KARTY

wtorek, 15 lutego 2011

Pojazdy nie tylko do jazdy

Dziwne samochody jeżdżą po całym świecie i nie ma w tym nic dziwnego. Pierwszym samochodem, który mnie w Irlandii zaskoczył był zwyczajnych rozmiarów dom z podłogą, dachem, z łóżkami z kompletem pościeli oraz ze sztućcami w szufladach. Pod osłoną nocy dom przejechał na lawecie ciągniętej przez ciągnik spory kawałek kraju, aby nad ranem przy pomocy dźwigu spocząć w docelowym miejscu. Od tamtej pory mieszka tam jakaś irlandzka rodzina, która dostała ten dom od swojego rządu w prezencie z okazji Dnia Fantazji AD 2008. Nocne zdjęcie zrobił telefonem kierowca ciężarówki, bardzo zdziwiony tym co tym razem kazali mu wieźć.
  
Kiedyś w moim miasteczku na parkingu przed marketem ustawił się TIR, który do wieczora powiększył się trzykrotnie. Gdy jedyną na prowincji rozrywką jest siedzenie w pubach i płoszenie owiec za płotem, cała nadzieja w objazdowych atrakcjach – dwa razy w roku przyjeżdża wesołe miasteczko a raz na dwa lata przyjeżdża właśnie objazdowe kino, gdzie miejscowi farmerzy mogą wraz ze swoimi dziećmi obejrzeć jakieś produkcje z Hollywood. Kino 3D przyjedzie tu podobno za 15 lat.
  
W Irlandii Północnej ujrzałem inny ciekawy i praktyczny pojazd. Była to objazdowa stacja naprawy rowerów. W tym vanie można było dokupić części do roweru, załatać dętkę, wyregulować przerzutki, nawet kupić nowy rower albo po prostu poradzić się fachowca.
  
Na zachodnim wybrzeżu zatrzymałem się którejś soboty w jednym z pensjonatów. Na wewnętrznej stronie drzwi umieszczone były ważne informacje: o której mam zwolnić pokój, o której jest jutro msza w kościele i kiedy przyjedzie do wsi bankomat. Nie mam zdjęcia tego vana z bankomatem, bo to miało być dopiero za trzy dni. Dużo później dowiedziałem się zresztą, że mobilne bankomaty nie są jakąś rzadkością, skoro spotkać je można również na byle festynie koło Radomska.
  
Po zachodnich pustkowiach Irlandii jeździ natomiast objazdowa biblioteka. Widziałem to również na jakimś filmie. Mieszkańcy Connemary mają swoje karty biblioteczne i wypożyczają w samochodzie książki. Nie muszą jednak do biblioteki chodzić, bo ona sama przyjeżdża do czytelników pod sam dom. Wygoda na miarę XXI wieku.
  
Objazdowe stacje krwiodawstwa nie już są niczym nowym. Przeczytałem natomiast ostatnio, że ich zastosowanie staje się coraz bardziej interesujące. Coraz więcej firm w miejsce kosztownych zakrapianych alkoholem imprez integracyjnych organizuje grilla pod lasem połączonego z paintballem i pobieraniem krwi w samochodzie. Jakież muszą się tworzyć więzy krwi podczas takiej imprezy… W Irlandii ciągle jeszcze jest tradycyjnie – mierzenie ciśnienia, pobieranie krwi i mammografia.
  
Samochód, który mnie szczerze zachwycił służył do zdawania teoretycznego egzaminu na kierowcę. Zapisy na egzamin są przez internet, wewnątrz pojazdu - stanowiska komputerowe z zestawami testów na prawo jazdy oraz fragment ściany do robienia zdjęcia polaroidem – cóż więcej potrzeba. Jeżeli wynik testu jest pozytywny, otrzymujemy tymczasowe prawo jazdy, potem kupujemy jakiś tani samochód i naklejkę z literką L i legalnie zaczynamy się poruszać po wsi ćwicząc manewry. Po pół roku samochód jest jeszcze bardziej poobijany ale za to my śpiewająco i bezstresowo zdajemy egzamin praktyczny. Proste.
  
Serial „Londyńczycy” pokazał, że w UK jak się trafi niezła okazja, to od razu można zacząć robić biznes kupując naraz kilkanaście frytkowozów i objeżdżać wszystkie budowy w Londynie sprzedając fast-food. W Irlandii tego serialu nie puszczali, więc tu szybkie żarcie wciąż serwują głównie Chińczycy, Turcy i Hindusi w swoich stacjonarnych punktach take-away. Przed wiejskimi pubami natomiast stoją przyczepy kempingowe z frytkami i kiełbaskami. Otwierane są tuż przed zamknięciem pubów – w ten sposób ich właściciele dopisują swoim pracownikom nadgodziny. Samochodów podobnych do tych z serialu praktycznie w Irlandii nie ma – jeden z niewielu przyjechał tu aż z Ustrzyk Górnych, aby nieść świeżą i niezdrową strawę głodnej nowinek ze świata irlandzkiej młodzieży.
  
Zdziwiłem się kiedyś, że w niektórych irlandzkich miasteczkach świeże ryby sprzedaje się tylko raz w tygodniu. W końcu jest to kraj otoczony ze wszystkich stron morzami. Jednak objazdowy van z owocami morza do centrum kraju nie może przyjeżdżać przecież codziennie. Natomiast prawie każdego popołudnia w każdym irlandzkim pueblu reklamy w telewizji są przerywane przez donośny dźwięk obwieszczający, że przyjechały właśnie lody z budki na kołach. Z zielonej budki :)
 

1 komentarz: