KARTY

sobota, 26 czerwca 2010

Zamek w Athlone

 Athlone leży w hrabstwie Westmeath, to największe irlandzkie miasto leżące w głębi lądu. Komunikację z morzami zapewniała tu od zawsze żeglowna rzeka Shannon – najdłuższa w Irlandii (386 km). Athlone leży prawie w środku Wyspy, a w samym centrum tego bardzo ruchliwego miasta wznosi się historyczny zamek.
  
Normanowie zbudowali zamek z kamieni w 1210 roku zastępując drewnianą dotychczas budowlę z XII wieku. Od tamtej pory twierdza w Athlone stanowiła strategiczny i bardzo oporny punkt w każdej irlandzkiej wojnie, dlatego republikanie proponują właśnie tu, w Athlone utworzyć stolicę Zjednoczonej Republiki Irlandii, kiedy już Irlandia Północna się zgodzi. Dopiero w roku 1969 zamek przestał pełnić funkcję garnizonu wojskowego i został udostępniony cywilom. Skorzystałem szparko z tej okazji, jako żem do rezerwy przeniesion.
  
Zamek stojący na brzegu szerokiej rzeki, na granicy prowincji Leinster i Connacht, otwierający drogę do zachodniej części kraju musiał być na celowniku wielu działowych w każdej bitwie nad Shannon. Dlatego jedynym budynkiem, który przetrwał od 1210 roku jest centralnie położony keep, albo jak kto woli donjon – czyli po naszemu stołb. Baszta, najtrudniejsza do zdobycia w samym środku twierdzy. Masywna 12-ścienna budowla jako jedyna przetrwała oblężenie w 1691 roku kiedy przybyli tu zaraz po bitwie nad rzeką Boyne zwycięscy Williamici krwawo krzewiący protestantyzm w katolickim kraju. Zamek w Athlone zajęty przez Jakobitów nie poddał się, mimo że spadło na niego 12 tysięcy pocisków armatnich i 600 bomb z katapult.
  
Kupując bilet dowiedziałem się, że będę jedynym zwiedzającym i zostałem poinstruowany jak mam się zachowywać w tym historycznym miejscu. Otóż zamek w Athlone jest obecnie przykładem całkowicie zautomatyzowanego samo-zwiedzającego się obiektu o tak doniosłym znaczeniu historycznym. Na początku kupujesz bilet, potem po całym obiekcie oprowadzą cię małe guziki przy drzwiach.
  
Wcisnąłem pierwszy guzik, usiadłem w sali projekcyjnej. Zgasło światło, na ekranie pokazała mi się historia miasta na filmie. Potem światło się zapaliło więc wstałem, a głos z taśmy zaprosił mnie do kolejnej sali, gdzie po naciśnięciu guzika pokornie usiadłem i obejrzałem również na filmie dość realistyczne przedstawienie oblężenia zamku w 1691 roku. W kolejnych salach dowiedziałem się wielu ciekawych szczegółów na temat długiej rzeki Shannon oraz towarzyszących jej kanałów Royal Canal und Grande Canale, zależnie od wersji językowej (polska wersja niedostępna).
  
Dalej posłuchałem głosów ptaków gniazdujących w krzakach nad Shannon, poznałem neolityczne budowle w tym rejonie oraz poznałem szczegółowe umundurowanie wszystkich po kolei irlandzkich żołnierzy aż do tych najnowszych.
  
Na koniec 45-minutowej wędrówki za kolejnymi guzikami zasiadłem znowu w fotelu w pewnej ciemnej sali, gdzie po odsłonięciu kurtyny ujrzałem człowieka śpiewającego tenorem. Był to światowej sławy John McCormack (1884 –1945). Głos z taśmy zapoznał mnie z jego rodzicami, osiągnięciami tenora we Włoszech, Australii i Monte Carlo… Siedząc sam w pustej sali koncertowej i patrząc na figurę z wosku śpiewającą tenorem z trzeszczącej taśmy poczułem się bardzo zmęczony tą wycieczką po zamku. Wydaje mi się, że McCormack miał tyle wspólnego z tym zamkiem, co ja z całym Athlone. Może dla miejscowych jest to najlepsza atrakcja tej wycieczki, ja cieszyłem się, że to była ostatnia sala do zwiedzania.
  
Pochodziłem po murach, zajrzałem do baszty - tej najstarszej. Obecnie jest tam folklorystyczny skansen z wieloma zgromadzonymi przedmiotami, na moje oko wszystkie mogły zostać wyniesione z okolicznych pubów, ale niech im tam. Strażnik tam był, pierwsza żywa osoba po bileterce. Poczułem się przez chwilę jak w skansenie na Mazurach.

Dużym niedopatrzeniem jest całkowite pominięcie w tych wszystkich guzikach na ścianie historii samego zamku. Wiadomo, że był niszczony, wiadomo że to najdłużej funkcjonujący garnizon w Europie (od 1697 do 1969 r.) ale poza tym niewiele. Nawet duchów nie ma, tylko widok na marinę na rzece Shannon i samo miasto, tak typowe dla Irlandii.

    
Kiedy dwa lata temu mijałem zamek w Athlone, pomyślałem że fajnie byłoby go zwiedzić. Niestety, te czasy już nie wrócą. Dlatego znów poszedłem do pobliskiego Sean's Bar, który szczęśliwie jest najstarszym pubem w Europie, co poświadcza certyfikat z Księgi Rekordów Guinnessa wiszący na jednej ze ścian. Tam od miejscowych można dowiedzieć się tego, czego zabrakło zamkowym guzikom.  Athlone leży w hrabstwie Westmeath, to największe irlandzkie miasto leżące w głębi lądu. Komunikację z morzami zapewniała tu od zawsze żeglowna rzeka Shannon – najdłuższa w Irlandii (386 km). Athlone leży prawie w środku Wyspy, a w samym centrum tego bardzo ruchliwego miasta wznosi się historyczny zamek.
  
Normanowie zbudowali zamek z kamieni w 1210 roku zastępując drewnianą dotychczas budowlę z XII wieku. Od tamtej pory twierdza w Athlone stanowiła strategiczny i bardzo oporny punkt w każdej irlandzkiej wojnie, dlatego republikanie proponują właśnie tu, w Athlone utworzyć stolicę Zjednoczonej Republiki Irlandii, kiedy już Irlandia Północna się zgodzi. Dopiero w roku 1969 zamek przestał pełnić funkcję garnizonu wojskowego i został udostępniony cywilom. Skorzystałem szparko z tej okazji, jako żem do rezerwy przeniesion.
  
Zamek stojący na brzegu szerokiej rzeki, na granicy prowincji Leinster i Connacht, otwierający drogę do zachodniej części kraju musiał być na celowniku wielu działowych w każdej bitwie nad Shannon. Dlatego jedynym budynkiem, który przetrwał od 1210 roku jest centralnie położony keep, albo jak kto woli donjon – czyli po naszemu stołb. Baszta, najtrudniejsza do zdobycia w samym środku twierdzy. Masywna 12-ścienna budowla jako jedyna przetrwała oblężenie w 1691 roku kiedy przybyli tu zaraz po bitwie nad rzeką Boyne zwycięscy Williamici krwawo krzewiący protestantyzm w katolickim kraju. Zamek w Athlone zajęty przez Jakobitów nie poddał się, mimo że spadło na niego 12 tysięcy pocisków armatnich i 600 bomb z katapult.
  
Kupując bilet dowiedziałem się, że będę jedynym zwiedzającym i zostałem poinstruowany jak mam się zachowywać w tym historycznym miejscu. Otóż zamek w Athlone jest obecnie przykładem całkowicie zautomatyzowanego samo-zwiedzającego się obiektu o tak doniosłym znaczeniu historycznym. Na początku kupujesz bilet, potem po całym obiekcie oprowadzą cię małe guziki przy drzwiach.
  
Wcisnąłem pierwszy guzik, usiadłem w sali projekcyjnej. Zgasło światło, na ekranie pokazała mi się historia miasta na filmie. Potem światło się zapaliło więc wstałem, a głos z taśmy zaprosił mnie do kolejnej sali, gdzie po naciśnięciu guzika pokornie usiadłem i obejrzałem również na filmie dość realistyczne przedstawienie oblężenia zamku w 1691 roku. W kolejnych salach dowiedziałem się wielu ciekawych szczegółów na temat długiej rzeki Shannon oraz towarzyszących jej kanałów Royal Canal und Grande Canale, zależnie od wersji językowej (polska wersja niedostępna).
  
Dalej posłuchałem głosów ptaków gniazdujących w krzakach nad Shannon, poznałem neolityczne budowle w tym rejonie oraz poznałem szczegółowe umundurowanie wszystkich po kolei irlandzkich żołnierzy aż do tych najnowszych.
  
Na koniec 45-minutowej wędrówki za kolejnymi guzikami zasiadłem znowu w fotelu w pewnej ciemnej sali, gdzie po odsłonięciu kurtyny ujrzałem człowieka śpiewającego tenorem. Był to światowej sławy John McCormack (1884 –1945). Głos z taśmy zapoznał mnie z jego rodzicami, osiągnięciami tenora we Włoszech, Australii i Monte Carlo… Siedząc sam w pustej sali koncertowej i patrząc na figurę z wosku śpiewającą tenorem z trzeszczącej taśmy poczułem się bardzo zmęczony tą wycieczką po zamku. Wydaje mi się, że McCormack miał tyle wspólnego z tym zamkiem, co ja z całym Athlone. Może dla miejscowych jest to najlepsza atrakcja tej wycieczki, ja cieszyłem się, że to była ostatnia sala do zwiedzania.
  
Pochodziłem po murach, zajrzałem do baszty - tej najstarszej. Obecnie jest tam folklorystyczny skansen z wieloma zgromadzonymi przedmiotami, na moje oko wszystkie mogły zostać wyniesione z okolicznych pubów, ale niech im tam. Strażnik tam był, pierwsza żywa osoba po bileterce. Poczułem się przez chwilę jak w skansenie na Mazurach.

Dużym niedopatrzeniem jest całkowite pominięcie w tych wszystkich guzikach na ścianie historii samego zamku. Wiadomo, że był niszczony, wiadomo że to najdłużej funkcjonujący garnizon w Europie (od 1697 do 1969 r.) ale poza tym niewiele. Nawet duchów nie ma, tylko widok na marinę na rzece Shannon i samo miasto, tak typowe dla Irlandii.

    
Kiedy dwa lata temu mijałem zamek w Athlone, pomyślałem że fajnie byłoby go zwiedzić. Niestety, te czasy już nie wrócą. Dlatego znów poszedłem do pobliskiego Sean's Bar, który szczęśliwie jest najstarszym pubem w Europie, co poświadcza certyfikat z Księgi Rekordów Guinnessa wiszący na jednej ze ścian. Tam od miejscowych można dowiedzieć się tego, czego zabrakło zamkowym guzikom. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz