Ten wpis dedykuję Pani Basi, mojej Sąsiadce. Znaliśmy się
 przez całe moje życie, prawie dwa lata temu pożegnała mnie, kiedy 
wyjeżdżałem za granicę. Od tamtej pory poznawała Irlandię moimi oczami. 
Tego miejsca już niestety nie obejrzy.
Znalazłem
 to miejsce przypadkiem, jadąc do klienta zobaczyłem w światłach 
reflektorów charakterystyczny symbol, na widok którego zawsze cofam, 
choćbym się śpieszył nie wiem jak. 
  
Kurhan
 w hrabstwie Meath wznieśli ludzie nie znający jeszcze żelaza około 5000
 lat temu. Położony jest na wzniesieniu, około 15 kilometrów od Newgrange, najbardziej znanego grobowca korytarzowego z tego okresu.
 Nieco dalej leżą kopce w Loughcrew. Do Newgrange dostać się można 
wyłącznie z przewodnikiem, kupując bilet i jadąc autobusem wycieczkowym.
 Loughcrew jest za darmo, przewodnik i latarka również. Fourknocks jest jeszcze inne.
Wracam
 tam ponownie, już za dnia. Pan Fintan jest zaskoczony, że spotkał 
Polaka, który tak dobrze mówi po angielsku, to stary farmer, miał 
kontakt pewnie z ludźmi, którzy opiekowali się jego krowami, kiedy tu 
jeszcze byli. Pewnie też nigdy w swoim długim życiu nie widział Polaka w
 gajerze. Depozyt za klucz - 20 euro, klucz trzeba zwrócić do 18.00. 
Starczy czasu, żeby sobie klucz dorobić :)
Przy
 pasterskiej drodze jest mała zatoczka, mogę zaparkować i mieć nadzieję,
 że jakiś traktor nie zawadzi o mojego srebrnego szerszenia. Typowe 
"owcoodporne" schodki prowadzą na wąską ścieżkę pomiędzy prywatnymi 
pastwiskami. Dziedzictwo kulturowe Irlandii jest otoczone siatką. 
Fourknocks to w celtyckim Fuair Cnocs - znaczy Chłodne Wzgórza.
|  | 
| Zdjęcie zapożyczone z www.knowth.com | 
     
Drzwi
 do megalitycznego grobowca otwieram kluczem pożyczonym od pana Fintana i
 całkiem samemu, ze swoją latarką wchodzę do środka, na spotkanie z 
duchami kilkudziesięciu pochowanych tu 5 tysięcy lat temu ludzi, z 
ciemnością i własnym... lękiem?
Krótki
 korytarz prowadzi mnie do środka. Centralne miejsce jest okręgiem o 
średnicy moich 20 stóp w butach. Jest ogromne! W Newgrange mieści się 
tylko 15 osobowa wycieczka, w grobowcu Loughcrew tylko 6 osób. Tutaj 
jestem całkiem sam w wielkim kamiennym kręgu, gdzie na stypie można by 
ugościć ze 100 ludzi. Wokół mnie tylko kamienie rzeźbione ręką człowieka
 neolitu zamykane kluczem który nerwowo drgając leży w mojej kieszeni. 
 
 
Światło
 dzienne wpadające do starego grobowca jakoś mi nie pasuje. Zamykam 
drzwi od środka. Cisza, która tu zapada jest po prostu ABSOLUTNA. 
Latarką oświetlam kamienie, robię ostatnie zdjęcie i pada mi bateria w 
aparacie. 
Inne lepsze zdjęcia są tu.  
 
 Potem wyłączam również latarkę. Zaczyna się... wieczność.
 
Potem wyłączam również latarkę. Zaczyna się... wieczność. 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz