piątek, 11 czerwca 2010

Bluszcz i ruiny

Pierwszą rzeczą, która mnie w Irlandii uderzyła była roślinność. Było to w kwietniu, przyleciałem z Polski, gdzie roślinność dopiero budziła się z zimowego snu. Jechałem autobusem i rozglądałem się dookoła z niedowierzaniem. To znaczy wiedziałem, że lądowałem na Zielonej Wyspie, ale żeby aż tak… 


Teraz po prawie trzech latach tu spędzonych wiem, że zielono tu jest codziennie przez cały rok. W okresie zimowym oczywiście trochę mniej, bo liście spadają z drzew (nie dotyczy to palm) ale i tak jest wystarczająco zielono. Trawa rośnie cały rok, ale tylko na polach i łąkach, natomiast jeśli podniesie się głowę nieco wyżej to zobaczyć można sprawcę tej całej zieloności. To bluszcz irlandzki (Hedera hibernica). 


Bluszcz irlandzki to odporne na wszystkie czynniki atmosferyczne pnącze i na tym się dziś skupię. Zapewnia mi bardzo dużo wrażeń estetycznych co postaram się przekazać na dzisiejszych fotkach. 


Ulubionym terenem działań bluszczu jest wszystko, co staje mu na drodze. Samoczepne pędy wspinają się po drzewach i ruinach, których w Irlandii nie brakuje. 


Zasłania mało efektowne ściany ale też nadaje im zupełnie inny charakter. 


Mimo że podobno bluszcz jest jednym z najbardziej rozpowszechnionych pnączy, to doceniłem to dopiero w Irlandii. 


Zresztą trudno tego nie zauważyć, jeśli spędza się tyle czasu w irlandzkich ruinach co ja.


Większość malowniczych miejsc wystarczy obejrzeć z zewnątrz, czasem nawet z daleka, kiedy bliżej nie da się podejść z różnych powodów... Czasem owce pozostawiają w ruinach dość wyraźne znaki...


Mnie jednak coś ciągnie do włażenia tam, gdzie może być jeszcze fajniej.

  

O pozwolenie na dotarcie w pobliże ruin zamku poniżej musiałem dzwonić do UK, bo tam akurat przebywał właściciel tej posiadłości.

  
O tym, że zamierzam wejść do środka już mu nie wspominałem…


Przebywanie w takich miejscach nie jest rozsądne, bo w każdej chwili jakiś kamień może zwalić się na głowę. Chodzenie  w pojedynkę w takie ruiny położone kilometry od ludzkich siedzib i porośnięte irlandzkim bluszczem nie zawsze jest mądre, ale dostarcza wyjątkowych wrażeń… Telefon komórkowy nie zadzwoni sam po pomoc...


Można znaleźć miejsca, gdzie aż strach przebywać samemu, gdzie leżą kości i puszki po piwie... Nie wiadomo, kto tutaj bywa... 


Ja na pewno takie miejsca będę wciąż odwiedzał, tu jest tak daleko od wiadomości ze świata... W tych miejscach już wszystko było...  


Bluszcze oprócz ruin opanowują wszystkie drzewa, murki przydrożne i stare kościoły, które stały się cmentarzami, gdzie mało kto już zagląda... 
  
Nie zliczę już ile widziałem podobnych miejsc. Dla mnie porośnięte bluszczem ruiny są takim samym irlandzkim klimatem, jak celtyckie krzyże czy okrągłe wieże. Takim samym jak koniczynka wyrastająca gdzieś spośród bluszczu...
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O CZYM JEST TEN BLOG

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...