KARTY

wtorek, 25 marca 2014

12 dni w benedyktyńskim klasztorze

Spędziłem 12 dni w zakonie benedyktynów. Nigdy wcześniej o tym nie myślałem, ale okoliczności i niesamowita energia płynąca z opactwa Silverstream sprawiła, że to miejsce przyciągnęło mnie samo. Przeor Mark Kirby powitał mnie bardzo ciepło i przyjął pod swój dach. Dostałem jeden z pokoi gościnnych z łazienką. Rozpakowałem walizkę i poszedłem na dół przywitać się ze wszystkimi czterema na czarno ubranymi zakonnikami.




Historia opactwa Silverstream zaczęła się dwa lata temu, kiedy dwaj amerykańscy benedyktyni Dom Mark Kirby i Dom Benedict Andersen przenieśli się z Oklahomy do Irlandii, która w średniowieczu była miejscem wypełnionym klasztorami. Do dziś jest w tym małym kraju ponad 1000 (TYSIĄC) ruin monastycznych klasztorów założonych w okresie od V do XV wieku. Benedyktyni u których mieszkałem żyją według oryginalnej reguły zakonnej, którą stworzył św. Benedykt (żył w VI wieku). O przenosinach informował dwa lata temu Sławek.




Właśnie to mnie w opactwie urzekło, kiedy tam za pierwszym razem przyjechałem na zaproszenie Filipa. Czysta forma wczesnego średniowiecza w zasięgu ręki. Ja z Kościołem rozstałem się jakiś czas temu, jak pewnie wielu. Kościół dla mnie zupełnie stracił swój autorytet. To co przeżyłem w opactwie Silverstream było zupełnie nieoczekiwanym i bogatym doświadczeniem. Uważni czytelnicy mojego bloga na pewno wiedzą, że wczesne średniowiecze w Irlandii jest w bliskim kręgu moich zainteresowań. Zwiedzając średniowieczne ruiny zawsze wyobrażam sobie jak to mogło wyglądać w okresie ich świetności. W klasztorze Silverstream uzupełniłem swoją wiedzę i w towarzystwie tradycyjnych benedyktynów poczułem TO, czego mi od dawna w Kościele brakowało. 




Spędziłem 12 dni pośród tradycyjnych średniowiecznych mnichów, których mottem wciąż jest "módl się i pracuj". To proste określenie definiuje ich postawę wobec Boga i świata. Benedyktyni ślubują stałość, posłuszeństwo i ubóstwo. Stanowią rodzinę, która utrzymuje się wyłącznie z datków. We czterech muszą ogarnąć wszystkie obowiązki, które wiążą się z codziennym życiem - sami remontują stare opactwo, gotują, zmywają, witają gości herbatą i ciastem i od rana do wieczora modlą się po łacinie, tak jak ongiś bywało. Dzięki roztropności przeora Marka w opactwie panuje porządek.




Dzień w klasztorze zaczyna się o godzinie 5.05 od modlitwy zwanej matins. Msza św. odprawiana jest według klasycznego rytu rzymskiego czyli twarzą do ołtarza a tyłem do wiernych, po łacinie. Każdy dzień kończy się na spędzaniu razem czasu na rozmowach przy kominku, potem jest kompleta około 20.00. Po tej ostatniej modlitwie w klasztorze zapada Wielka Cisza, nie wolno się odzywać. Gdyby się paliło, to co najwyżej można szeptem powiedzieć "PALI SIĘ". Każdy dzień wypełniony jest modlitwami, pracą i czytaniem pism św. Benedyktyna oraz książek o życiu średniowiecznych mnichów wydanych jakieś 100 lat temu. 




W opactwie jest kilka dzwonów, każdy wzywa na inną okazję. Dźwięku dzwonu ogłaszającego posiłek nie słychać w pokojach gościnnych więc brat Finnian wychodzi przed bramę klasztoru i zaczyna dzwonić pod moim oknem. Zbiegam na sam dół do refektarza, gdzie wszyscy już czekają stojąc za swoimi krzesłami. Przeor Mark zaczyna modlitwę: "Benedictine...". Otwieram małą książeczkę i szukam tych gregoriańskich zaśpiewów po łacinie, próbuję odpowiadać. Na stoliku z kółkami stoją misy z gorącym posiłkiem przygotowanym przez samego przeora. Dom Mark podchodzi pierwszy, nakłada sobie na talerz, nalewa do szklanki wino i kiwa na mnie głową. Jestem gościem, więc teraz moja kolej. Po mnie Dom Benedict i brat Finnian. Brat Elizjah siada do małego stolika obok i zaczyna czytać, zje na samym końcu. Posiłek upływa w milczeniu, słuchamy kolejnego rozdziału. Na koniec modlitwa i pora na zmywanie naczyń. Brat Finnian to jedyny Irlandczyk w opactwie. Ramię w ramię sprzątamy po kolacji, zakonnik opowiada mi swoją historię, a potem odkrywamy, że obaj jesteśmy fanami serialu "Father Ted". Benedyktyn sypiący z rękawa tekstami z tej komedii zostanie mi w pamięci na długo. Kto jest w temacie to wie o co chodzi :)




Irlandzkie klasztory były pierwszymi zaczątkami miast w Irlandii. To było niesamowite obserwować jak to wciąż działa. Do Silverstream zaczęli przybywać okoliczni mieszkańcy. Wieść o średniowiecznym klasztorze w hrabstwie Meath rozeszła się szeroko po okolicy i po świecie. Do monasteru zaczęli przybywać ludzie. Jedni aby porozmawiać, inni z jedzeniem, kolejni z ofertą pomocy w remoncie opactwa. Spotkałem ludzi, którzy chcą się osiedlić w pobliżu klasztoru, słyszałem o nowych kandydatach na zakonników z różnych stron świata, brałem udział w ceremonii Arka, który jako ojciec swojej rodziny postanowił dołączyć do grona oblatów czyli świeckich benedyktynów.  




Klasztor Silverstream leży na uboczu, obok Srebrnego Strumienia. Trafiając tam spotkacie mnichów, którzy jako zakonna rodzina żyją z pokorą według tylko jednej Reguły z VI wieku. Pytam brata Finniana czy nie tęskni za swoją rodziną, która jest przecież kilkadziesiąt kilometrów stąd. Odpowiada, że nie, że jego rodzina jest przecież tu. On dokonał wyboru. 12 dni, które spędziłem w lutym wśród benedyktynów pomogło mi podjąć najważniejszą decyzję w życiu. Na pewno będę tam wracał. 




Klasztor musi być samowystarczalny, co oznacza że utrzymuje się z tego co dostanie od ludzi. Zainteresowanych odsyłam na stronę Silverstream. Niedawno Ojciec Przeor udzielił wywiadu w irlandzkim radiu Newstalk. Dzięki temu wywiadowi w tydzień zebrano ponad 116 tysięcy euro! Warto posłuchać.




Jedyną istotą płci żeńskiej w męskim klasztorze jest Hilda, która również przyleciała z Oklahomy Aerlingusem. Imię otrzymała po św. Hildzie z Whitby, oczywiście benedyktynce. 
















30 komentarzy:

  1. Widzę, że nie tylko mnie ciągnie w takie miejsca... Strasznie, okropnie Ci zazdroszczę... Chyba czułbym się w tym opactwie podobnie jak Ty...

    Czy niepełnosprawni mogą się tam dostać? Znaczy: przyjechać, pozwiedzać, zamieszkać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Budynki są całkiem dobrze dostosowane do potrzeb niepełnosprawnych. Zanim w 2012 przybyli tam benedyktyni w klasztorze mieszkały siostry wizytki w podeszłym wieku z których część i poruszała się na wózkach.

      Usuń
    2. Dobrze wiedzieć, jakby co ;)

      Dziękuję Filipie!

      Pozdrawiam celtycko!

      Usuń
    3. @celt Petrus a mozna wiedzieć gdzie mieszkasz? Tak mniej więcej?

      Usuń
    4. Sławek - na południu Polski.

      Usuń
  2. Rewelacyjny opis. Czy jest jakis szczegolny powod dla ktorego dzien zaczyna sie o 5.05?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Modlitwa... Generalnie modlą się wspólnie mniej wiecej co trzy godziny (brewiarz) + nocne czuwanie pojedynczo i na zmianę

      Usuń
    2. Może to głupie pytanie ale czy taki klasztor jest ogrzewany? chodzi mi o część tzw socjalną czyli tam gdzie mnisi mieszkają.

      Usuń
    3. Jest. Z tym umartwianiem się to bez przesady, o zdrowie też trzeba dbać. Nawet w średniowieczu niektóre opactwa, tak jak i zamki, miały "centralne" ogrzewanie. A taki dr Luter Marcin, po tym jak się zbuntował, to ponoć nawet miał podgrzewany sedes mieszkaniu, bo strasznie cierpiał w tych momentach i sprawa się przedłużała mocno.
      Na mszy w kaplicy jest bardzo ciepło, w kawiarnio-księgarni (najlepsza katolicka księgarnia na wyspie) też.

      Usuń
  3. Ale zwiedzać kobiety mogą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnisi kobiet zwiedzac nie mogą ;) kobiety mogą przyjechac do klasztoru bez obaw.

      Usuń
    2. Dwuznaczność niezamierzona, zapewniam :)))

      Usuń
  4. W ogóle jest tak, że jeśli wstajesz przed szóstą rano i nie gonisz na oślep do roboty czy niechcianych obowiązków, to dzień robi się strasznie długi i naprawdę można dużo zrobić. Też wstaję w okolicach szóstej, od jakiegoś czasu.

    OdpowiedzUsuń
  5. A mają tam Internet, komputer, tv, radio, czytają prasę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak mają stronę www i przeor ma bardzo dobry blog, twitują i gugleplusują to coś tam chyba mają ;) tv to nie wiem. Ale bibliotekę mają swoją. Polecam wysłuchanie wywiadu w newstalk

      Usuń
    2. No to już wiem, czemu wstają o 5 rano ;)

      Usuń
  6. Rewelacyjna sprawa. Długo już nie byłam w takim miejscu i nie przeżyłam czegoś takiego. Nie ma chyba lepszych miejsc jeśli chodzi o przemyślenie różnych życiowych spraw i wyciszenie się w rzeczywistości. Co by nie mówić, to naprawdę działa. Nie potrafiłabym tak żyć na co dzień, ale od czasu do czasu jak najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne miejsce ,nie jestem katoliczka,ale wzruszylo mnie to miejsce i ten spokoj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widac nie trzeba być katoliczką, by to miejsce wzruszyło :)

      Usuń
  8. Niespotykana sytuacja Piotrze :) A powiedz, wzięli Cię tam pod swój dach z jakiej okazji? Przecież ktoś zwykły z ulicy tam sobie pomieszkać nie pójdzie a Tobie się udało. Musiałeś ich czymś zauroczyć :) Mieli tam w swoich zbiorach ,,Irlandię Średniowieczną'' - Dáibhí Ó Cróinína.?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz spróbować ze swoim urokiem :) Tej książki nie widziałem w księgarni w Silverstream, ale ja ją mam na swojej półce. Chyba nie oddam, może kiedyś.

      Usuń
  9. Piotrze coś o Tobie i dla Ciebie z serdecznymi pozdrowieniami i podziękowaniami...
    http://ewa-naprzeciwszczciu.blogspot.com/2014/03/dublin-miasto-artystow-poetow-pisarzy-i.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odzwajemniam Ewo! Pozdrawiam i do następnego razu.

      Usuń
    2. Kto wie, kto wie, tak nie wiele i tak wiele widziałam...
      Uściski

      Usuń
  10. Witam, trafilam tu tzw. przypadkiem.... Poszukiwalam benedyktynow / benedyktynek w Irlandii, ktorzy sa mi bardzo bliscy; jestem w calosci swiecka kobieta:), ale blisko zwiazana z ich duchowoscia.... Nigdy w Irlandii nie bylam; nie umiem rozsadnie odpowiedziec, dlaczego. To jeden z tych krajow, ktory ciagnie do siebie. Duza w tym zasluga muzyki U2:); taka wczesnomlodziencza fascynacja, ktora ciagnie sie do dzis z roznymi etapami po drodze. Chcialabym wkrotce dotrzec do Irlandii. Na poczatek do Dublina. Dzieki za piekny opis i zdjecia. P.S Ja takze dzialam w turystyce, od lat. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Trochę zrzucone na kupě,zdjęcie z dwoma "mnichami" w kapturach tyłem to ruiny wolnostojące klasztoru który z tego co pamiętam w prezęcie mnisi dostali ... tam nie ma obok żadnego żadnego aktywnego klasztoru ..są ino domy mieszkalne nieopodam ... akurat tak się składa że mieszkam niedaleko tych ruin zaxhiwanych w świetnym stanie bo turyści nie wiedzą o tym miejscu-i dobrze ..temu się zachowało w tak pięknym stanie ... trochę podoszukany zestaw fot tu

    OdpowiedzUsuń