Do końca drogi zostało około 6 km. Asfalt się kręcił i zwężał coraz bardziej. Półwysep Beara powoli się kończył, a chmura właśnie się zaczynała.
Na końcu chmury wyszło słońce, a na środku drogi nagle pojawił się paw.
Paw kazał się nam zatrzymać, obejrzał bacznie nasze twarze, spytał o cel wycieczki i łaskawie zezwolił na przejazd. Na odchodne rzucił, że słońce będzie jeszcze przez jakieś 2 godziny, a potem zrobi się przeraźliwie zimno.
Paw pozwolił sobie zrobić kilka zdjęć i pojechaliśmy dalej. Dwie godziny później zrobiło się przeraźliwie zimno.
:-)
OdpowiedzUsuńDobrze, że to tylko paw a nie stado krów czy baranów.
OdpowiedzUsuń