Ruiny średniowiecznych budowli kryją w sobie wiele tajemnic. Za jedną z nich uważam wizerunki syren wyrzeźbione na ścianach męskich klasztorów i katolickich katedr w Irlandii. Syreny - pochodzące z mitycznego świata pół-kobiety, pół-ryby - swoim błyszczącym, wygłaskanym przez setki lat i tysiące dłoni kamiennym biustem przestrzegają przed pokusami rzeczywistego świata.
syrena w katedrze Św. Brendana, Clonfert
Półnaga
syrenka stała się symbolem pokus czyhających na irlandzkich wieśniaków i
rybaków. Jej dodatkowe atrybuty - zwierciadło i grzebień przypominały z
kolei żonom wieśniaków i rybaków aby nie popadły w próżność. Dlaczego
akurat syrena? Czyżby mitologiczne syreny uwodzące swoim śpiewem marynarzy rzeczywiście odwiedzały Irlandię otoczoną samymi morzami?
Jedna z legend mówi, że czasem syrena porzucała swój ogon i przybierała kobiecą postać by zamieszkać z mężczyzną. Na tej legendzie opiera się irlandzki film ONDINE, gdzie Alicja Bachleda-Curuś udając syrenę chroni się pod mężnym ramieniem rybaka Colina Farrella przed ścigającym ją kochankiem. Czyżby zagrożenie ze strony syren było w Irlandii tak realne, że średniowieczny kościół musiał przed nimi przestrzegać umieszczając ich wizerunki tuż obok ołtarza lub głównego wejścia do kościoła?
syrena w klasztorze Św. Marii, Clontuskert
Niektóre rzeźby irlandzkich syren zachowały się w dość dobrym stanie ponieważ są chronione dachem. Jednak większość ruin w Irlandii jest pozbawiona dachu, tam wiatr i deszcz powoli zmywa wszystkie średniowieczne rzeźby. Po kilkuset latach wszystkie efekty pracy rzeźbiarzy z XV wieku znikają.
Dowiedziałem
się, że jest syrenka, która w ten właśnie sposób znika, więc
postanowiłem ją odnaleźć i ocalić od zapomnienia. W tym celu pojechałem
na zamek Kilkea, który jest zamknięty dla pospólstwa, prywatny i
strzeżony przez kamery CCTV. Objechałem dwa razy cały teren zamku w
poszukiwaniu jakiejś otwartej bramy, po czym wybrałem ustronne miejsce,
przelazłem przez kamienny mur i przedarłem się w pobliże surowego
zamczyska.
Pierwszą
osobą, na którą się natknąłem był pan siedzący okrakiem na kosiarce. Na
mój widok wyłączył silnik. Wymieniliśmy uprzejmości pogodowe po czym
przedstawiłem mu się jako poszukiwacz średniowiecznych syrenek. On
przedstawił się jako właściciel zamku Kilkea. Przeprosiłem za nielegalne
wtargnięcie na teren jego posesji ale on najwyraźniej uznał mnie za
niegroźnego intruza, bo machnął na to ręką i wskazał na krzaki, w które
miałem się zagłębić aby znaleźć swoją syrenkę. Na odchodne zawołał, że
gdyby mnie złapali ochroniarze, to mam się powołać na niego. Odgarnąłem
chaszcze i wszedłem na teren bardzo starego cmentarza.
Pośród
wysokich traw i oplatających wszystko bluszczy miałem odnaleźć kamienną
syrenkę. Z ruin dawnego kościoła zostały resztki dwóch ścian,
obszukałem je dokładnie ale oprócz kamiennego psa z ludzką głową nie
znalazłem niczego godnego uwagi. Te ruiny były całkowicie zdominowane
przez roślinność.
Kamień z rzeźbą syreny w ruinach kościoła na terenie zamku Kilkea
Kamień
z syrenką minąłem już wcześniej i nawet zrobiłem mu zdjęcie, ale
dopiero później pod innym kątem zobaczyłem nagie włosy i długi biust.
Odgarnąłem liście i zobaczyłem całą resztę irlandzkiej syrenki czyli
zwierciadło i grzebień.
syrena w ruinach kościoła na terenie zamku Kilkea
Szkoda,
że nie można zabrać takiej syrenki ze sobą. Kolejne dzieło anonimowego
średniowiecznego rzeźbiarza zniknie za jakiś czas. Kolejna irlandzka
syrenka odpłynie w siną dal.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz