KARTY

środa, 29 czerwca 2011

Jeszcze dolmeny - Leac an Scail, Browne's Hill i Brehons

Trzy dolmeny, które dziś przedstawiam są w Irlandii wyjątkowe. Pierwszy jest najwyższy, drugi jest najcięższy, a trzeci najbardziej strzeżony. Gdyby ktoś chciał sobie przypomnieć: co to takiego jest dolmen.


Najwyższy w kraju dolmen znalazłem pośród zielonych pastwisk i mlecznych farm na granicy hrabstwa Kilkenny i Waterford. Na tutejszych wąskich drogach oprócz przypadkowych samochodów można spotkać głównie stada bydła poganiane przez farmerów w terenowych autach oraz wielkie cysterny zbierające wieczorne mleko. Dolmen "Kamień Wojownika" - czyli Leac an Scail stoi pośród zarośli i drzew w pobliżu rzeki Suir. 


Dla pokazania wielkości całej konstrukcji potrzebowałem sobie zrobić kilka zdjęć z dolmenem. Ponieważ byłem akurat sam - niezbędne było wykonanie kilku ewolucji poczynając od ustawienia aparatu i samowyzwalacza na 10 sekund a kończąc na przetoczeniu się pod elektrycznym pastuchem. 

 
Dolmen Leac an Scail (inna nazwa to Kilmogue Portal Tomb) ma ponad 4 metry wysokości, a wejście do niego - prawie 3 metry. Wojownik, dla którego wybudowano tysiące lat temu ten grobowiec musiał być naprawdę wielki... 

  
Drugim dzisiejszym olbrzymem jest dolmen Browne's Hill (albo Brownshill) stojący w okolicy miasta Carlow, najcięższy tego typu pomnik w Europie. Kamień szczytowy (capstone) waży około 150 ton. 
  
Ogromny granitowy blok przykrywa konstrukcję, której prawdziwe znaczenie i przeznaczenie tak naprawdę wciąż pozostają w sferze domysłów. Wiadomo tylko, że dolmeny były w epoce neolitu grobowcami. Wejście do dolmenu kierowano w stronę wschodu słońca, aby wschodzące promienie ożywiały na nowo duszę...
  
Browne's Hill stoi pośród łąk i pól, żadne drzewa ani krzaki nie zakrywają widoku. W pobliżu jest nawet kilka ławeczek, więc można sobie odpocząć przed dalszą podróżą.  
  
Okolice tego dolmenu nigdy nie zostały poddane badaniom archeologicznym. Podobnie było w przypadku dolmenu Leac an Scail. Jeżeli pod tymi głazami grzebano kiedyś ludzi, to szczątki wciąż tam spoczywają. Straszne co?

W przypadku ostatniego na dziś kamienia było zupełnie inaczej. Dolmen Brehons Chair był bardzo dobrze zbadany, ponieważ stoi dziś pośrodku strzeżonego osiedla w Dublinie. To co pod nim znaleziono przeniesiono do Muzeum Archeologii, kamienie natomiast zdobią przystrzyżony trawnik tuż koło boiska piłkarskiego na osiedlu z bramą na kod.  
  
Brehon's Chair jest dolmenem niekompletnym, bo jak widać na zdjęciach - zginął mu najważniejszy - poziomy kamień. Mimo to stanowi ciekawy dodatek do tego osiedla, a w nocy jest chyba ciekawie oświetlony, bo wokół niego ukryte w ziemi są lampy. Jak kiedyś znowu będę tamtędy przejeżdżał to sprawdzę.    
 

Przeczytaj też:

czwartek, 23 czerwca 2011

Opowieści z krypty - Galway

Opowieści z krypty to nowy cykl na moim blogu. Dziś pierwsza część. Zapraszam.
_______________________________

Lincz jako bezwzględny samosąd wykonany na podejrzanym wbrew opinii sądu lub całkowicie poza sądem ma całkiem długą tradycję. Odkryłem, że nazwa tej formy wymierzania sprawiedliwości pochodzi od nazwiska burmistrza średniowiecznego irlandzkiego miasta Galway, niejakiego Jamesa Lyncha Fitzstephena. Oto związana z tym historia.

Był rok 1493. W kościele Św. Mikołaja w Galway w swojej ławce klęczał burmistrz - James Lynch Fitzstephen. Modlił się o szczęśliwy powrót z Hiszpanii swojego syna, Waltera. Miał wrócić z dużym transportem hiszpańskiego wina, którym burmistrz zwykł zapełniać swą piwnicę. 
  Hiszpański Łuk - Spanish Arch - Galway
Tymczasem młody Lynch Fitzstephen wracał z winem, ale nie sam. Otóż będąc w owej delegacji przehulał z senioritami prawie wszystkie ojcowskie pieniądze przeznaczone na wino. Dlatego dla zabezpieczenia całej transakcji hiszpański kupiec wysłał w drogę powrotną swojego syna, Fabricio. Młodzieńcy po drodze zaprzyjaźnili się, jednak dalsze wydarzenia pokazały, że była to ich pierwsza i ostatnia wspólna podróż.
  
Młody Walter pokazał hiszpańskiemu gościowi całe średniowieczne Galway, zabrał go na Klify Moheru, przedstawił go również swojej narzeczonej, sympatycznej Agnes. Niestety gorący Fabricio zaczął do niej smalić cholewki, więc na słynnej irlandzkiej gościnności pojawiła się głęboka rysa, a w sercu Hiszpana pojawił się nóż.
  
Burmistrz nie mógł tej zbrodni puścić płazem. Jego syn już dwukrotnie wystawił na szwank dobre imię Lyncha. Oddał sprawę do sądu, jednak żaden z sędziów ani przysięgłych nie chciał skazać syna burmistrza. Niezadowolony Lynch powiesił więc własnego syna w oknie przy ulicy tuż za katedrą.
  
Resztę życia James Lynch Fitzstephen spędził w zgryzotach w swoim zamku, który do dziś stoi przy Shop Street w Galway i jest najstarszym w Irlandii budynkiem wykorzystywanym w celach komercyjnych – mieści się tu oddział banku AIB. 
  
Do tej samej katedry, w której w 1493 klęczał burmistrz Lynch rok wcześniej zawitał pewien żeglarz z Hiszpanii nazwiskiem Kolumb, który wybierał się na zachód w poszukiwaniu najkrótszej drogi do Indii. Ta katedra stoi w Galway do dziś, nosi imię św. Mikołaja z Mirry - patrona żeglarzy. Jest najstarszym średniowiecznym kościołem parafialnym w Irlandii. 
  
Hiszpańskich wątków w Irlandii jest całe mnóstwo, być może pojawią się one za jakiś czas w tym miejscu. O hiszpańskiej Wielkiej Armadzie, która rozbiła się u wybrzeży Irlandii w 1588 roku. O hiszpańskich centowych monetach w naszych portfelach, które ważą więcej niż inne centy. O hiszpańskiej inkwizycji, która nie dotarła do Irlandii. O tym dlaczego Hiszpanie nie pracują w Irlandii ale chętnie wydają tu pieniądze. I tak dalej. 

sobota, 18 czerwca 2011

Wywiady, autografy... :)

Dziś zamiast zdjęć proponuję posłuchanie paru dźwięków z irlandzkiego pubu, które staram się skutecznie zagłuszać :) 
Wywiad z Waszym ulubionym Pendragonem na stronie podkastu Przemka www.braksygnalu.pl 

A do poczytania - wcześniejsze wywiady ze mną:

Irlandzkie tajemnice na stronie www.tanie-loty.com.pl

Tam mieszkam - Irlandia na stronie www.bankier.pl

Parada w dniu św. Patryka - na stronie www.onet.pl

Autografy w przygotowaniu :)

środa, 15 czerwca 2011

Kilree - muzeum pod gołym niebem

Kilree w hrabstwie Kilkenny jest uroczym przykładem, jak średniowieczne irlandzkie zabytki prezentują się tysiąc lat po tym, jak zostały wzniesione. Przy wiejskiej drodze nawet nie ma gdzie zaparkować, a na bramie wisi ostrzeżenie, że po pastwisku może biegać byk. Za pastwiskiem jest druga bramka - za nią nie powinno być już byków. Jesteśmy na terenie objętym ochroną państwową, tu właśnie jest część dziedzictwa kulturowego Irlandii. To muzeum pod gołym niebem.
  
Okrągła wieża w Kilree stoi na skraju ogrodzonego starego cmentarza, pełnego gęstych drzew i szeleszczących w poszyciu odgłosów. Ma 27 metrów wysokości i różni się nieco od wież z podobnego okresu, czyli z IX-XII wieku. 

 
Na samym dole ma nietypowy cokół, a na szczycie - blanki. Jeszcze ciekawsze są drzwi, które w okrągłych wieżach umieszczane były zazwyczaj wysoko, aby nieproszonym gościom utrudnić dostęp. Tutaj wejście do wieży znajduje się tylko 1,60 metra nad ziemią. W tej sytuacji poczułem się zachęcony do wejścia do środka.  

  
Stanąłem ostrożnie na grubej warstwie starych gniazd, które przez lata spadały na dół. Pomiędzy nimi leżało kilka kamieni, które też kiedyś spadły z góry. Przyjrzałem się im uważnie i podniosłem głowę.
  
Słońce wpadało przez małe okno na wysokości kilku metrów i oświetlało wnętrze prawie 30-metrowej okrągłej wieży zbudowanej w czasach Mieszka I. Patrzyłem na te kamienne ściany, na ten otwór na szczycie, na wejście do wieży i wyobrażałem sobie te czasy, kiedy wieża w Kilree pełna była mnichów i ich skarbów. Na pomostach połączonych drabinami stały worki z ziarnem, wysokie drewniane beczki z wodą, ilustrowane manuskrypty i bogato zdobione naczynia liturgiczne. Nie widziałem ich - ale te wszystkie rzeczy tam były.
  
W muzeach czasem zdjęcia się nie udają. Nie chciałem przedłużać sesji zdjęciowej wewnątrz tego muzeum, bo z góry mógł w każdej chwili zlecieć kolejny kamień poruszony ptasimi skrzydłami i mogła to być moja ostatnia wieża. Nie wiadomo, kiedy by mnie w ogóle pośród tych gniazd znaleźli.
  
Tuż obok wieży, na terenie całkowicie kontrolowanym przez byka (strażnika tego muzeum nie miałem okazji zobaczyć nawet z daleka), stoi High Cross - celtycki krzyż z XI wieku. To kolejny irlandzki zabytek, dokładnie sfotografowany i skatalogowany w Archiwum Narodowym. Stoi przy nim tabliczka informująca, że ten kamienny krzyż jest pod ścisłą ochroną. Blisko trzymetrowy krzyż wykonany z piaskowca jest dość zniszczony, przynajmniej jeśli chodzi o płaskorzeźby; ktoś kto się na tym nie zna nie potrafiłby na nich rozróżnić Adama od Ewy.
  
W tym muzeum pod gołym niebem nie ma wielu zabytków, jednak te, które tu od 1000 lat stoją zasługują na to, by się przy nich na chwilę zatrzymać.
 

piątek, 10 czerwca 2011

Filmy irlandzkie - porachunki z kościołem

Kiedy w 1992 roku gazety w Irlandii ogłosiły, że biskup Galway Eamon Casey ma dorosłego syna ze swoją gospodynią - szacunek Irlandczyków do Kościoła Katolickiego trochę zmalał a liczba powołań do seminarium spadła. Pojawiły się natomiast książki i filmy ukazujące ponure oblicze irlandzkiego duchowieństwa. Przedstawiam dziś trzy bardzo dobre, wstrząsające filmy poruszające ten temat.    
      
The Butcher Boy - 1997 (Chłopak rzeźnika). Małe irlandzkie miasteczko, lata 60. Bystry i pyskaty chłopak nie ma lekkiego życia, najpierw umiera jego matka wariatka a potem ojciec alkoholik. Pojawia się poprawczak ze zboczonymi zakonnikami, pojawia się też Matka Boska (Sinead O'Connor), rzeczywistość miesza się z urojeniami a chłopak rzeźnika wciąż szuka swego miejsca gdzieś pomiędzy okrucieństwem a samotnością. Interesująca narracja, dobra muzyka, świetne dialogi, inteligentny humor.   


Magdalene Sisters - 2003 (Siostry Magdalenki). Do zakładu prowadzonego przez brutalne i bezwzględne zakonnice trafiają trzy dziewczyny - Margaret zgwałcona przez swojego kuzyna, Rose, którą ojciec zmusił do oddania do adopcji nieślubnego dziecka oraz Bernadette, którą dyrektor szkoły po prostu uznał za prowokującą swoją urodą. W Irlandii jest rok 1964 ale w więzieniu dla nastolatek panują średniowieczne metody. Przerażający obraz przeżyć młodych kobiet, które (jak pokazało życie) po opuszczeniu murów zakładu pozostały katoliczkami. Film zajął drugie miejsce na liście filmów antykatolickich.

Song for a Raggy Boy - 2003 (Szkoła dla łobuzów). Irlandzki poprawczak prowadzony przez księży w roku 1939. Dla brata dyrektora - Johna wszyscy chłopcy są przestępcami i denegeratami, których należy brutalnie karać w imię boże, nawet krwawo. W nowym roku szkolnym pojawia się świecki nauczyciel, stara się zainteresować chłopców czymś więcej niż tylko przemocą, którą znają od podstaw. Uczy ich liter, pokazuje czym jest poezja, próbuje ich zrozumieć przez co wchodzi w konflikt z bratem Johnem. Przejmujący i wzruszający film.

środa, 8 czerwca 2011

Mroczny szpaler - Dark Hedges

Pośród wszystkich dróg Irlandii Północnej jedna wyróżnia się tak jakby bardziej. Na wąską wiejską drogę znaną jako Dark Hedges natknąłem się przeglądając zdjęcia na Fotoirlandii. Ustalanie gdzie to jest zajęło trochę czasu, bo w internecie często powielany jest błąd w nazwie pobliskiej miejscowości.      
  
Wiedziałem już, że jest to najczęściej fotografowany kawałek Irlandii Północnej poza Groblą Gigantów i wiszącym mostem, więc widok 14 motocyklistów robiących sobie tam zdjęcia wcale mnie nie zdziwił. 
  
Dark Hedges tworzą drzewa bukowe posadzone wzdłuż wąskiej drogi około 300 lat temu. Mroczny szpaler ma długość około 500 metrów, jest się gdzie zatrzymać żeby zaczekać na lepsze światło, człowieka z psem, albo tęczę.  
  
Wiele świetnych zdjęć tego miejsca można znaleźć w sieci, na okładkach magazynów fotograficznych, w albumach lub w galeriach. Dark Hedges, hrabstwo Antrim.
 

niedziela, 5 czerwca 2011

Wywiad ze mną - Piotr, człowiek z kamienia

Rozmowa, którą przeprowadził ze mną Przemek Szczepaniuk, autor podkastu Brak Sygnału. Spotkaliśmy się w pubie w Ballbriggan, wypiliśmy po kawie a wcześniej odwiedziliśmy jeden z grobowców sprzed 5000 lat. Zapraszam do posłuchania.  

piątek, 3 czerwca 2011

Opactwo w Kells

Opactwo w Kells znajduje się w typowo irlandzkich okolicznościach przyrody.    
  
To nie jest to samo miejsce, które słynie z księgi z Kells (w hrabstwie Meath) - starego ilustrowanego manuskryptu. Tym razem zatrzymałem się w dużo mniejszym Kells w hrabstwie Kilkenny aby zobaczyć rozległe ruiny XII-wiecznego klasztoru.
  
Już z daleka widać, że musiała to być porządna forteca. Klasztor wybudowano w 1193 roku a mury obronne i wieże zostały wzniesione w kolejnym wieku. Długie mury i wieże zachowały się prawie w całości. To miejsce znane jest również jako "siedem zamków Kells". To dość nietypowe połączenie zamku i klasztoru. 
  
Wśród zabudowań klasztornych trwają prace konserwatorskie. Wykopaliska archeologiczne na terenie tego opactwa były największymi jakie w Irlandii kiedykolwiek podjęto. Katalog znalezisk z Kells liczy około 20 tysięcy przedmiotów. Myślę, że kiedyś będą tu sprzedawać bilety. Mury będzie można znowu wykorzystać.   
  
Wielki plac pomiędzy siedmioma wieżami był wykorzystywany między innymi jako miejsce do rozstrzygania sporów. Mury są bardzo grube, widać to zwłaszcza w otworach okiennych.    
  
Opactwo zakończyło swój żywot w 1540 roku w wyniku aktu o rozwiązaniu wszystkich klasztorów wydanego przez króla Henryka VIII. Wtedy właśnie powstał kościół anglikański, niezależny od Rzymu.  
  
Wszystkim miłośnikom irlandzkich ruin polecam ten właśnie widok - kiedy wjeżdża się do Kells od strony Stoneyford - po prawej stronie zaraz za kamiennym murkiem i stadem owiec - no po prostu jest to piękny widok.

Zagadka piorunów

W różne punkty kuli ziemskiej wali jednocześnie około 4 tysięcy piorunów na minutę. Z pewnych względów pioruny, grzmoty i błyskawice omijają Irlandię. Ciekawe dlaczego...

KaeF zadedykował mi swoją „zagadkę parzonej kawy”,
więc teraz ja dedykuję jemu „zagadkę pioruna”, 
tym bardziej że to on sam podał mi ten temat 
jakiś rok temu.

Każdy kto jakiś czas mieszkał na Zielonej Wyspie może potwierdzić, że do policzenia usłyszanych tu w ciągu roku piorunów wystarczą palce jednej ręki. Sam usłyszałem pierwszy grzmot w chmurach w zeszłym tygodniu, a mieszkam tu już prawie 4 lata. 
  
Na początek postanowiłem zasięgnąć opinii naukowców, więc skontaktowałem się z Met Eireann – czyli irlandzkim Instytutem Meteorologii i Gospodarki Wodnej. W odpowiedzi otrzymałem wyczerpujące wyjaśnienia dotyczące zjawiska wyładowań atmosferycznych oraz tabele z wynikami pomiarów uderzeń piorunów w ciągu ostatnich 30 lat pobranych ze wszystkich 14 stacji meteorologicznych w kraju. Na tej podstawie mogę stwierdzić, że np. nad miastem Cork na południu kraju wali średnio 3,7 pioruna rocznie co oznacza około 1/100 pioruna dziennie. Nie sposób nie zauważyć, nieprawdaż? 
  
Pierwszym odnotowanym w irlandzkich księgach piorunem był śmiercionośny grzmot, który zmienił oblicze kraju na zawsze. Świadkami tego wydarzenia byli pielgrzymi wchodzący - jak zwykle boso - na świętą górę Irlandii w pamiętnym roku 1113. Piorun zabił wówczas tak wielu pielgrzymów, że Kościół natychmiast zmienił porę wielkanocnej bosej pielgrzymki na święty szczyt. Od tamtej pory na Świętego Patryka wchodzi się w okresie, kiedy pioruny statystycznie w Irlandii prawie nie istnieją. 
  
Dzięki temu jednemu piorunowi z 1113 roku Irlandia stała się jedynym krajem na świecie, gdzie pamiątkę 40-dniowego postu wielkanocnego celebruje się PO Wielkanocy a dokładnie w ostatnią niedzielę lipca – tzw. Reek Sunday. Św. Patryk na pewno widział to w swoich wizjach podczas owej głodówki. 
  
Piorun tradycyjnie symbolizuje wpływ sił niebieskich na sprawy ziemskie, uderza więc w najwyższe punkty terenu. Od dziecka słyszałem, że podczas burzy nie należy się chować pod drzewami. Gdybym jako dzieciak chował się w Irlandii, mówiono by mi żebym unikał okrągłych wież. To one od ponad 1000 lat są najwyższymi punktami w Irlandii. One były najbardziej narażone na trafienia i one właśnie najbardziej od piorunów ucierpiały. Niektóre straciły tylko dach, inne zostały brutalnie rozpołowione przez pioruny lub doszczętnie zniszczone.
  
Z czasem pioruny zaczęły eliminować coraz większą ilość dumnych irlandzkich wież, dlatego dzięki wynalazkowi Beniamina Franklina te historyczne budowle zostały objęte państwową ochroną piorunochronową. 
    
W lipcu 2010 (czyli kiedy piorunów w Irlandii statystycznie prawie nie ma) we Włoszech padł światowy rekord piorunów – 25 tysięcy w ciągu jednej nocy! Rekord zapisano w księdze Guinnessa. Guinness jako Irlandczyk na pewno by to docenił. Obecnie jest pochowany pod irlandzką okrągłą wieżą zniszczoną kilkaset lat wcześniej właśnie przez jakiś zabłąkany piorun.
    Zniszczona wieża w Oughterard, obok której pochowany jest Arthur Guinness.
Jak każdy rzadki i wyjątkowy okaz również irlandzki piorun doczekał się grona badaczy i pasjonatów. Kontaktują się ze sobą poprzez stronę www i wykorzystują własnoręcznie zbudowane urządzenia namierzające pioruny. To Poszukiwacze Irlandzkich Piorunów oraz ich „lightning detectors”.
  
Natrafiłem na różne dziwne i fantastyczne teorie, które tłumaczą tak rzadkie występowanie piorunów w Irlandii. Teoria najprostsza – Irlandia jest wyspą więc jest nieuziemiona. A piorun wali przecież w Ziemię. Więc w Irlandię nie trafiają.
   
Druga teoria opiera się na paramagnetycznych i diamagnetycznych właściwościach kamieni, których przecież w Irlandii mnóstwo (wiem o tym chociażby ze swojego bloga). W szybkim skrócie – wszystkie te kamienne kręgi, menhiry i okrągłe wieże z kamienia są zbudowane przez druidów jako paramagnetyczne i diamagnetyczne osłony zabezpieczające wyspę przed silnymi wyładowaniami elektrycznymi. 
  
Trzecią teorię znalazłem w reprincie książki z 1887 roku w bibliotece w Maynooth. Zdaniem Thomasa Grimshawa, pioniera irlandzkiej meteorologii, za brak piorunów odpowiadają drgania wewnętrzne okrągłych wież, które jednocześnie tworzą najlepsze warunki do medytacji. 
  
Naukowcy z Met Eireann o których wspomniałem na początku wyjaśnili sprawę dość prosto – nad Irlandią nie tworzą się zbyt często duże różnice potencjałów w chmurach więc nie przeskakują pomiędzy nimi wyładowania czyli pioruny. Natomiast brak tych potencjałów tłumaczony jest właśnie wyspiarskim położeniem Irlandii – pomiędzy Oceanem Atlantyckim, lądem Europy i niebem ponad tym wszystkim. Czyli owa teoria o nieuziemieniu ma jakiś głębszy sens.
  
Szukając informacji na temat piorunów bardzo często natrafiałem na tropy prowadzące do tajemniczych związków piorunów z okrągłymi wieżami. Daje to do myślenia zważywszy, że Irlandia jest jedyną wyspą na świecie, gdzie stoją okrągłe wieże i jednocześnie prawie nie ma piorunów. 
 

Brak własnych zdjęć uzasadniam brakiem piorunów :)

środa, 1 czerwca 2011

Wyspy Aran - dziura robaka

Dziura robaka - Wormhole - Poll na bPeist to coś niesamowitego, dzieło natury utrwalone w klifie po zachodniej stronie Inishmore. W tym miejscu są trzy piętra klifów. Niektórzy uważają że najbezpieczniej jest popatrzeć na to z samej góry. Ja wybrałem środkowe piętro. 
  
Wormhole nie należy do głównych atrakcji Aranów, zdecydowanie jednak jest warta znalezienia i zobaczenia. Z głównej drogi biegnącej przez Inishmore prowadzą do niej drogowskazy. Irlandzką nazwę "Poll na bPeist" uzupełnia piktogram. 
  
Od znaku należy jeszcze przejść około 2 kilometrów przez surowy krajobraz zasłany wapieniem. Na kamieniach zaznaczono kilka czerwonych strzałek, które potem znikają i pozostaje iść na wyczucie trzymając się blisko brzegu. Dziura robaka jest na najniższym tarasie klifów, zalewanym przez fale podczas przypływu. 
  
Widok Wormhole z bliska przerósł moje oczekiwania. W ogromnym, idealnie prostokątnym basenie połączonym podziemnym kanałem z oceanem szafirowa woda delikatnie podnosiła się i opadała w rytm fal Atlantyku.   
  
Oczywiście muszę tam wrócić podczas sztormu. Ale nie będę stał na środkowym tarasie tylko na samej górze. Dziurę robaka możecie zobaczyć na moim filmie.