Księga
 z Kells czyli Book of Kells to manuskrypt z IX wieku, jedno z najlepiej
 zachowanych dzieł średniowiecznej sztuki religijnej. Jest jednym z 
najważniejszych zabytków chrześcijaństwa zachowanych do naszych czasów. 
Księga jest napisana po łacinie, zawiera teksty czterech Ewangelii, 
właściwie prawie czterech, bo tłumaczenie oryginału Ewangelii św. Jana 
przerwali Wikingowie. Mnisi z klasztoru św. Kolumbana (przekładający 
Wulgatę św. Hieronima) musieli spakować swoje kredki i uciekli do 
Irlandii nie zważając, co Hieronim na to powie. 
Wikingowie
 nie znali kredek ani Ewangelii i nie uznawali żadnych tłumaczeń, więc 
nie rozumieli, dlaczego mnisi mieszkający na wyspie Iona u wybrzeży 
Szkocji tak pracowicie przez lata ilustrowali swoje święte księgi. 
Book
 of Kells można oglądać dziś w Dublinie, w Starej Bibliotece Trinity 
College. Księga nie zmieniła się za wiele przez te ponad tysiąc lat. Nie
 pisałbym pewnie o tym, gdybym nie mieszkał w Kells, tuż za murem 
klasztoru, gdzie przez jakieś 700 lat ta księga była przechowywana.
Kredki,
 czyli atramenty mnichów były w czterech kolorach: czarnym, czerwonym, 
fioletowym oraz brązowym, który czasem z czasem zmienił się w żółty. 
Dzięki tym właśnie kolorom Book of Kells jest dziś jednym z najlepiej 
zachowanych i najbardziej bogato ilustrowanym egzemplarzem Ewangelii. W 
Dublinie można obejrzeć ten jedyny na świecie egzemplarz, natomiast w 
muzeum w Kells wystawiona jest doskonała podróbka pod kuloodpornym 
szkłem. Wycieczki ze Szwecji nawet nie wiedzą, że patrzą na falsyfikat. 
A wystarczyłoby się przejechać do Dublina, do Trinity College i  za parę euro obejrzeć oryginał...
Tłumaczenie
 daje pewne możliwości ale również niebezpieczeństwa. Tłumacząc coś 
bierzemy na siebie odpowiedzialność. Mnisi w wyspy Iona tłumaczyli, ale 
też popełniali błędy. Czasem opierali się bardziej na własnej zawodnej, 
jak zwykle pamięci, niż na wzorcu św. Hieronima. Dlatego słowo „gladium”
 (miecz) potraktowali jako „gaudium” (radość). Wiec w Mat. 10:34 
zamiast „Nie przyszedłem, żeby przynieść pokój, ale miecz” wyszło im: 
„Nie przyszedłem,żeby przynieść pokój, ale radość”. W kontekście 
kolejnych wersów to tłumaczenie traci wartość. W 
tamtych czasach kapłani często recytowali z pamięci teksty z Księgi, 
która leżała przed nimi zamknięta, bo spełniała jedynie funkcję 
liturgiczną.
Dzięki
 pracowitym mnichom z wyspy Iona estetyka „Book ofKells” była ważniejsza
 niż jej użyteczność. Jeżeli ktoś chce dowiedzieć się czegoś więcej o 
Book of Kells, zapraszam do netu. Ewentualnie trochę dalej, do Kells. 
Mogę oprowadzić. Będziecie to mieli jak na talerzu.
 
 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz