KARTY

sobota, 30 stycznia 2010

Wieża - fragment prozy

Drugie okno od ołtarza nie zamykało się. Wilgoć wykrzywiła starą ramę. Pádraig postawił swoją skrzynkę z narzędziami na posadzce kościoła. Wziął do ręki dłuto i z ciężkim westchnieniem przystąpił do pracy. Czyszcząc ramę okna ze świeżego mchu myślał o minionej nocy. Przez ostatnią noc roku 823, który właśnie odszedł myślał o tym, że skrzynię, w której przechowywana jest Księga powinien wykonać był lepiej. Księga powinna przetrwać wieki, o których nawet nie chciał myśleć. Kamienna podłoga kościoła była bardzo zimna. Klęczał na niej i zamiast modlić się myślał o skrzyni. Był bardzo dobrym cieślą. Do Zakonu schronił się po tym, jak na wyspie Iona Wikingowie wdarli się do wioski i zabili całą jego rodzinę. On jeden uszedł z życiem.

W Ceanannas w An Mhí było zgoła inaczej. Nie widać było morza, tylko zielone pagóry. Nie czuł się tu bezpiecznie, nie było żadnych skał, gdzie można się schronić. Świst wiatru i szum deszczu nie pozwalał mu zapomnieć o przeszłości. Kiedy zaczynało padać, ze swojej drewutni wołał na swoje bawiące się dzieci, żeby wracały do matki. To było tak dawno... Teraz w An
Mhí jest inaczej. Pusto i samotnie...

 

W powolne uderzenia dłuta wmieszał się nowy dźwięk. Drewniane sandały zbliżyły się do niego po kamieniach. Pádraig odwrócił się od okna i spojrzał na swojego przeora. Od czasów, kiedy opuścili Ionę przybyło mu wiele zmarszczek. „Kiedy ja ostatnio spoglądałem w zwierciadło?” – pomyślał.

- Jak idzie? – rzucił bez zbędnej sylaby Columcille. Jego imię w celtyckim oznaczało „Gołębica Kościoła”, ale czasami zachowywał się jak zwykły kruk.

- Będzie dobrze – odparł Pádraig, ale Columcille już tego nie usłyszał.

Przeor musiał być wszędzie. Przestrzegał braci, że Wikingowie mogą ich tu znowu znaleźć, więc muszą być na to gotowi. Muszą chronić cenną Księgę. Dlatego kazał postawić wieżę, z której zawczasu będzie można zobaczyć tych zbrodniczych pogan. Pádraig był bardzo zadowolony z drabin, które wykonał. Osiem solidnych drabin prowadzących na samą górę, które przetrwają wieki.



  

- Jak idzie? – znienacka zawołał Mobhi. Musiał mieć stopy zrobione z owczej skóry bo nigdy nie używał sandałów i nie było mu zimno.

- Aleś mnie przestraszył! – Pádraig naprawdę się przestraszył. – Nie jesteś na wieży?

- A wyglądam jakbym był na wieży? Idę malować! – z radością oświadczył Mobhi. Był najbardziej szanowanym przez Columcille’a rysownikiem. Dzięki niemu Księga była taka jak przeor właśnie chciał. Mobhi mało spał, kiedy miał zmianę na wieży myślał jak namalować Księgę. Kiedy malował, nie myślał o niczym innym. Z czterech kolorów robił wszystkie inne. Potem przychodził Columcille i budził go na dyżur na wieży.

Nawiasem mówiąc ten koleś chyba przeczuwał, że tysiąc lat później ludzie będą oglądać jego malunki pod pancernym szkłem. Starał się bardzo.  Czuł, że jego Madonna z Dzieciątkiem przejdzie do historii. Dlatego był taki wyluzowany.



 
 
Pádraig spojrzał przez okno. Słońce było już wysoko, na wieży pewnie jest już brat Daragh. Spojrzał na zegarek. „Ależ ja się z tym oknem cackam” – pomyślał. Wrzucił dłuto do skrzynki z narzędziami, zmówił szybki pacierz i oddalił się w nieznanym kierunku.

Na pierwszym zakręcie stanął oko w oko z Przeorem.
- Pamiętasz o tym łóżku? – spytał znienacka, jak to kruk.
- O jakim łóżku? – Pádraig wiedział o co chodzi, ale chciał się już położyć w swojej celi.
- W mojej celi, która jest tuż koło twojej celi. Mieszkamy tam,  zapomniałeś? – gołębica była nadal krukiem.



  
- Aaa, tak pamiętam, ojcze – Pádraig już wiedział, że dziś prędko nie zaśnie.
- To dobrze, bardzo dobrze. Może się najpierw jednak wyśpisz, wyglądasz jakbyś całą noc wypatrywał Wikingów – Columcille zamienił się w gołębicę, spojrzał szybko na zegarek na ręce Pádraiga i już go nie było.



  
- Odpadam – szepnął już do siebie Pádraig. W tym momencie rozległ się w monastyrze rozdzierający kobiecy głos Daragha. Ten chłopak musiał coś przejść w swoim krótkim życiu, ale wzrok miał dobry. Najlepszy w całym klasztorze.

- WIKINGOOOOOOWIEEEEEEE – nad całym opactwem echo jakoś nie chciało zamilknąć. Dopowiedziało nawet: OOOWIEEEEEEEE...
 
Z cel wysypali się mnisi biegnąc co koń wyskoczy w kierunku wieży. Columcille już tam był i wydawał rozkazy. KSIĘGA na górę! Drabiny na GÓRĘ! Daragh! Co widzisz?


  
- IDĄ, OJCZE, IDĄ całą chmarą! Jasne włosy widzę! Z Dúbh Linn idą na nas!!! – głos z wieży był słyszalny chyba też przez nacierających.
- ILU???
- KROCIEEE!!! Nie umiem policzyć! – Daragh umiał liczyć tylko do dziesięciu.
- Ale ILUUUU!!!
- Dwakroć po tysiąć pińcet dwa dziewińcet! – zaryzykował Człowiek O Najlepszym Wzroku, Który Umiał Liczyć Do Dziesięciu (Imieniem Daragh).
- Bracie Daragh! Nie ma takiej LICZBYYYY! – skłamał Ojciec Przeor.
- ALE IDĄ NA NAS!!! – tym razem Daragh prawdę rzekł.

Ta beznadziejna wymiana zdań trwała aż do momentu, kiedy groźni najeźdzcy o blond włosach dotarli do wieży, porobili trochę zdjęć, zjedli sardynki z puszek z Tesco, spytali o Jolkę i wsiedli do autobusu, żeby wrócić do Dúbh Linn i zdążyć na samolot powrotny z wyspy Eire. Po sylwestrze mieli już dość wrażeń, zaczął się rok 2009 i kiedyś też się skończy, więc szkoda czasu na jakieś wieże i zakonników zaklętych w kamieniu.
 
________________________________________________

Słowniczek:
Pádraig - Patryk
Ceanannas – obecnie Kells
An Mhí – obecnie hrabstwo Meath
Columcille – obecnie święty Columba vel Kolumban
Rok 823 – wtedy Columcille był już w niebie jako jeden z 12 Apostołów Irlandii, więc nie mógł być jednocześnie w Kells. A może był...
Księga – Book of Kells, do obejrzenia w Dublinie, w bibliotece uniwersytetu Trinity College



  
Dúbh Linn – obecnie Dublin, stolica Irlandii założona przez Wikingów
Wikingowie – obecnie najeźdźcy
Wieża – po prostu zwykła wieża w Irlandii. Ale nigdzie indziej takiej samej nie znajdziecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz