KARTY

niedziela, 14 kwietnia 2013

W małym irlandzkim browarze - Tig Bhric

Na zachodzie Irlandii są całe rejony, które w atlasach samochodowych zaznaczone są na żółto. Oznacza to, że na tych terenach mieszkają ludzie, którzy na codzień posługują się językiem irlandzkim, a znaki na drogach mogą występować wyłącznie po irlandzku. Jeżeli nie wiesz, jak po irlandzku brzmi Dingle, to nie jedź tam bo już stamtąd nie wrócisz... 
Tak z grubsza wygląda Gaeltacht - najbardziej irlandzki zachód Irlandii. 











Zatrzymałem się przy pubie o niezrozumiałej irlandzkiej nazwie aby napoić konie i ugasić pragnienie. Puściłem przodem swoich amerykańskich turystów i wchodząc przez niskie drzwi zdjąłem swój kowbojski kapelusz. Wewnątrz nie było nikogo.








Pooglądaliśmy ciekawe rustykalne wnętrze pubu, usiedliśmy przy kominku, gdzie palił się torf i czekaliśmy. Jakiś czas później z zaplecza wychyliła się młoda dziewczyna ze swoim tabletem i spytała czy jesteśmy okej.




Oczywiście byliśmy okej, więc porozmawialiśmy chwilkę o pogodzie i o różnych rzeczach, które też są okej. Potem porobiliśmy kilka zdjęć i znowu zasiedliśmy przy palącym się torfie. Dwie bramki później z zaplecza wyszedł człowiek, który przedstawił się nam jako szef tego interesu i wytłumaczył się, że właśnie ogląda mecz. Zamówiliśmy lokalnego portera (ja tylko szklaneczkę, bo kierowca). Cathal wyjaśnił nam, że jesteśmy w jego mikrobrowarze, gdzie on sam na zapleczu warzy piwo według tradycyjnej receptury. Oczywiście w przerwach między bramkami.  



W pomieszczeniu obok stoi waga, odważniki, puste butelki i kadzie pełne fermentującego portera. Nalepki na butelkach informują, że do wyrobu piwa Cathal używa wody źródlanej z ujęcia za domem. 



Ciemne piwo smakuje wybornie. Moi Amerykanie są zachwyceni i mówią, że to jest lepsze niż ich Guinness w Nowym Jorku. Tyle razy przejeżdżałem koło tego pubu... Czas podnieść cenę moich wycieczek ;)



Cathal opowiada nam historię, jak to kupił ten pub. Poprzedni właściciel zginął podczas wakacji w Hiszpanii. Nurkował czy coś. Na ścianie wisi artykuł na ten temat wydrukowany w lokalnej gazecie. Nic z tego nie rozumiem, bo gazeta jest po irlandzku. Cathal mi go tłumaczy. Potem przeprasza i idzie na zaplecze, żeby obejrzeć do końca mecz. Dziewczyna z tabletem zostaje na straży.  




Okazuje się, że w tym miejscu możemy nawet zostać na noc. Oprócz pubu Cathal prowadzi również małe B&B. Niestety musimy jechać dalej, nocleg mamy zarezerwowany gdzie indziej, a w planie jest poszukiwanie irlandzkich korzeni moich klientów. Opuszczam to miejsce wiedząc, że nieraz tu jeszcze wrócę. Jak również na krystaliczną plażę The Wine Strand.




Jakiś czas później patrząc we wsteczne lusterko widzę jak słodko śpiąca pani Janet się budzi. Wyjeżdżamy właśnie z półwyspu Dingle kiedy ona przypomina sobie, że w malusieńkim browarze zostawiła swoją torebkę z paszportem, prawem jazdy i innymi okej dokumentami. Przez chwilę krążę po okolicy łapiąc zasięg, znajduję net i telefon do Tig Bhric i upewniam się, że torebka Janet wciąż stoi na ziemi koło stołka gdzie niedawno siedziała. Dziewczyna z tabletem cieszy się, że wreszcie na wsi coś się dzieje i mówi, że czeka na nas. Będziemy mniej więcej za godzinę. Czas słać nam łóżka i nalewać lokalne piwo. A potem na plażę oglądać zachód słońca, tęcze lub deszcz. Okoliczności są typowo irlandzkie. I o to właśnie chodziło. Z Pendragon Tours zawsze oczekuj nieoczekiwanego. 


7 komentarzy:

  1. Witaj
    Ciekawa podróż po ciekawym kraju ;)
    A ciemne piwo- bardzo chętnie ;)
    Pozdrawiam wiosennie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedno ciemne piwo też bardzo chętnie! Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Wycieczka jak najbardziej OKEJ :)))

    Gaeltacht... Matko, jak Ci zazdroszczę... Takie właśnie miejsca to irlandzka mentalność w pełnej krasie :) Życzliwi, uśmiechnięci, spokojni, uczynni i bardzo tradycyjni... :)

    Tak z ciekawości, czytałeś może moją poprzednią notkę o dwoistości Celtów? To była 1 część...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko czytam, rzadko komentuję... Mam nadzieję, że kiedyś odwiedzisz Gaeltacht!

      Usuń
    2. Ja też. A czy się tam dogadam, to już insza inszość :o)))

      Usuń
  3. A zdjęcia krystalicznej plaży będą?

    Ciekawe, co to za meczyk był i kto wygrał. Ja to bym się chętnie podłączyła pod to oglądanie.

    Zarażający post, teraz, kurna dziki tłum ci, Piterku, jeszcze bardziej zazdrości tej Twojej Irlandii. Piknie tam masz, piknie. I piknie korzystasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będą zdjęcia plaż. Meczów i wyników nie będzie ;)

      Usuń