KARTY

sobota, 5 marca 2011

Zagadka używanej odzieży

Każdy, kto chociaż przez tydzień mieszkał w Irlandii, miał możliwość zetknięcia się z ulotkami zachęcającymi do wystawienia przed dom worka z niechcianymi ubraniami. Worki zostaną zabrane nazajutrz bez względu na pogodę a podobna ulotka wpadnie dwa albo trzy dni później. Odzież zostanie natomiast wysłana do Nigerii, Konga i innych kolorowych biednych krain. 

"Program zbiórki niepotrzebnej odzieży. Rozpaczliwie szukamy: niepotrzebnych męskich, damskich i dziecięcych ubrań, zasłon, pościeli i butów połączonych parami. Wszystkie te rzeczy będą posortowane i przekazane do krajów afrykańskich i innych rozwijających się krajów na terenie całego świata, gdzie ludzi nie stać na kupowanie sobie nowych ubrań. Niektóre z ubrań sprzedane zostaną w sklepach dla zwrócenia naszych kosztów. Cała reszta zostanie dostarczona bezpośrednio rodzinom, które tego potrzebują i zrobią z tych ubrań użytek. Czy wiesz, że polio paraliżuje 1000 dzieci każdego dnia?" (tłumaczenie z rzeczonej ulotki).

Powtórne wykorzystanie nieużywanych już ubrań i przedmiotów ma wiele walorów poczynając od ubierania biednych dzieci afrykańskich poprzez tanie zakupy w lokalnym charity shopie a na ekologii kończąc. Jednak moje podejrzenia wzbudziła częstotliwość ulotek wpadających przez moje drzwi. Czasem miałem wrażenie, że jestem świadkiem swoistej walki na ulotki.

Po zgromadzeniu 10 kolejnych świstków zadzwoniłem pod numery umieszczone na samym dole. Podałem się za fikcyjnego przedsiębiorcę, który chce nawiązać współpracę. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się że w ponad połowie przypadków jakąś tam współpracę mógłbym nawet nawiązać i to po polsku albo po rosyjsku. 

Zbiórki odzieży używanej mogą w Irlandii dokonywać wyłącznie zarejestrowane firmy działające w bardzo specyficznej formie a co za tym idzie – założenie takiej firmy dobroczynnej nie jest wcale proste, trzeba spełnić wiele kryteriów. Ale jak pokazuje doświadczenie – warto się natrudzić. Nikt nie kontroluje ile worków z odzieżą przywiezie objazdowy van ani co dokładnie tam się znajdzie. Ale na pewno przyjedzie w tych workach potencjał do wykorzystania. Jak go właściwie wykorzystać – o to zadbają sprytni przedsiębiorcy. Nie każdy worek wystawiony przed drzwi zostanie przekazany do sklepu dobroczynnego lub wysłany do krajów potrzebujących. Śmiem twierdzić, że większość swoich zdobyczy niektóre firmy wysyłają z Irlandii prosto do Polski. Dobroczynność jest różnie rozumiana.

Sortownia w Piasecznie. Pracuje tu prawie 100 osób. „Tu mam niesort z Irlandii, tu z Anglii. Na tej linii sortuje się odzież na Warszawę i na mniejsze miasta. Ubrania z rozdarciami i bez guzików wysyłam do Nigerii. A najgorsze szmaty sprzedaję do warsztatów” – opowiadał mi właściciel dużej sieci warszawskich szmateksów. Trafiłem do niego 4 lata temu sprzedając jakieś ubezpieczenia. Już wtedy pan J. działał w tym biznesie od 10 lat. Pokazał mi też inne rzeczy, które znaleźć można w „niesorcie”. Zabawki, walkmany, figurki - zwykły asortyment irlandzkich i angielskich „czariciaków”. Tyle, że w tym przypadku przedmioty te nigdy nie miały trafić do sklepów za grosze. 

Sortownia pod Dublinem. Tu oddziela się nieco ubrań oraz zabawki, walkmany i figurki - trafią potem do tutejszych sklepów charytatywnych. Resztę prasuje się w 40-kilogramowe bele i wysyła do Polski i innych „potrzebujących” krajów. Bezpośrednio do sortowni pana J. oraz wielu innych dobrze prosperujących sprytnych firm. Handel używanymi szmatami ma się w Polsce wciąż dobrze, jak wszyscy chyba wiedzą. Bela sprasowanej odzieży prosto z hurtowni kosztuje 600-800 zł. Taką cenę w hurcie płacą właścicielowi interesu małe sklepy, które potem każdą sztukę mogą wycenić i powiesić na wieszaku albo sprzedać na wagę.
  
Wielki sklep z odzieżą używaną gdzieś w Polsce. Po zrobieniu kilku zdjęć zostaję z niego wyrzucony. Jasne, jeszcze się coś wyda. Lokalnie ten sklep nosi nazwę „Rzeźnia”.

 
Ciekawostką jest, że nowy polar z kapturem kupiony w angielskim Primarku lub irlandzkim Penistorze kosztuje tyle prawie samo co taki sam ale używany kupiony w polskim lumpeksie. 

Nowa bluza z kapturem – 10 euro
Używana bluza z kapturem – 30 złotych. 
Widok klientów rzucających się na świeży stojak z importowanymi bluzami z kapturem - bezcenny.
  

1 komentarz:

  1. to wynik bezmyślnego "owczego pędu",który ogarnia całe grupy ludzi,nie tylko w Polsce,a na głupocie(czytaj bezmyślności) inni się bogacą...
    pozdrawia z Polski
    Gosia także piekąca chlebek na zakwasie..

    OdpowiedzUsuń