże przypomina mokrą gąbkę. Po pierwszych 10 minutach wiem, że to nie przelewki. Może latem jest tu bardziej sucho.


Około kilometra od drogi zaczynają się kamienie. Mijam kilka osób samotnie schodzących z góry. Widzę kilka osób samotnie wchodzących na szczyt.

Zaczyna padać deszcz, potem grad. Zakładam kaptur i rękawiczki. Kucam gdzieś za kępą traw i przeczekuję silny wiatr. Po kilku minutach wiatr ustaje i wychodzi słońce. Jest tak cicho, że słychać ptaki. Pojawia się tęcza. Jestem w połowie góry.


Doganiam dwie kobiety, jedna czekała na drugą. Szły osobno, ale w górach lepiej być z kimś. Poznajemy się i postanawiamy dalej iść razem. Hannah jest Irlandką z Dublina, Pia jest z Niemiec. W dół zbiega facet z psem. Z plecaka wystaje mu rurka połączona z bukłakiem z wodą, dobry patent, nie trzeba sięgać. Jego pies Ben ma 4 lata i też uwielbia góry. Skoro jest nas więcej to możemy sobie porobić nawzajem fotki na fejsbuka :)



Po drodze na szczyt mijamy krąg usypany z kamieni, aby tworzył osłonę przed wiatrem dla kolejnych wspinaczy. Dorzucamy od siebie kilka kamieni, a kilka zabieramy na dół na pamiatkę.

Czasem jest cicho, a czasem wieje silny wiatr. Słońce i chmury wynagradzają nam trudy wspinaczki. Mijamy kolejne dwie osoby, to Daniel z Hiszpanii i Zuzana z Niemiec. Dalej idziemy w pięcioro. Do szczytu zostało już niewiele.

Szczyt Errigal to tak naprawdę dwa cycuszki połączone wąską ścieżką zwaną "One Man's Path". Fajnie jest zaliczyć oba cycuszki :)



Na szczycie Mount Errigal: od lewej Pendragon (Polska), Daniel (Hiszpania), Pia i Zuzana (Niemcy). Zdjęcie robiła Hannah (Irlandia).

Zaczynamy schodzić, wieje coraz mocniej. Wiatr jest tak silny, że niektórym widać metki na ubraniach. Tracę swoją rękawiczkę, która w cudownym locie zatacza łuk i spada gdzieś 700 metrów niżej. Do schodzenia przydaje się kij od flagi, którą już dawno porwał wiatr.
A jednak się wybrałeś.... Gratulacje!
OdpowiedzUsuńZainspirowałeś mnie swoim wpisem rok temu Piotrze.
UsuńByłam tam 26 marca oczywiście tego roku około godziny 15:30. Na górę niestety nie wchodziłam, bo wiało okrutnie, czubek góry zasłonięty był chmurą. Zrobiłam wiele ciekawych zdjęć, do obejrzenia na moim blogu za jakiś czas.
OdpowiedzUsuńCudowna wyprawa, a zdjęcia REWELACYJNE
Ech..., życie! Wystarczy wyjść z domu!
Byłem tam też dzień wcześniej ale warunki nie nadawały się do wchodzenia. Same chmury.
UsuńCycuszki na górze to jednak źle policzyłeś ;D
OdpowiedzUsuńByły dwa, czyli komplet, na pewno :)
UsuńHaha, a o "cycuszkach" to zapomniałeś mi opowiedzieć ;) Świetne zdjęcia, góra robi wrażenie :)
OdpowiedzUsuńNo zapomniałem :) Korzystając z okazji powiem Ci, że Twoją górę też zaatakowałem zaraz po tym jak się rozstaliśmy. Doszedłem do samej góry tego zielonego i wróciłem, dalej sam nie chciałem ryzykować.
UsuńTo masz powód, by tu wrócić. Np. 19 lipca na nocne wejście ;) https://www.facebook.com/SligoLeitrimMRT
UsuńEch, w kalendarzu widzę, że będę wtedy w Mayo ...
UsuńKoniecznie muszę te dwa cycuszki dotknąć moimi stopami :) Errigal chodzi mi po głowie od ładnych paru lat, bardzo ładna góra, taka samotna, która przez to wydaje się jeszcze pokaźniejsza. Wyszły Ci fajne zdjęcia, pogoda jak to w Górach/Górze - zmienna, ale dałeś radę a to najważniejsze. Mogę się mylić, ale odnoszę wrażenie, że nie było jakoś przesadnie trudno ją zdobyć? Wnioskuję to po zdjęciach. Były jakieś niebezpieczne momenty? I generalnie ile zajęła Ci wspinaczka?
OdpowiedzUsuń3 godziny do zejścia do drogi. Można to pewnie zrobić szybciej ale ja się trochę oszczędzam, poza tym było trochę czekania aż ustanie wiatr i deszcz i przerw na odpoczynek, jak to większej grupie. Góra nie jest trudna, już Croagh Patrick jest bardziej stromy i te kamienie...
UsuńW życiu bym nie wlazła, boję się wysokości, za to często widzę tę górę jadąc w różne miejsca. Zawsze zachwycająca, a droga do Letterkenny przez płaskowyż pokryty rudymi skałami- zachwycająca
OdpowiedzUsuńjak widać zachwytom nie ma końca haha
UsuńA mnie się spodobało Twoje miasteczko :)
UsuńNo to jak jednak byłeś, dlaczego nie zdeudawałeś się podjechać da mnie? W niedzielę zawsze jestem w bibliotece, ale spieszyłam się back. Chora nie chora najwyżej bym Cię zawinięta w koc przyjeła. A z tym rozstaniem to myślałam, że dworowałeś sobie ze mnie. Polubiłam bardzo Twoją żonę i Was razem. W sumie to mam nadzieję, że to nie definitywne
UsuńNie chciałem Ci zawracać gitary skoroś chora, zresztą później poznałem na górze ludzi i potem razem gdzieś pojechaliśmy. Co do mnie i mojej ex to możesz nas lubić osobno :)
UsuńGóra, znowu, ale fajnie :)
OdpowiedzUsuńjeszcze jak!
Usuń