poniedziałek, 20 lipca 2009

Spotkanie z leprechaunem

Od ciągłego chodzenia po moim sklepie popsuły mi się nieco buty. A że to bardzo dobre buty były, to nie poszedłem od razu kupić sobie nowych tylko chciałem znaleźć szewca. Niestety. W Irlandii trudno znaleźć szewca, podobnie jak zegarmistrza i optyka naprawiającego oprawki. Ludzie przyzwyczaili się do kupowania nowych rzeczy. Bo ludzi generalnie na to stać.

Ale ja się uparłem i poszukałem w Internecie. Irlandzki szewc to właśnie leprechaun, po irlandzku leipreachán. Właściwie to można o nim tylko poczytać w mitologii celtyckiej, a nawet wcześniejszej, bo spotkać go jest niezwykle trudno. Jednakowoż mnie się udało, o czym za chwilę.

Leprechaun wygląda jak stary karzeł, jest wielkości choinki za € 9,99 którą można kupić już teraz w każdym supermarkecie. Podstawowym elementem jego stroju jest kapelusz oraz krótkie spodnie, kamizelka, pończochy i dobre buty ze sprzączkami. Musi się w końcu jakoś wyróżniać jako szewc. Poza tym ma brodę i wąsy śmierdzące tytoniem z fajki.

Irlandzcy poeci, rówieśnicy Mickiewicza, opisują go jako złośliwego człowieczka ubranego na czerwono. Nie wiem od kiedy, ale teraz wszystkie leprechauny w sklepie z pamiątkami są zielone. Mnie to nie dziwi. W Polsce na południu leży już śnieg, a tu zielono.... aj, jak zielono. Chociaż czasem pada deszcz.

No więc idę sobie ciemną nocą w pobliskie ruiny czegoś, co nie wiem czym było zanim się zamieniło w ruinę. Nadsłuchuję nocnych odgłosów, czekam na dźwięki stukania w podeszwę buta. Podobno w nocy pracują a w dzień śpią, jak to elfy.

Po kilku godzinach widzę w oddali małe światełko. Zdejmuję buty, żeby nie skrzypiały. Podchodzę bliżej. Jest! Siedzi przy małym ognisku, pali fajkę i pije Guinnessa. Wygląda na nieźle naprutego. Na ziemi stoi jakiś boombox i głośno gra muzyka. The Dubliners & The Pogues - Irish Rover. Znam i lubię ten klimat. Myślę sobie, że mam szczęście i nikłą szansę, żeby mój los się w końcu odmienił.

Bo po drodze przypomniałem sobie, że te złośliwe i wredne leprechauny wiedzą, gdzie są ukryte skarby. Strzegą ich bardzo i mówi się, że te skarby są po drugiej stronie tęczy. Czyli bardzo trudno do nich dotrzeć. Postanawiam, że mi się MUSI udać. Będę gadał z nim ostro.

Kiedy łapię go za szyję i zaczynam dusić, od razu mówi, że nie powie, gdzie jest skarb. W ogóle nie zauważa moich związanych sznurówkami butów zawieszonych na szyi. Faktycznie ma na sobie zieloną kamizelkę i zielony kapelusz. Wokół ze dwadzieścia puszek po Guinnesie z plastikowymi kulkami w środku. Dociskam gościa mocniej. I jeszcze mocniej.

Cóż, jestem z siebie zadowolony. Pokazał gdzie to było zakopane, może nie aż tak wiele, ale wystarczy, żeby pospłacać moje długi. I dlatego teraz obiecuję, że nie będę tu już przynudzał, jak mi to źle, bo komornik puka jeden i drugi. Pieprzyć ich i fora ze dwora. Ja tu przyjechałem normalnie żyć i zaczyna mi się to powoli udawać.

W końcu zapomniałem o tych moich butach. A tam, kupię sobie nowe.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O CZYM JEST TEN BLOG

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...