wtorek, 30 sierpnia 2011

Wyspy Aran - fort Dun Eoghanachta

Fort Dun Eoghanachta (wym. oonahta) położony jest daleko na północ od centrum wyspy więc mało kto tu zagląda. I bardzo dobrze. 
  
Nieco większy od Dun Eochla ten kamienny fort został dokładnie zbadany przez archeologów dopiero 25 lat temu. Znaleźli tu przedmioty pozostawione w epoce żelaza.
  
Okazało się, że w tym oderwanym miejscu mam pełen zasięg w telefonie więc zadzwoniłem do kilku osób. Przekonałem się, że nie mogę tego miejsca właściwie im opisać, tu trzeba po prostu się znaleźć.
  
Ciekawostką okazała się pobliska chatka z kamieni zwana clochan (kamienny ul). Widziałem już wiele z nich ale ta chyba była najmniejsza. Myślę, że ma najwyżej 25 lat. Wtedy byli tu ci archeologowie :)  Myślę, że ustawili ten domek dla hecy...
 

wtorek, 23 sierpnia 2011

Famine - klęska Wielkiego Głodu w Irlandii

Wielki Głód czyli (Great Famine) to tragiczny okres w historii Irlandii. Przed tą klęską, około roku 1840, w Irlandii mieszkało ponad 8 milionów ludzi - to dwa razy więcej niż obecnie. Głodowa śmierć i wielka emigracja - te dwa czynniki na zawsze zmieniły obraz Irlandii i wszystkich krajów do których przybyli uciekający z zielonego piekła Irlandczycy. 
 
Zamierzałem kiedyś o tym napisać jednak wybrałem lepsze rozwiązanie. Dziś zapraszam swoich Czytelników zainteresowanych tym tematem do zapoznania się z tym co o Wielkim Głodzie napisał Słowianin w Irlandii
  Zdjęcie pochodzi ze strony www.krzysztof-sawicki.com

W kilku odcinkach Autor przedstawia całościowo cały problem klęski głodu - od sytuacji Irlandii przed rokiem 1840 aż do jej wpływu na dzisiejszą sytuację Irlandczyków na świecie. Zachęcam do lektury. 

Część pierwsza jest tu: klik

sobota, 20 sierpnia 2011

Wyspy Aran - fort Dun Eochla

W czasach kiedy powstawały kamienne forty na Aranach nie było tylko tych białych domów w tle. Poza tym wszystko tu wygląda jak 2500 lat temu.
Fort Dun Eochla (wym. oohala) jest pięknie zachowanym fortem pierścieniowym. Otaczał kilka chałup zbudowanych z kamieni, był odpowiednikiem małej wioski. 
  
Kamienne mury zbudowane z luźnych wapiennych kamieni stoją jak stały przed wiekami. 
  
Fort Dun Eochla znajduje się niedaleko latarni morskiej, którą zamknięto około 100 lat temu, ponieważ zbudowana została na samym środku wyspy. Przez ten drobny szczegół nie można było dobrze oszacować odległości i mnóstwo statków rozbiło się o klify.  
  
Fort łatwo znaleźć, bo jest tuż obok latarni widocznej z prawie całej wyspy.
  
Trawa w forcie nie jest koszona, bo nie ma tu żadnej regularnej ścieżki, którą można by wprowadzić jakąkolwiek maszynę. Daje to dodatkowy posmak autentyczności.
  
Siedząc na krawędzi muru kamiennego fortu obok nieczynnej latarni można obserwować jak kolejne promy przywożą kolejnych turystów na Inishmore.

środa, 17 sierpnia 2011

W krainie Yeatsa

William Butler Yeats, najsłynniejszy irlandzki poeta i dramaturg, upodobał sobie okolice miasta Sligo w zachodniej Irlandii, a zwłaszcza góry Dartry. Ta okolica nazywana jest Yeats Country - Kraina Yeatsa. Miłośników poezji odsyłam do tomików z wierszami, a amatorów gór - zapraszam w okolice Benbulbena. 

 Pomnik Williama Butlera Yeatsa w centrum Sligo
Charakterystyczny kształt Benbulbena widoczny jest z kilkunastu kilometrów, a pasmo gór Dartry odcina się wyraźnie na dość płaskim terenie. Góry tworzące ten łańcuch mają ciekawe kształty i wydają się trudne do zdobycia.   
  
Góry tworzą rodzaj obręczy, do wewnątrz której można wjechać. Wąska kilkukilometrowa trasa wewnątrz Dartry Mountains nazywa się Gleniff Horseshoe i ma kształt podkowy. Wjechać do niej należy obok tej góry poniżej, która wygląda jak grzbiet dinozaura.  
  
Wewnątrz robi się cicho i ciemno. Podobno czubki tych gór przeważnie są skryte w chmurach. Stwarza to niesamowity klimat. Być może tu właśnie lubił spędzać czas WB Yeats. 
      
Opuszczając Gleniff Horseshoe wracam znowu w strefę słońca. Wieczorem góry prezentują się z zewnątrz zupełnie inaczej. Wewnątrz łańcucha panuje już półmrok.  
  
Stąd już tylko krok nad Atlantyk, gdzie za godzinę zajdzie słońce. Patrzę na Benbulbena kryjącego się w chmurach i tajemniczy zamek na jego tle. To byłby dobry moment żeby poczytać Yeatsa :)
  Zamek Mullaghmore na tle Benbulbena w chmurach.

William Butler Yeats spoczywa tam, gdzie chciał, w swojej krainie, w cieniu Benbulbena:

Tu, gdzie Ben Bulben łysy łeb obnażył,
Yeats leży w Drumcliff na cmentarzu.
Przy drodze wiekowy krzyż stoi,
Utarty napis marmuru nie zdobi;
Tylko na głazie wapiennym tej treści
Wyryto słowa, które sam kazał umieścić:
Tak samo chłodno spójrz
Na życie i na śmierć
Nie wstrzymuj konia, jedź!

Na nagrobku Yeatsa wyryte są słowa jego własnego wiersza, w którym wskazał miejsce swojego spoczynku. 
 

Dziękuję nieznanemu motocykliście, który na parkingu koło Creevykeel wskazał mi wjazd do Podkowy Gleniff.

sobota, 13 sierpnia 2011

Opowieści z irlandzkiej krypty - Ardmore

W 1947 roku Europę wyniszczoną II wojną światową dotknęła surowa i mroźna zima. Stanęły fabryki, zablokowane zostały drogi i linie kolejowe, pojawiły się braki energii elektrycznej, komunikacji i żywności. W Irlandii zamarzły nawet torfowiska więc pojawiły się problemy z ogrzewaniem. W sobotni poranek 8 lutego statek S/S ARY z ładunkiem ponad 600 ton węgla i 15 ludźmi załogi na pokładzie wyruszył z południowej Walii. Miał dopłynąć do portu Waterford w Irlandii następnego dnia, ale niestety nigdy tam się nie pojawił. Kilka dni później Morze Irlandzkie wyrzuciło na brzeg w okolicach Ardmore szalupę ratunkową z jednym tylko ledwo żywym człowiekiem. Nazywał się Jan Dorucki.
  
Przewieziono go do szpitala w Dungarvan, gdzie amputowano mu odmrożone nogi. Dorucki miał wiele do opowiedzenia, ale niestety nikt go nie rozumiał. Janek miał dopiero 19 lat i w czasie wojny nie miał okazji nauczyć się angielskiego, a w Dungarvan nie było w tym czasie jeszcze nikogo, kto by rozumiał polską mowę. Dopiero po tygodniu z hakiem przybył z Anglii polski oficer, który mógł zrozumieć opowieści Janka i przetłumaczył historię statku S/S ARY (SS znaczy steamship czyli parowiec). 
  
Tonący statek z węglem opuściły dwie szalupy. Jako pierwsza odpłynęła łódź z 9 marynarzami, do drugiej wsiadło pozostałych pięciu, a na końcu kapitan. Łodzie zdryfowały w różne strony. Szalupa z kapitanem zatonęła w ślad za statkiem dwa dni później. W większej szalupie siedział Jan Dorucki. Po trzech dniach dryfowania po Morzu Irlandzkim Janek obudził się i stwierdził z przerażeniem, że wszyscy jego towarzysze nie żyją. 
  
W panice zaczął ich po kolei wyrzucać za burtę. Bał się śmierci jak cholera. Wyrzucił sztywne ciało młodziutkiego Edka Stefańskiego. Potem wyrzucił zamarzniętego kucharza okrętowego Jose Guisado. Potem tego starego Hiszpana, co mu ciągle działał na nerwy – Antonia Rodriqueza. I jeszcze Aleksa, którego wszyscy przezywali dziadkiem, bo miał skończone 70. W szalupie robiło się coraz więcej miejsca. Na końcu Jan spojrzał w zamarznięte oczy swojego kumpla, Stefka Pawlickiego z Woli i po dłuższej chwili wywalił też jego trupa do morza. Przez kolejne kilka godzin myślał o tym co się stało. Nie bał się już śmierci. Było mu wszystko jedno. Znowu zasnął. 
  
Pogrzeb wyrzuconych na irlandzki brzeg zamarzniętych marynarzy odbył się jeszcze zanim Janek opowiedział całą historię o ich śmierci. Pochowano ich w cieniu irlandzkiej okrągłej wieży na starym cmentarzu Ardmore. Chłopaki mają chyba najwyższy pomnik na świecie. Jan Dorucki wrócił do powojennej Polski na drewnianych nogach ale niestety nie na długo. Po kilku latach dołączył do swojej załogi w niebiosach. 
  
Relacja naocznego świadka tych wydarzeń jest zapisana tu.

środa, 10 sierpnia 2011

Filmy irlandzkie - travellersi

Travellersi to rodowici Irlandczycy, którzy zamiast osiedlić się w jednym miejscu jak normalni ludzie wybrali wieczną tułaczkę po Irlandii w swoich cygańskich pojazdach. Niektórzy ich nienawidzą, bo uważają ich za darmozjadów, niektórzy ich podziwiają za to, że wybrali wolność, ale jak któryś z travellersów wygra turniej bokserski, to kochają go wszyscy. Przedstawiam dziś filmy o tej tajemniczej grupie społecznej. Tytułem wstępu proponuję klik do Słowianina.   
  
Strength and Honor, 2007 (Siła i honor). Podziemny światek nielegalnego boksu na gołe pięści. Po tragicznym pojedynku Sean przyrzeka swojej umierającej żonie nigdy więcej nie stanąć w ringu. Kiedy jednak okazuje się, że dziedziczna choroba dotyka również jego syna, decyduje się złamać obietnicę, by pozyskać pieniądze na operację. Film nakręcono w Cork i w Kinsale. Dostał ponad 20 nagród na różnych festiwalach.

Trojan Eddie, 1996. Eddie po wyjściu z więzienia zaczyna pracować jako komiwojażer u charyzmatycznego przywódcy travellersów Johna Powera. Starzejący się cygański Godfather zakochuje się w młodej Kathleen, jednak dziewczyna tuż po ślubie ucieka wraz z niemałym posagiem i … bratankiem Eddiego. Tylko on może wiedzieć, gdzie szukać panny młodej i skradzionych pieniędzy. 

Into the West, 1992 (Na zachód). Niesamowity film, w którym główną rolę gra piękny biały koń – symbol cygańskiej wolności. Stary travellers odwiedza swojego syna (Gabriel Byrne), który osiedlił się w podłej dzielnicy Dublina. Dla swoich dwóch wnuków ma prezent – białego konia o imieniu Tir na nÓg. Dzięki temu chłopcy mogą poznać swoje prawdziwe korzenie, rozpoczyna się ich wyprawa w poszukiwaniu wolności czyli na zachód. 
  
Pavee Lackeen, 2005 aka Traveller Girl. Film zrobiony jako dokument, aktorami są członkowie jednej rodziny travellersów odgrywający własne życie, które poznajemy oczami dziesięciolatki. Winnie mieszka wraz z matką i licznym rodzeństwem w przyczepie niedaleko portu w Dublinie. Jest słabo wykształcona, bardzo wrażliwa i stara się zrozumieć dlaczego jej rodzina jest taka biedna podczas gdy Irlandia jest celtyckim tygrysem. Mnóstwo nominacji i nagród. 

The Field, 1990 (Pole). Tytułowe pole jest tu symbolem tego, co w życiu Irlandczyka jest ważne. Stary McCabe chce dla syna kupić pole, które jego rodzina od pokoleń dzierżawi. Uważa, że człowiek bez własnej ziemi jest nikim. Jednak pole zostaje wystawione na aukcję, którą ciężko będzie wygrać. Jednocześnie w okolicy pojawiają się irlandzcy travellersi, którzy żadnej ziemi nigdy nie mieli i mieć nie będą, bo mają całą Irlandię w swoim zasięgu.

Man About Dog, 2004. Trzech młodych travellersów wyrusza swoim mieszkalnym vanem z Belfastu wraz z pięknym chartem, który ma dla nich wygrać wszystkie wyścigi psów w całej Irlandii i zarobić kupę kasy. Świetna komedia z dobrym tempem, montaż zbliżony do Trainspotting, ale bez narkotyków, tylko szybkie tempo, jak to na wyścigach. Przy okazji można zobaczyć jeden z narodowych sportów Irlandii - wyścigi psów.

niedziela, 7 sierpnia 2011

Klify Moher

Cliffs of Moher to bez wątpienia najbardziej znana irlandzka atrakcja turystyczna. Urwista zachodnia krawędź płaskowyżu Burren ciągnie się przez 8 kilometrów osiągając w najwyższym punkcie 214 metrów. Co roku przyjeżdża oglądać Mohery około miliona osób. 
Pisałem już kiedyś o Moherowych Klifach ale postanowiłem odświeżyć temat, ponieważ biorą one udział w plebiscycie na nowe 7 cudów natury. Jeżeli ktoś chce wziąć udział w głosowaniu, to szczegóły są tutaj. Głosować można do 11.11.11 (to taka data :). 
  
Niektórzy pewnie pamiętają czasy, kiedy klify były bardziej dzikie, niestrzeżone i groźne. Od 2007 r. dostępne jest nowoczesne centrum turystyczne, które schowane jest we wnętrzu naturalnego wzniesienia. Jest tam wszystko, czego potrzeba turystom z różnych krajów. Dość liczny personel zajmuje się obsługą rzeszy odwiedzających oraz pilnuje, żeby nie przechodzić poza barierki. 
  
Tego, że klify są niebezpieczne nie trzeba tłumaczyć, jednak ich siła przyciągania jest bardzo duża. Sporo osób przechodzi poza wyznaczone betonowe tarasy aby podążać ścieżkami w obu kierunkach. W pogodne dni takie spacery są przyjemne ale nigdy nie są bezpieczne. Wystarczy spojrzeć na ten filmik. 
  
Stateczek, który widać w dole wypływa z przystani w Doolin - rejs kosztuje €15. Obejrzeć klify można też z lotu ptaka - w centrum turystycznym wyświetlana jest specjalna animacja. Ptaków jest na Moherach bardzo dużo - mimo takiej ilości turystów jest tam bardzo wiele miejsc, gdzie można się dostać tylko z powietrza.  
  
Wieża widoczna na zdjęciu to O'Brien's Tower - punkt widokowy zbudowany w 1835 roku. Wejście na górę jest płatne dodatkowo. Moim zdaniem nie warto, bo widać tyle samo. Wieża O'Briena jest jednym z symboli klifów, w specjalnej maszynie z korbą można rozpłaszczyć pięciocentówkę z jej sylwetką.
  
Przy dobrej widoczności z klifów widać wyspy Aran i Connemarę
  
Na południowym krańcu klifów stoi druga wieża, od której klify wzięły swoją nazwę. Wieża Moher pochodzi z czasów napoleońskich. Dojść do niej można z dwóch stron, można też próbować się wdrapać. To "tylko" 120 metrów nad oceanem. 

Cypel, na którym stoi wieża Moher to Hag's Head - Głowa Wiedźmy. Tej Wiedźmy. A ptaszek widoczny na zdjęciu poniżej to Atlantic Puffin czyli maskonur. Jest jednym z mieszkańców klifów i oficjalnym znakiem Moherów w konkursie na siedem cudów natury.   

piątek, 5 sierpnia 2011

Zagadka labiryntu

Labirynt sam w sobie wydaje się zagadką. Zagadka staje się ciekawsza, kiedy okazuje się, że irlandzki labirynt w ogóle nie jest labiryntem jaki znamy. To co dotychczas wydawało się skomplikowane - okazało się dziwnie proste. To wrażenie znane chyba wielu osobom, które z Polski wyjechały za granicę. Polskie słowo labirynt ma bowiem dwa zupełnie odmienne znaczenia w języku angielskim. I obydwa są zagadkowe.
Pierwsze słowo to „MAZE” czyli plątanina ścieżek, nagłych zwrotów i ślepych zaułków, to Tezeusz i nić Ariadny, to łamigłówki i kręte zagmatwane dróżki. Innymi słowy – znany wszystkim zwykły labirynt. To również pięknie przystrzyżone żywopłoty w znakomitych irlandzkich ogrodach. Najdłuższy na świecie taki labirynt utworzony pomiędzy drzewami cisu ma długość 3147 metrów. Foto poniżej dzięki uprzejmości Dublinii.
  Castlewellan Forest Park (Irlandia Północna) - Labirynt Pokoju

Drugie słowo to „LABYRINTH”. Oznacza rodzaj spirali, która wiedzie do samego środka. To długa wędrówka do sedna, podczas której nie można się zagubić. To bezpieczna podróż, w której można się skupić na tym co ważne, bo droga jest tylko jedna. To podróż - medytacja; dążenie do harmonii i równowagi ducha i ciałaLABYRINTH" nie jest wcale labiryntem!

Zagadkowe labirynty z jedną tylko ścieżką wyryto na kamieniach w neolitycznych grobowcach w Mezopotamii, Egipcie i Irlandii, pojawiały się też na antycznych monetach, wazach i mozaikach, na posadzkach średniowiecznych kościołów w Europie i na ścianach puebli Indian Hopi.   

W średniowieczu uważano, że przejście na kolanach całego labiryntu ułożonego na posadzce katedry w Chartres zastępuje pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Co ciekawe - ludzie robią to nawet dziś. 
  Katedra w Chartres, Francja, źródło: Panoramio, Wikipedia

Labirynty powstają również w naszych czasach. Układane z kamieni, rysowane na kartonie rozłożonym pod jakimś dachem, rysowane w piasku na plaży podczas odpływu. W labiryntach ludzie chodzą, medytują, podążają do swoich celów...
  
1 maja to Światowy Dzień Labiryntu, to taki starożytny odpowiednik pochodów pierwszomajowych :) Można sobie pochodzić w jakimś labiryncie w pobliżu, albo spróbować na sucho - zauważcie że poniższe labirynty mogą wydawać się skomplikowane, ale tylko wystarczy w nie wejść. Bo tak naprawdę w takim labiryncie nie masz innego wyboru poza tym jednym - wchodzisz albo nie. Zawsze dojdziesz do sedna, musisz tylko chcieć zacząć tę wędrówkę.
  
Porządny oryginalny stary labirynt z jedną ścieżką do celu dość trudno znaleźć. W Irlandii takie labirynty można znaleźć na zwykłych polach. Ten poniżej wyryto około 4 tysięcy lat temu. Czy ktoś wie po co?
 

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Wyspy Aran - fort Dun Aengus

Zbudowany nad urwiskiem klifu wyspy Inishmore fort Dún Aonghasa przedstawiam najpierw przy pomocy widokówki z Aranów, którą sobie stamtąd przywiozłem.
  
Forteca zbudowana w tym miejscu miała pewnie znaczenie obronne. Nie ustalono tylko przed czym albo kim Celtowie mogli się tu bronić. Widoki za to mieli świetne. 
  
Dużo wskazuje na rytualne przeznaczenie Dún Aonghasa. Znalezione tu przedmioty świadczą też o tym, że fort był zamieszkany aż do X wieku. 
  
To najpopularniejsze miejsce na całych Aranach. Dlatego warto tu zajrzeć po południu, kiedy odpłyną już ostatnie promy. Latem to miejsce zamykane jest o 19.00
  
Ściany w najwyższym miejscu osiągają wysokość 6 metrów. Zbudowane są metodą "dry stone" czyli bez żadnej zaprawy. Wzmocnienia dodane współcześnie łatwo odróżnić - właśnie po obecności zaprawy.     
  
Ładna szeroka ścieżka prowadzi z miejsca, gdzie się zostawia rowery albo wysiada z busa. Jest taka szeroka, aby mogły się spokojnie minąć grupy turystów z Japonii, Kanady i Australii. To najpopularniejszy kamienny fort na Aranach. Do pozostałych sześciu dostać się jest nieco trudniej ale za to są za darmo.  
 

O CZYM JEST TEN BLOG

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...