KARTY

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Zamek w Slane

Zamek w Slane wybudowała w XVIII wieku zacna rodzina ze Szkocji, której spodobała się ta okolica oraz bliskość rzeki Boyne ułatwiająca żeglugę z macierzystą krainą. Od tamtej pory zamek pozostaje w zacnych rękach i nie można go sobie ot tak obejrzeć, chyba, że właściciele wyjadą na wakacje. Tak też było w ostatnie wakacje. Miałem nie skorzystać? 

  
Nazwa Slane oznacza w mitologii celtyckiej studnię pobłogosławioną przez jakiegoś Dian Cechta, aby każdy, kto się w niej wykąpie, został uleczony. Obecnie na terenie zamku nie ma żadnej studni, natomiast każdy pokój jest en suite, czyli wyposażony w łazienkę. Skoro to prywatny zamek, a wiek mamy XXI, dlaczego ktoś ma się kąpać w zimnej wodzie. W Irlandii woda ciągle jest za darmo, więc dlaczego nie sprawić sobie wanny z hydromasażem. 

  
Właściciele zamku dbają o to, żeby ich w ich rezydencji nie zawalił się ze starości dach jak w większości irlandzkich zabytków, dlatego rozkazali pobierać od maluczkich opłaty za zwiedzanie i wynajęli przewodników. Na ten pomysł wpadli dopiero siedem lat temu. Jak założyli sobie kablówkę. 

  
Od prawie 30 lat na terenie zamku w Slane odbywają się największe koncerty rockowe w Irlandii. Położenie zamku, rzeka Boyne i naturalnie wkomponowane w krajobraz repliki armat tworzą doskonały amfiteatr mieszczący 100 tysięcy ludzi. Koncerty w prywatnym zamku nigdy nie były darmowe, jak np. w Parku Skaryszewskim. Rok temu nie było mnie stać na bilet na Rolling Stonesów (70 euro), więc zrobiłem im tylko fotkę zza płotu, a potem uciekałem na swoim rowerze bez świateł i kamizelki ładując się w żywopłot za każdym razem jak usłyszałem za sobą warkot silnika. Przeżyłem. Ale to były inne czasy. Teraz sam mogę straszyć cyklistów bez świateł i kamizelek. 

  
Zdjęcie słabe, ale czego można spodziewać się od gościa, który liczy na znalezienie dziury w płocie. Nawiasem mówiąc pastwiska na pagórkach wokół zamku w Slane podczas koncertów rockowych zamieniają się niepostrzeżenie w parkingi. Nie mam fotki ilustrującej jak wyglądałem po ucieczce z Rolling Stonesów po deszczu, który umilił tym 100 tysiącom fanów ruszanie swoimi bryczkami po koncercie z podmokłych owczych pastwisk. 
 
  
Przewodnik zatrzymuje nas w sali biesiadnej, gdzie irlandzka kapela U2 nagrywała swój album The Unforgettable Fire. O co chodziło z tym ogniem zrozumiałem jeszcze tego samego dnia ale w innym miejscu. Coś o tym napiszę wkrótce. U2 na zamku w Slane nakręcili też teledysk do piosenki „Pride (In The Name Of Love)”. Oprócz U2 i Rolling Stones koncerty dawali tu Queen, Bob Dylan, David Bowie, Bruce Springsteen, Bryan Adams, Madonna i inni Guns N’ Roses. Niektórzy z nich spali na tym łóżku. Łożu właściwie. Ze zmiętoloną dla turystów pościelą. 

  
Kilkanaście lat temu zamek płonął, spaliło się jakieś piętro, przyjechali strażacy z kilku pobliskich miast, napisano o tym potem w gazetach, a w zamku można te gazety teraz poczytać, bo wiszą na ścianie zaraz za punktem sprzedawania pamiątek. Dzięki temu na zamku w Slane możemy podziwiać połączenie XVII architektury i współczesnej płyty karton-gips. Nie wierzycie? Zapukajcie! Ale dopiero w następne wakacje, jak właściciele znowu wyjadą na swoje wakacje i access będzie granted. 

  
Wizyta na zamku w Slane pozwala zrozumieć na czym polega różnica pomiędzy pozbawionymi dachów zabytkami kultury celtyckiej a zabytkami Irlandii wyposażonymi w dach w których urządzane są teraz Christmas Parties oraz wesela w salach położonych tak, żeby widać było te zielone pastwiska z góry. A w każdym pokoju stoi lodówka, telefon i stół z pilotem do telewizora SONY. Kominek też, dla zachowania tradycji, chociaż w zamku jest centralne ogrzewanie. Sala taneczna z nierówną podłogą wygląda tak:

  
Dużym felerem zamku w Slane jest to, że nie można robić zdjęć we wnętrzach i nie można ich znaleźć w necie i nawet na oficjalnej stronie zamku. No chyba, że tu. Ciekawe, czy agenci z CIA namierzyli mnie tak ja ich.


 

1 komentarz:

  1. To miejsce już tylko z nazwy jest zamkiem i z zewnątrz, bo jak patrzę na Twoje zdjęcia to widzę luksusową rezydencję.

    OdpowiedzUsuń