niedziela, 30 maja 2010

Opactwo Ross Errilly Friary

Czasem się gubię w różnicach, co było kiedyś friary, co priory a co abbey. Teraz  wszystkie ruiny wyglądają podobnie… Ale z całą pewnością Ross Errilly Friary to największe ruiny, jakie do tej pory widziałem w Irlandii. Ruiny klasztoru niedaleko Headfort w hrabstwie Galway są jednymi z lepiej zachowanych w kraju i robią naprawdę duże wrażenie. Leżą na uboczu, najwygodniejszy dojazd jednośladem. Wstęp do historii Irlandii jest wolny.
  
Średniowieczny katolicki klasztor dał schronienie rannym protestantom, pokonanym w bitwie w Shrule w 1642 roku w burzliwych czasach Irish Rebellion. 100 lat wcześniej angielski król Henryk VIII sprzeciwił się papieżowi, bo ten nie zgadzał się na ciągłe rozwody króla. Chciał swoją religię wprowadzić również tu. Na szczęście franciszkanie zachowali zdrowy rozsądek i nie zważając na wyznanie protestantów poszkodowanych w bitwie opatrzyli ich, nakarmili, zakwaterowali, a potem bezpiecznie odesłali do anglikańskiej Anglii. Zrobili to pomimo, że w 1538 roku dekretem Henryka VIII uwięziono ponad 200 mieszkających tu mnichów, a niektórych skazano na śmierć. Pamiątki tych wydarzeń można do dziś odnaleźć w tych ruinach.
 
The Ross Errilly Friary założone zostało w 1351 roku, w XV wieku jeszcze je rozbudowano. Spacerując po ogromnych ruinach zastanawiałem się, co skłaniało tych mężczyzn do zamknięcia się w klasztorze na całe życie bez kobiet.
  
Oprócz kobiet mieli tam wszystko, co mnichom potrzebne. Studnię, obecnie zasypaną. Akwarium ze świeżymi rybami łowionymi w pobliskiej Black River. Wielką kuchnię i olbrzymi refektarz. Dormitoria – cele przeznaczone do spania na piętrach – już niedostępne dla zwiedzających. W kamiennych pozostałościach śpią teraz kruki. Mnisi udając się na spoczynek mijali setki lat temu tę oto rzeźbę. Kamienna rzeźba została, schody nie przetrwały w całości.
  
W samym środku klasztoru znajdował się teren przeznaczony na medytacje. Wokół wewnętrznego ogrodu oddzielonego od korytarzy kolumnadami spacerowali mnisi stukając miarowo po kamiennej posadzce swoimi drewnianymi sandałami.
  
W XVI wieku klasztor przechodził trudne czasy. Najpierw królowa Elżbieta I skonfiskowała klasztor, potem go oddała znowu franciszkanom, którzy kilka lat później zostali znowu wypędzeni. Pod koniec XVI wieku irlandzki książę Earl of Clanrickarde odkupił klasztor od korony by zwrócić go franciszkanom. Kilka lat potem znowu mnisi zostali wygnani, a w klasztorze zamieszkali żołnierze angielscy mordując katolickich mnichów i plądrując co się dało. Franciszkanie wrócili znów do swojego klasztorzu kilkadziesiąt lat później, a wkrótce potem, w 1642 roku, przyjęli owych protestanckich nieszczęśników spod znaku Cromwella  pobitych pod Shrule lecząc ich rany i wysyłając potem do ich domów w Anglii. Ich zapomniane groby znajdują się w dawnym ogrodzie.
  
W XVII wieku Ross Errilly Friary również kilka razy zmieniało właścicieli spierających się co do tego, jak wierzyć w Boga. W XVIII wieku mnisi w akcie protestu przeciwko takiemu traktowaniu przenieśli się na nie istniejącą już dziś wysepkę na pobliskiej rzece, gdzie zbudowali sobie z drewna i kamieni małe cele i żyli tam dzięki dobrym ludziom z sąsiedztwa, którzy przez drewniany mostek dostarczali im pożywienie. Przez kilkadziesiąt lat co niedzielę odprawiali na swojej wyspie nazwanej wtedy "Friars Island" nabożeństwa dla okolicznych mieszkańców. Ci, którzy w tym czasie umarli grzebani byli na terenie swojego opactwa popadającego stopniowo w ruinę. Zajmowali się tym trzej dyżurni mnisi, którzy ostatecznie opuścili klasztor dopiero w 1832 roku.
W ruinach klasztoru Ross Errilly Friary pamiętającego większość historii Irlandii jest oczywiście masa płyt nagrobnych i grobowców z różnych okresów. 
  
Obecnie Ross Errilly Friary jest pod opieką Heritage Ireland i OPW jako jedno z miejsc, które jest historycznie ważne dla Irlandii. Cieszę się, że tam byłem i że mogłem Wam je przedstawić wraz z krótką historią tego miejsca.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O CZYM JEST TEN BLOG

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...