Celtyckie
 krzyże w Castlekeeran to jedno z takich miejsc, których trzeba dobrze 
poszukać. Dość stara tabliczka przy drodze ostatniej kategorii pokazuje 
na leżące obok gospodarstwo. Należy sforsować ogrodzenie i wstrzymać 
oddech na czas przejścia obok pryzm z nawozem. Mieszkający tu ludzie są 
przyzwyczajeni, że czasem ktoś przejdzie przez ich łąkę. 
Widoczna
 w oddali kępa krzaków z drzewem pośrodku otoczona jest murkiem z 
owcoodpornymi schodkami. Znajdują się tam 1000-letnie wysokie krzyże 
oraz kamienie rzeźbione pismem wcześniejszym od łaciny.
Legenda,
 którą można teraz usłyszeć tylko z ust miejscowych albo znaleźć w necie
 głosi, że św. Columban chciał ukraść jeden z krzyży i zabrać go do 
swojej kolekcji w Kells, ale św. Ciaran go na tym przyłapał. Columban 
wypuścił kamienny krzyż w locie. Było to mniej więcej przed chrzestem 
Polski. Spadający kamienny krzyż trafił w rzekę Blackwater i tam tkwił, 
aż do czasu, kiedy napisał o tym przewodnik Pascala. Szukałem go długo, 
aż zapytałem Niamh. Farmerka powiedziała mi, że krzyż z rzeki 
przeniesiono dwa lata temu na cmentarz, do innych krzyży. Spóźniłem 
się...
W
 tym miejscu odwiedzanym głównie przez okoliczne ptactwo stoi kamień z 
wyrytymi symbolami. To pismo ogamiczne, zastąpione jakiś czas później 
przez łacinę. Kółka i kreski na jednej osi. Pismo ogamiczne wyszło z 
użycia około VII w. Tego nikt teraz nie umie przeczytać.
Inskrypcja
 w języku Ogham na kamieniu z Castlekeeran głosi:„COVAGNI MAQI MUCOI 
LUGUNI”. Przeszukałem cały net, nie znalazłem odpowiedzi, co to 
właściwie oznacza...
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz