KARTY

niedziela, 8 października 2023

Pendragon znowu w trasie

Pojawiam się tu po ośmiu latach nieobecności. Taki czas w sieci to śmierć. Jednak sprawdzam, co z tego wyjdzie.

Moje koleiny życia wskazywały, że w 2015 roku Irlandię opuszczam na dobre, ale teraz myślę, że może niekoniecznie. Irlandia zajmuje bardzo ważne miejsce w moim sercu, spędziłem w niej 8 lat, założyłem firmę, mieszkają tam i pracują moje dorosłe dzieci. Nie wykluczam powrotu na moją Wyspę, zwłaszcza, że zdecydowanie lepiej mi było zorganizować się w kraju, o którym w 2007 roku, kiedy tam pojechałem, wiedziałem mniej więcej tylko tyle że IRA i U2 niż w swoim własnym przez ponad 40 lat. Większość potrzebnych mi informacji do zaczęcia przygody z Irlandią zaczerpnąłem pełną garścią z najstarszego polskiego bloga w Irlandii autorstwa Piotra Słotwińskiego. Do Irlandii wyjechałem w poszukiwaniu lepszych zarobków (czytaj: długi i komornicy), pracowałem tu w różnych miejscach i branżach, utrzymywałem przez kilka lat dwa domy, wreszcie wymyśliłem swój biznes, zbudowałem własną firmę, potem markę, zatrudniałem ludzi. Poza tym w Irlandii jest zdecydowanie bezpieczniej, bo dalej od ruskich. Pytają mnie w mojej obecnej pracy, po co wróciłem do Polski. Z perspektywy czasu myślę, że musiałem wrócić do Polski, żeby poznać swoją żonę. Ale do rzeczy, wybaczcie ten przydługi wstęp (chyba ciekawość, kto z moich dawnych Czytelników dostanie powiadomienie, że tu coś się znowu pisze).


Zamierzam tu opowiedzieć pewną historię, w której pojawiłem się znienacka, bo już przecież dawno temu przestałem robić wycieczki po Irlandii. W następnych wpisach, a będzie ich dwanaście poznacie szczegóły wycieczki zorganizowanej przez Pendragon Tours, czyli firmę, którą założyłem w Irlandii w 2010 roku by zarabiać na życie i szło mi to świetnie. 


Tym razem zaczęło się od maila od Becky ze Stanów. Przeszukała w internetach różne możliwości zorganizowania prywatnej wycieczki po Irlandii, trafiła na mnie i po zapoznaniu się z opiniami moich klientów na Tripadvisorze zdecydowała, że ich przewodnikiem muszę być ja, bo jestem po prostu najlepszy. I nieważne, że moje konto na Tripadvisorze było już wtedy zamknięte. W tym czasie pracowałem już przy digitalizacji niezmierzonych zbiorów Biblioteki Narodowej, uwielbiałem tę pracę i mój zespół. Raczej daleko mi było wtedy do Irlandii ale się zgodziłem, bo wycieczkę wyceniłem odpowiednio do nakładu pracy i cena została przez Becky przyjęta. Potrzebowałem tylko wziąć urlop na dwa tygodnie i z jednej pracy pojechać do drugiej pracy na coś w rodzaju intensywnych wakacji. Ale ale. Było to cztery lata temu. Ułożyłem plan dwunastodniowej wycieczki, który został zaakceptowany przez Becky, jej męża Scotta i trzy córki. Porobiłem wszystkie rezerwacje w większości w znanych mi pensjonatach B&B, kupiłem bilet, oni też kupili bilety z Ameryki do Irlandii a potem… chiński nietoperz z targu w Wuhan pozamykał nas w domach. 


Do Irlandii wtedy nie pojechałem, wszystkie rezerwacje odwołałem, linie lotnicze zwróciły nam pieniądze za loty, nie wiadomo było co będzie dalej. Przez ten czas korespondowaliśmy z Becky, nasze dzieci rosły, kolejne osiągnięcia, zakończenia roku, zdjęcia z lockdownu i krótkich wypadów nad jezioro. Utrzymywaliśmy kontakt przez cztery lata w nadziei, że kiedyś wreszcie się spotkamy i będę mógł pokazać tej amerykańskiej rodzinie Irlandię, którą oni sobie wymarzyli i w której ja się dawno temu zakochałem i tak bardzo chciałem ją im pokazać. 


Tak się zdarzyło, że w tym czasie zakochałem się również w kobiecie. Ślub wzięliśmy rok temu, oświadczyłem się jej niecały miesiąc po pierwszej randce. Wiedziałem wtedy, że tylko jej mi brakuje do szczęścia. Napisałem do Becky, że na wycieczkę muszę zabrać żonę, bo w czasie covida przestałem być kawalerem i nie wyobrażam sobie tak długiego rozstania z żoną. Becky i jej mąż się zgodzili, wszystkie moje dzieci się ucieszyły, że ona też pozna Irlandię. Zacząłem robić kolejne rezerwacje na 2023 rok. Zarezerwowałem wszystkie 22 noclegi przez booking.com. Tym razem kupiłem do Dublina dwa bilety. 


W międzyczasie zmieniłem pracę, więc znowu wziąłem urlop, żeby pojechać do Irlandii. Zabrałem ze sobą żonę oraz Becky i Scotta pracujących w szkole w Virginii wraz z trzema córkami. I o tej podróży będzie 12 kolejnych wpisów. Jestem pewien, że w słowach i zdjęciach pokażę Wam dokładnie wycieczkę dookoła Irlandii w moim wykonaniu i gwarantuję tu naprawdę dużo czytania i jeszcze więcej oglądania, wpisy będę publikował wieczorem. Wszystkie dni są już opisane, w każdym po kilkadziesiąt zdjęć, więc nie ma odwrotu. Nasi Amerykanie zgodzili się na wykorzystanie ich wizerunków na tym blogu, więc od jutra będziecie oglądać relację z prawdziwej wycieczki która zaczęłą się w najlepszym momencie irlandzkiego lata. Część zdjęć będzie ilustrować krajobrazy widziane z drogi, czego wcześniej na moim blogu nie było bo i jak miałem robić zdjęcia jednocześnie kierując. Teraz ja kierowałem, a zdjęcia z drogi robiła moja żona. Ja tylko potem kadrowałem, żeby nie było widać naklejek na szybach i lusterek.


Przylecieliśmy do Dublina dwa dni wcześniej, prosto na kolację przygotowaną przez mojego syna. Nie byłem w Irlandii kilka lat, więc mogłem zapomnieć jak tu się jeździ (taki żarcik, dobry kierowca poradzi sobie po obu stronach drogi), dlatego Filip dodał mnie do swojego ubezpieczenia, żebym mógł legalnie przez jeden dzień pojeździć jego samochodem i przypomnieć sobie jak się jeździ po wąskich drogach w Irlandii. W Irlandii ubezpieczenie komunikacyjne jest na konkretnego człowieka i konkretny samochód. Nie można tak po prostu pożyczyć komuś samochodu, bo za to jest kara zarówno dla właściciela samochodu, jak i dla tego, który kieruje, razem około 5 tysięcy euro. Właściciel samochodu płaci trochę więcej niż nielegalny kierowca.







Tak więc po długiej przerwie pojeździłem trochę po hrabstwie Kildare, przypomniałem sobie, że przed zarośniętym skrzyżowaniem lepiej zatrąbić, Moja żona zobaczyła irlandzką wieczną zieleń i samodzielnie znalazła geoskrytkę na starym cmentarzu po przejściu przez pastwisko pełne krowich kup. Teraz byłem gotowy na 12 dni dookoła Irlandii.





Poszliśmy spać już spakowani na jutro, firmowe koszulki przygotowane. Wycieczka na 12 dni, więc mieliśmy po sześć firmowych t-shirtów, każdy do wyprania przynajmniej raz. Są emocje, bo dawno tu nie byłem, znam prawie cały kraj, ale języka angielskiego nie używałem w ostatnich latach zbyt często. Jak miałem wycieczki ze Stanów, z Kanady, czy z Australii to zastanawiałem się, czy te wielkie walizki zmieszczą się do tych małych europejskich 9 osobowych vanów z wypożyczalni. Zawsze się mieściły, chociaż raz jedna waliza podróżowała na tylnym siedzeniu, gdzie wtedy akurat nikt nie siedział.





Jutro rano okaże się, jak nasze plany spotkały się z rzeczywistością. Zapraszam tu dziś wieczorem na relację z pierwszego dnia. I tak przez kolejnych 12 dni. W 9-osobowym vanie mamy dwa wolne miejsca. Zapraszam zatem w naszą podróż Celta Petrusa, który o Celtach w Irlandii wie najwięcej.



Wycieczkę tę dedykuję moim Rodzicom. Bez nich w ogóle by nie powstała.

17 komentarzy:

  1. Piotrze, jaki miły powrót i to z wielkim przytupem! Z przyjemnością wyruszę z Wami w podroż, bo wiem, że jesteś najlepszym przewodnikiem po Irlandii. Bardzo miło wspominam spotkanie z Tobą w Dublinie i swoje własne przygody na Zielonej Wyspie. Ilekroć wracam pamięcią do tych dni tylekroć myślę co też u Ciebie... i już wiem, że jesteś w szczęśliwym facetem.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewo, zabieram Cię w podróż. Będzie się działo!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszymy się, że ponownie będziemy podróżować z Tobą po Irlandii.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczna przygoda🥰

    OdpowiedzUsuń
  5. Na początek przesyłam Ci wielkie serduszko i potwornie się cieszę z Twojego powrotu. Bardzo przez te lata tęskniłam za Twoimi relacjami o zielonej wyspie widzianej Twoimi oczami.

    Irlandia nadal zajmuje sporo miejsca w moim sercu i zawsze będę ciepło myśleć o wspólnej, trochę szalonej podróży w vanie z wschodu na zachód 😉

    Rose

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To była wspaniała podróż, też dzięki Tobie.

      Usuń
  6. Świetna wiadomość! Jednak ciągnie wilka do lasu, mogłeś wyjechać z Irlandii - ale Irlandia została w Tobie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak dobrze Cię tu widzieć znowu, Przyjacielu :) Serdecznie witam w irlandzko-celtyckim świecie również Twoją Żonę i Twoich Gości :) Dziękuję bardzo za zaproszenie - chociaż nie powiedziałbym, że w temacie wiem najwięcej ;)

    Nie mogę się już doczekać tej wycieczki! I mam szczerą nadzieję, że na tych dwunastu wpisach Twoja obecność tutaj się nie skończy. Od lat Ty i Twoje wycieczki byliście dla mnie jednym z najważniejszych elementów poznawania Irlandii oraz tamtejszego wspaniałego klimatu. Bardzo Cię zachęcam, abyś po tej przygodzie pomyślał nad reaktywacją bloga na dłużej :)

    Siadam więc wygodnie w Twoim vanie i czekam na kolejną fascynującą podróż z Tobą, jak dawniej :) Ściskam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Celcie, cieszę się, że przyjąłeś zaproszenie. Natomiast reaktywacja bloga o Irlandii podczas gdy ja w niej nie mieszkam nie ciągnie mnie. Na tej wycieczce dam z siebie wszystko, a potem zobaczymy.

      Usuń
  8. Jakże się cieszę z Twojego powrotu, uwielbiałam Twoje irlandzkie wpisy:)
    Będę czytała, oglądała, podziwiała:)
    Tymczasem pozdrawiam serdecznie i czekam na cd. :)
    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  9. Wzruszasz nas Stary Koniu. Twoje opisy zawsze nas interesowały, wciągały i niecierpliwie czekaliśmy na następne

    OdpowiedzUsuń