KARTY

czwartek, 6 września 2012

Zamieszki w Belfaście

Przez kilka ostatnich dni w Belfaście trwały zamieszki, rannych zostało ponad 60 osób, głównie policjantów. Na szczęście nie było mnie tam, ale pozwolę tu sobie na trochę własnych spostrzeżeń na temat Belfastu oraz atmosfery, która mi się z tym miastem kojarzy.



Belfast jest dla mnie najmniej sympatycznym miastem na całej wyspie. Nie rozumiem ludzi, którym się tam podoba. Nie wyobrażam sobie, żebym miał tam mieszkać. W centrum jest trochę ciekawej architektury, jest rzeka, Titanic, centra handlowe, ogrody, turyści, jest spokojnie. Opancerzone samochody policyjne przypominają jednak, że w każdej chwili może coś się wydarzyć, tak jak ostatnio.



Źródłem konfliktów w Belfaście jest to samo co zawsze - religia. Ostatnio zaczęło się od marszu katolików (zwanych również republikanami), którzy po raz kolejny demonstrowali wolę połączenia obu Irlandii. Potem protestanci (zwani również lojalistami) zaczęli śpiewać pieśni, które obrażały katolików. W nocy zaczęło się palenie samochodów, butelki z benzyną, kamienie, cegły i szarpanina z policją. Gówniarze i chuligani w swoim żywiole.



Nie jest łatwo zrozumieć tych ludzi, wytłumaczyć dlaczego wciąż tam żyje nienawiść, którą od wieków darzą się obie irlandzkie społeczności mieszkające w osobnych dzielnicach. Wysoki na kilka metrów mur zwany Linią Pokoju oddziela katolików od protestantów, a bramy w murze zamykane są w każdy piątek wieczorem, po wypłacie. Na weekend zostaje otwarta tylko jedna brama, dla taksówek. Nikt inny poza turystami nie ma potrzeby przekraczać Linii Pokoju.


Po Belfaście miałem okazję pokręcić się wiele razy, rozmawiałem tam z różnymi ludźmi, widziałem robotnicze dzielnice, gdzie pośród ogrodów pamięci pielęgnuje się wspomnienia o zabitych po obu stronach. Belfast nie jest w stanie mnie urzec i przyciągnąć, zbyt gęstą, wrogą i obcą atmosferę tam czuję. Jednym z bardziej ponurych obrazów był dla mnie rząd katolickich domów tuż przy Linii Pokoju zwieńczonej drutem kolczastym na wysokości 6 metrów. Za domami na trawie bawiły się dzieci a nad nimi zamocowana była gęsta stalowa siatka.



Przy okazji lipcowych marszów zawsze w Belfaście są jakieś rozróby. Rozsądni ludzie biorą wtedy urlopy i wyjeżdżają na południe. Ja w ogóle nie robię wycieczek po Belfaście w lipcu, bo mam samochód z rejestracją Republiki, czyli w rozumieniu kretynów rzucających kamieniami jestem katolikiem i należy mi się za to przynajmniej rozbita szyba. Przez cały rok w dzielnicach protestanckich wiszą brytyjskie flagi a krawężniki i słupki parkingowe pomalowane są w królewskich kolorach. Tak protestanci demonstrują swoją lojalność wobec brytyjskiej korony. Zawsze jak jadę przez Sandy Row lub Shankill to mam ciarki na plecach.


Tak zwane "bezpieczne taksówki", którymi można bez przeszkód zwiedzić cały Belfast są dwojakiego rodzaju. Katolickie taksówki zwane black cab są czarne i wyjeżdżają z podziemnego garażu. Przy recepcji wisi tablica z nazwiskami 12 kierowców, którzy zostali zastrzeleni w czasie pracy. Protestanckie taksówki są dla odmiany kolorowe i stoją na postojach otwartych. W jednej i drugiej na początek wycieczki kierowca pyta klienta o wyznanie. Przećwiczyłem różne warianty i doszedłem do wniosku że najlepiej mówić, że się jest buddystą na wakacjach.



Jak tylko wyjedzie się z centrum, na każdym rogu widać ogrody pamięci, pomniki, nazwiska, tabliczki na budynkach, wszędzie dookoła coś się działo, ktoś zginął, ktoś walczył, ktoś bronił. Przemoc i walki religijne są wpisane w historię Belfastu. Echa tych historii odbijają się między murami do dziś. Zresztą zgodnie z napisami na muralach: "Lest we forget" czyli "nie zapomnimy" (kto nam to zrobił).



Z obserwacji murali, których w Belfaście jest całe mnóstwo, można wysnuć wniosek, że katolicy będą pamiętać o tych, którzy oddali życie w sprawie zjednoczenia Irlandii, a protestanci będą pamiętać o tym, że katolików trzeba trzymać na muszce. Nie chcę tu stawać po żadnej stronie (jako buddysta) ale wydaje mi się, że protestanci wpoili swoim dzieciom więcej nienawiści. I że zamieszki w Belfaście będą już zawsze.



A cała historia konfliktu w Belfaście zaczęła się w 1613 roku, kiedy w ramach kolonizacji Irlandii z dekretu króla Jakuba I Stuarta Belfast został zaludniony anglikanami z Anglii i prezbiterianami ze Szkocji. Dla kolonizatorów Irlandczycy byli narodem podbitym i gorszym, tak samo jak ich katolicka religia. Wraz z upływem pokoleń i stuleci potomkowie Anglików i Szkotów stali się również Irlandczykami, tyle że pozostali wierni anglikanizmowi i prezbiterianizmowi. I kto tu teraz jest u siebie? Kto ma większe prawa? Kto jest winien? Kto ma już dość?

20 komentarzy:

  1. Urwał nać, jak mawiała moja ciotka.
    Odkąd, dzięki Tobie, spędziłam w Belfaście dwa treściwe dni, nieustająco mam ogromną ochotę odwiedzić to miejsce ponownie. Ale teraz to siem bojem. Pamiętam, kiedy staliśmy na światłach w trójkolorowej części, wzrok takiego typa zza rogu, łyp - na rejestrację, łyp - na nas. Zdaje się, że ruszyliśmy na czerwonym...
    Chyba znowu przeczytam "Ulicę marzycieli".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czerwone wyświeciło się do końca, aleś Ty strachliwa.

      Usuń
  2. Czy turysta żyd z Polski ma szansę na chwilę zjednoczyć obie strony we wspólnej niechęci?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile sam najpierw pokona własną niechęć do innych :P

      Usuń
  3. ciężki temat, trudny. W Belfaście do tej pory byłam raz, na weekend. Czułam dziwne napięcie caly czas, widok murali, wysokich murów z drutami kolczastymi, porzuconych po zamieszkach budynków tylko to uczucie potęgował. Kierowca autobusu "hop on hop off" powiedział, że bramy między dzielnicami są zamykane "out of routine" Pamiętam jak nieszczerze zabrzmiały te słowa. I pamiętam starszego republikanina, który mówił nam żebyśmy czasem nie szli do Shankill bo "there's still a lot of bitter" Jakoś po tym jednym weekendzie nie wybrałam się już do Belfastu ponownie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na razie znam jedną tylko osobę, która chciałaby tam wrócić. Poza mną.

      Usuń
    2. wiesz, ja w sumie chciałabym tam jeszcze wrócić, tylko czekam na odpowiedni moment ale tak jakoś w związku z zamieszkami co jakiś czas, trudno się zdecydować..

      Usuń
  4. Belfast to jedna wielka, wielowiekowa tragedia - przede wszystkim w liczbie istnień... Myśląc o Irlandii, marzyłem, żeby odwiedzić też Belfast. Od dawna wiedziałem, że jest tam napięcie; nie wiedziałem jednak, że AŻ TAKIE...

    I teraz sobie Belfast chyba odpuszczę... Swoją drogą, sytuacja w Belfaście kojarzy mi się z powojennym Berlinem, albo naszą Legnicą za komuny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie opieraj się tylko na moim opisie, tu zawarłem swoje wrażenia a nie każdy musi się tu tak czuć.

      Usuń
  5. Bardzo Cię Orzechowski przepraszam ale to sa lewackie bzdury. Dysponujesz jakimis wyliczeniami?

    OdpowiedzUsuń
  6. Konflikt jest polityczny i religia ma z tym tyle wspólnego, że przypadkowo jedna strona konfliktu to katolicy a druga anglikanie. Tyle i tylko tyle. W ROI żyje sporo anglikanów i innej maści protestantów i krzywda im sie nie dzieje. Dodatkowo konflikt był umiejętnie podsycany dużo dalej niż Dublin i Belfast i również niewiele to miało wspólnego z religią. A gdyby nawet to ze strony katolików możemy mówić jedynie o samooobronie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wszystkiemu winne są kobiety, bo gdyby nie były takie ponętne, to Henryk VIII nie brałby sobie kolejnych żon, nie pokłóciłby się z papieżem, nie mianował się głową swojego własnego kościoła, nie wprowadziłby do Ulsteru anglikanów, przez co nie miałbym wrażenia, że religia jest tu w ogóle jakimkolwiek problemem. A tak naprawdę za wszystkim stoi Stwórca, bo gdyby nie pozbawił Adama żebra, to kobiet by w ogóle nie było na świecie, rozmnażalibyśmy się przez pączkowanie i na świecie byłby nieustający pokój, howhgh.

      Usuń
    2. Zgrabnie to wszystko ująłeś, ale... niekoniecznie by tak było ;)
      Zanim ten opój Tudor wysłał anglikanów do Irlandii w Londynie pojawili się sprowadzeni przez niego kalwiniści czy tam luteranie, którzy mieli juz niezła wprawę we wzniecaniu krwawych wojen domowych u siebie. I to oni doprowadzili do zerwania Anglii z Rzymem. Z powietrza się ten anglikanizm nie wziął przecież.
      Ostatecznie katolicy wygrywają :) Pokojowo! :D Długo trwało, ale anglikanie masowo wracają do Kościoła :)

      Usuń
  7. Straszne to jest. Gdzieś tam wierzę, że prawdziwa religia jest dobra i nie pochłania istnień ludzkich, ta która to robi to po prostu fanatyzm. Ten w każdej formie jest chory. Czytałeś wspomnianą wyżej Ulicę marzycieli?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leży gdzieś jeszcze nie nabrałem na nią ochoty.

      Usuń
    2. No to przeczytaj w ramach odchudzania :) Ja przeczytam powtórnie, jak skończę (na jakiś czas) ze Szwecją/Finlandią/Norwegią w literaturze, wtedy "przerzucę się" do Irlandii.

      Usuń
  8. bylem tam wczoraj. na dwa dni do pracy. nie zdawalem sobie sprawy z powagi sytuacji. jasne, ze slyszalem o konflikcie ale kiedy przejechalem sie wzdluz tego muru i troche po tej dzielnicy z tymi flagami to faktycznie mialem ciarki na plecach. wydaje mi sie, ze to jest niebezpieczne miejsce. gosciu w barze mowil mi zebym sie czasem nie krecil po protestanckiej dzielnicy, na co zareagowalem zartem bo wydawalo mi sie to glupie, na drugi dzien pojechalem wlasnie tam i chyba wiem co mial na mysli...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja tu mieszkam od pol roku , a w czesniej mieszkalem tu prawie 3 lata.
    Wiadomo napiecie jest ale jak ktos sie nie kreci tam gdzie ni epowinien to w palnik nie wylapie duzo ludzi to wszystko rozdmuchuje bo nie wyglada to tak strasznie jak ludzie tu wypisuja.
    2 razy w roku sa marsze i w tedy sie cos dzieje ito wszystko,w Polsce czy w innych krajach wszedzie sa miejsca gdzie sie nie lazi bo wszedzie sa i normalni i porabani ludzie czy tu zostane na stale ?? nie wiem,czy uwazam ze Belfast jest strasznie niebezpieczny ?moze i troche jest ale w kazdym miescie cos sie dzieje , ale podkreslam nie ma tragedii trzeba tylko wiedziec co gdzie i jak nie mozna opierac wszystkiego na opowiastkach ludzi ktorzy zatrzymali sie tu na noc albo weekend poprostu w niektore miejsca sie nie chodzi taka zasada obowiazuje wszedzie pozdrawiam i zachencam do zwiedzania :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wszystko fajnie tylko to nie religia jest powodem a chęć zjednoczenia/odliczenia od GBR. Religie się tylko wykorzystuje do manipulacji jak zwykle.

    OdpowiedzUsuń