KARTY

środa, 14 sierpnia 2013

Jak zostałem muzykantem

Rozwiązanie fotozagadki


Pytanie konkursowe brzmiało: co nie zgadza się na tym zdjęciu. Oczekiwałem poniższych odpowiedzi:

1. Młokos w irlandzkim pubie po godzinie 19.00
2. Pub otwarty o pierwszej w nocy
3. Ja osobiście grający na czymkolwiek

Zdjęcie zostało zrobione na wyspie Achill, gdzie prawo egzekwuje się z dużą wyrozumiałością, dzięki czemu ludzie mogą czuć się swobodnie.   

Zagadkę jako pierwsza rozwiązała Rose i to ona wygrała pakiet z nagrodami. Kolejna fotozagadka za miesiąc. Serdecznie zapraszam.
_________________________________________________________________

Bodhran kupiłem po okazyjnej cenie, i jak mi później powiedzieli znawcy - to była bardzo dobra cena za taki dobry bęben. Drewniana rama, kozia skóra, prosta konstrukcja. Kupiłem go "dla towarzystwa" jako że miała przyjechać na wycieczkę dziewczyna ze skrzypcami. Najpierw trochę się oswoiłem z nowym instrumentem i dowiedziałem się jak się wymawia jego irlandzką nazwę. Pierwszą próbę z Kasią mieliśmy po zachodzie słońca na najdalszej plaży na wyspie Achill, tak żeby nikt nas nie widział ani nie słyszał.



Potem już nic nie stało na przeszkodzie, aby dołączyć do innych grajków w pobliskim pubie. Starałem się grać cicho, żeby nie przeszkadzać innym. Nie było to trudne, bo sześć gitar, skrzypce, bębenki i grzechotki robiły już dość dużo muzyki.



Kolejne granie było już w dzień, na trasie, gdzie turyści zatrzymują się aby podziwiać widoki, robić zdjęcia muzykantom i wrzucać nagrania na You Tube.






Gdzieś po drodze na jakichś klifach załapałem się na sesję fotograficzną dla starożytnych irlandzkich herosów :)



Samemu pewnie trudno mi by było się odważyć na wejście do pubu z instrumentem, na którym dopiero uczę się grać. Ale to jest Irlandia. Poza tym w towarzystwie Kasi i jej fantastycznej gry na skrzypcach mogę powiedzieć, że pozostawałem niezauważony i mogłem swobodnie sobie próbować i się wygłupiać. Tylko Kasi stawiali piwo :)



Przenosiliśmy się od pubu do pubu. Na widok człowieka z bodhranem zawsze ktoś wołał "O, mamy człowieka z bodhranem!" i zapraszano mnie do innych muzyków. Od razu mówiłem, że się dopiero uczę, a oni odpowiadali, że oni też. A jak mówiłem, że tylko udaję że gram, to odpowiadali "Jak my wszyscy..." Uwielbiam tę irlandzką skromność... Kasia zaczynała grać na skrzypcach i zaczynała się zabawa...



W pubie McGanns w Doolin spotkaliśmy trzyosobowy zespół, który grał niesamowitą wiązankę reelów i jigów na sam koniec wieczoru. Na stole leżały krążki CD z ich muzyką, każdy miał już wydane co najmniej trzy płyty, bardzo szacowne grono. Po energetycznym koncercie można było z muzykami porozmawiać i kupić ich muzykę na krążkach. A czerwonowłosa Geraldine McGowan pozwoliła mi potrzymać swój zawodowy bodhran i udzieliła kilku wskazówek. Najważniejszą było - "Słuchaj, co grają inni".



W ciągu 6 dni przygody z irlandzkim bębenkiem dostałem kilka świetnych lekcji od całkiem przypadkowych ludzi. Po prostu jakiś irlandzki pasterz, który akurat zaganiał owce ze swoimi psami brał ode mnie bodhran i pokazywał jak sam na codzień gra.




To były moje warsztaty w terenie. Teraz ćwiczę w domu i online, bo zapisałem się do Online Academy of Irish Music. I zamierzam się dobrze bawić :)


6 komentarzy:

  1. Oj chyba tez sie skusze na taki instrument :) Moze kiedys zrobimy duet w jakims lokalnym pubie w Celbridge 8-)

    OdpowiedzUsuń
  2. :) Powodzenia w nauce zycze - Dublinia

    OdpowiedzUsuń
  3. Piterku, jestem z Ciebie DUMNA!!!

    Może trochę subtelniej w ten bęben? Czy trzeba aż tak mocno? Zapraszam się kiedyś na Twój koncert :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, to była próba, za głośno i za szybko na pewno.

      Usuń