KARTY

poniedziałek, 25 lutego 2013

Pielgrzymka św. Jana Bosko do Irlandii

Przyjęło się, że na pielgrzymki chodzi się do różnych świętych miejsc, ale tym razem stało się inaczej - święty, który nie żyje od 1888 roku przyjechał na objazdową pielgrzymkę do Irlandii. 



Ksiądz Giovanni Melchiorre Bosco, zwany też Donem Bosco urodził się we Włoszech w 1815 roku. Zmarł w 1888 roku jako "Ojciec i Nauczyciel Młodzieży" oraz założyciel zgromadzenia salezjanów i został pochowany w Turynie. W 1929 roku zwłoki zostały ekshumowane aby uczestniczyć w beatyfikacji i kanonizacji. Przy tej okazji ze szczątków zabrano kości prawej ręki i umieszczono je we wnętrzu figury woskowej przedstawiającej Dona Bosco z czasów jego aktywności za życia. Relikwię zabezpieczono w szklanej dwuipółmetrowej szkatule i położono na specjalnie do tego celu skonstruowanym wehikule.  



Relikwie podróżują po całym świecie odwiedzając parafie w małych miastach. Dziś miałem okazję zobaczyć je na własne oczy, jako że i do naszego małego miasteczka Don Bosco przybył z pielgrzymką. Jeśli ktoś będzie zainteresowany, to trasa pielgrzymki jest dostępna na stronie salezjanów


wtorek, 19 lutego 2013

Zagadka poczty - An Post

Po jakimś czasie spędzonym w Irlandii człowiek się przyzwyczaja do tego, że list wrzucony do dowolnej skrzynki pocztowej trafia do adresata już na drugi dzień rano. W Polsce tak się raczej nie zdarza, chociaż skrzynki opróżniane są kilka razy dziennie. W Irlandii każdy list traktowany jest priorytetowo bez dodatkowej opłaty.



W Irlandii codziennie wysyła się 3 miliony listów i przesyłek. Wszystkie one po zamknięciu urzędów pocztowych są przewożone do czterech wielkich centrów dystrybucyjnych - w Dublinie, Cork, Portlaois i Mullingarze. W każdym z nich pracuje po 200 osób ale i tak większość pracy wykonują maszyny z systemem OCR (Optical Character Recognition) sortującym listy według adresów.



Niewyraźnie napisane adresy są skanowane i trafiają na ekran, gdzie zostają odczytane przez pracowników poczty. Rozpoznają oni 1500 adresów na godzinę. Na kopertach nadrukowany zostaje kod kreskowy ułatwiający dalsze sortowanie. O godzinie 3.30 rano wszystkie listy i paczki są załadowywane na ciężarówki i rozwożone do mniejszych ośrodków, skąd o 7 rano trafiają do toreb listonoszy, a potem do naszych skrzynek. Wszystko to w ciągu niecałych 12 godzin.



Niektóre stare skrzynki wbudowane w kamienne mury są naprawdę tak stare jak wyglądają. Można je głównie zobaczyć na wsiach lub małych miasteczkach. Mimo, że wyglądają staroświecko to wciąż w pełni działają i są opróżniane codziennie.



Na tych skrzynkach widnieją zagadkowe litery i rzymskie cyfry. W ten sposób oznaczony jest wiek skrzynki. Litera R oznacza króla lub królową Wielkiej Brytanii (z łaciny Rex i Regina) a numer - to kolejny numer króla / królowej. 


VR           Victoria Regina - Królowa Wiktoria, panowała do 1901 roku
ER VII     Edward VII Rex - Król Edward VII, panował w latach 1901-1910
GR V        George V Rex - Król Jerzy V, panował w latach 1910-1936
ER VIII   Edward VIII Rex - jego królowanie trwało tylko kilka miesięcy, skrzynkowy rarytas
GR VI      George VI Rex - Król Jerzy VI, panował w latach 1936-1952
ER II       Elizabeth II Regina - Królowa Elżbieta II - panuje od 61 lat





Irlandia odzyskała niepodległość i nie ma już królowej więc te wszystkie stare skrzynki wrośnięte w jeszcze starsze kamienne murki są imperialistycznymi zabytkami. W Irlandii Północnej królowa nadal obowiązuje, więc skrzynki są czerwone i wciąż sygnowane inicjałami Elżbiety II.





piątek, 15 lutego 2013

James Joyce i jego ślady na trotuarze

Rozwiązanie fotozagadki


Na zdjęciu konkursowym widoczny jest fragment jednej z tablic wmurowanych w chodniki najruchliwszych ulic Dublina. Tablice upamiętniają dublińskiego pisarza, Jamesa Joyce'a. Pan w kapeluszu to Leopold Bloom, bohater "Ulissesa", najbardziej znanej powieści Joyce'a. 

Zagadkę jako pierwsza rozwiązała Kinga i do niej powędruje pakiet z nagrodami. Kolejna fotozagadka za miesiąc. Serdecznie zapraszam.
_________________________________________________________________
Metalowe tablice wmurowano w dublińskie chodniki w 1988 roku jako hołd dla jednego z ważniejszych irlandzkich pisarzy. Tablic jest 14 i noszą nazwę Joyce Walk. W James Joyce Centre na 35 North Great George's Street można za €5 kupić audio-przewodnik, który oprowadzi po każdym miejscu, gdzie wmurowano tablicę i objaśni związki pomiędzy pisarzem, Leopoldem Bloomem oraz Dublinem w 1904 roku.



Pierwsza tablica znajduje się przed wejściem do księgarni Eason na Abbey Street. 110 lat temu znajdowała się tu redakcja gazety "Irish Independent", gdzie starał się drukować fikcyjny pan Bloom. Ostatnia tablica wmurowana jest przed Muzeum Narodowym na Kildare Street. Pozostałe znaleźć można na O'Connell Street, moście O'Connella, przed Trinity College, na Graftonie, Duke Street i Dawson Street. Na każdej tablicy znajduje się cytat z "Ulissesa". 




Tablice można zobaczyć patrząc pod nogi, a to nie zawsze jest proste na zatłoczonych chodnikach. Bardzo łatwo je po prostu przegapić. Joyce wywarł jednak spory wpływ na literaturę. "Ulisses" jako książka "nieobyczajna" w Irlandii i Wielkiej Brytanii był zakazany, a w
 Stanach był publicznie palony. Joyce został autorem "najlepszej książki, której nikt nie przeczytał". Trudno jego książki czytać a jeszcze trudniej rozumieć. Ale wielkim pisarzem był. 



Joyce wyemigrował z Irlandii w wieku 22 lat i 
wszystkie swoje książki napisał na obczyźnie. Jednak opisał w nich Dublin tak dokładnie, że gdyby kiedyś został on zmieciony z powierzchni ziemi, to można by go odbudować na podstawie opisów zawartych w "Ulissesie" czy "Dublińczykach". 



Joyce zmarł w Zurychu, jako chory na syfilis, ślepy na jedno oko pijak bez grosza przy duszy. Dał się poznać jako arogant, nihilista, impertynent, heretyk i zboczeniec. Jeśli ktoś go nie lubi to podczas zwiedzania Dublina może go symbolicznie podeptać.

środa, 13 lutego 2013

Fotozagadka na luty

Zasady konkursu związanego z Dublinem są TUTAJ. Liczą się wyłącznie odpowiedzi umieszczane w komentarzach pod tym postem. 
Na razie komentarze są wyłączone, czas do namysłu jest do piątku do godz. 21.00 czasu dublińskiego.

Co jest na poniższym zdjęciu?




Pakiet nagród dla zwycięzcy:

1. Koncertowe DVD zespołu The High Kings
2. Wycieczka dla dwóch osób do grobowca Loughcrew na wschód słońca w dniu wiosennej równonocy.
3. Książka McCarthy's Bar wraz z audiobookiem (fragmenty czyta autor)
4. CD ze ścieżką dźwiękową z filmu "Sekret Księgi z Kells"
5. Dwupłytowy samouczek języka irlandzkiego, płyta Sharon Shannon, kalendarz celtycki i coś zielonego.  



poniedziałek, 11 lutego 2013

Tymczasem na plaży w An Leacht...

...trwają przygotowania do Walentynek. Dla niektórych zaślubiny z Atlantykiem.



piątek, 8 lutego 2013

Bellinter House - arystokraci, książki i kalosze

Bellinter House to po irlandzku Baile an tSaoir, czyli "dom stolarza". Zbudowany został w 1750 roku jako wiejski domek letniskowy jednego z zamożnych dublińskich browarników. Dawny pałacyk obecnie pełni funkcję całkiem przyzwoitego wiejskiego hotelu z 34 pokojami oraz spa. 



Dworek leży pośród malowniczych pastwisk nad rzeką Boyne, w pobliżu wzgórza Tara oraz grobowców korytarzowych z serii Newgrange 1.0. Zajeżdżam na podjazd dla karet przed głównym wejściem i zapraszam swoją wycieczkę do środka. Zaplanowałem tu przerwę na kawę i ciastko.



Niektórych to może dziwić, że do hotelu można ot tak sobie wejść i popatrzeć. Ten akurat jest typowym gościnnym irlandzkim miejscem, gdzie każdy przybysz może wstąpić by się zagrzać przy herbacie, porozmawiać, poczytać i nie zostawać wcale na noc.



Przy wejściu recepcjonistka z uśmiechem zaprasza na salony. Cały parter jest otwarty do zwiedzania. Meble, żyrandole i podłogi może nie mają tych 250 lat ale nowe też nie są. Na piętrze zaczyna się część mieszkalna, oryginalnie też było podobnie - parter służył dla gości, wyżej się mieszkało.



Bellinter House jest zbudowany w stylu palladiańskim (popularnym w XVIII wieku dla okolic Dublina). W lewym skrzydle zazwyczaj była kuchnia i jadalnia, a w prawym stajnie.



Dziś jest podobnie - w lewym skrzydle jest kawiarnia i restauracja, a w prawym można wypożyczyć kalosze niezbędne do romantycznych spacerów po podmokłych łąkach w środku stycznia.



Podczas odpoczynku przy kawie słuchamy historii związanych z dworkiem. Jedna z nich opowiada, jak to jeden z mieszkańców Bellinter House wprowadził po spiralnych schodach konia na samą górę. Było w ramach zakładu. Niestety na strychu okazało się, że koń na dół już nie zamierza zejść. Przez trzy tygodnie budowano specjalny dźwig a w tym czasie koń podziwiał dolinę rzeki Boyne z wysokości drugiego piętra.



Bellinter House został hotelem w 1998 roku i od tej pory można również go codziennie zwiedzać, pić kawę, wypożyczać kalosze i korzystać z pałacowej czytelni. Więcej szczegółów i zdjęć na stronie hotelu. 


O jedno zapomniałem spytać - kim był ten stolarz z irlandzkiej nazwy Baile an tSaoir.

czwartek, 7 lutego 2013

Fotka z meczu

WIELKIE ZDJĘCIE z wiadomego meczu, który odbył się wczoraj na Aviva Stadium w Dublinie jest pod poniższym linkiem. Ktoś się znajdzie w tym tłumie?





Brama zdrajców i Łuk Fizylierów



Masywny łuk stojący pomiędzy deptakiem Grafton Street a parkiem St. Stephens Green jest jednym z nielicznych brytyjskich pomników stojących w stolicy wolnej Irlandii, które nie zostały wysadzone przez IRA albo odstawione do muzeum.




Łuk Fizylierów czyli Fusiliers' Arch wzorowany był na rzymskim Łuku Tytusa - cesarza znanego z pierwszego oblężenia Jerozolimy. Łuk w Rzymie postawiono w I wieku, a w Dublinie - w XX wieku. Podobna budowla stoi też w Paryżu - to Łuk Triumfalny z XIX wieku.  

źródło: Wikipedia
Granitowy pomnik w sercu Dublina upamiętnia żołnierzy, którzy zginęli w latach 1899-1900 w obronie interesów Wielkiej Brytanii. Zginęli bardzo daleko od domu, bo na południu Afryki. Pułk Dublin Royal Fusiliers był częścią brytyjskiej armii podczas II wojny burskiej. W uznaniu zasług Irlandczyków królowa Wiktoria zadecydowała, że Irlandczycy mają prawo do wpinania koniczynki do kapelusza w dniu Św. Patryka. Zwyczaj ten jest aktualny do dziś. 

212 irlandzkich fizylierów zginęło w walkach z Burami, a nazwiska poległych odnaleźć można nad wejściem do St. Stephen's Green w Dublinie. Ponieważ walczyli jako ochotnicy w szeregach wojska brytyjskiego, niektórzy uznali ich za zdrajców. Dublińscy fizylierzy walczyli przecież w szeregach armii kraju okupującego Irlandię.




Nazwy "brama zdrajców" obecnie się raczej nie używa. Jednak zdaniem IRA zdrajcy ciągle są wśród nas.

piątek, 1 lutego 2013

Na rykowisku

Pierwszego lutego zaczęła się celtycka wiosna, ze snu zimowego zbudziły się celtyckie jelenie, a w Phoenix Park wreszcie wyjrzało słońce. 



Robota na czarno

Kiedy po raz pierwszy byłem w dublińskim pubie i natura zawołała mnie do siebie, to bardzo się zdziwiłem na widok różnych kosmetyków i buteleczek ustawionych na umywalkach. Wyglądało to jak sklep samoobsługowy, bo obok leżał spodeczek na drobne. Cennika nie było.


Nie był to jednak sklep samoobsługowy, bo obok stał Murzyn. Naciskam kran z ciepłą wodą, Murzyn podaje mi mydło w pompce. Rozglądam się za suszarką, Murzyn podaje mi papierowy ręcznik. Potem proponuje któryś z zapachów ze swojej bogatej kolekcji. Opłata co łaska, według uznania.



Ten akurat przedstawił mi się jako Ali (wersja imienia skrócona do minimum, bo pełne imię nie zmieściłoby się na całej rolce pt). Pracuje co noc w kiblu jednego z hoteli w samym środku Dublina. To robota "na czarno" bo chociaż hotel o nim wie, to Ali działa sam. W zamian za możliwość zarabiania Ali jest odpowiedzialny za czystość w toalecie. Wszystkie buteleczki i papierowe ręczniki są jego, na wieczornej zmianie od 20.00 do 1 w nocy wyciąga 40-50 euro. W soboty trochę więcej. W damskiej toalecie pracuje kobieta. Poza Dublinem nie zauważyłem takiego biznesu, wiecie może coś na ten temat?