KARTY

niedziela, 17 sierpnia 2014

Na zamku Dromoland

Na zamek Dromoland pewnie bym nigdy nie trafił, gdyby nie moje wycieczki. Klienci chcieli tam spędzić noc, więc zarezerwowałem co trzeba i zajechałem służbową karocą przed główne wejście. Zamek Dromoland jest pięciogwiazdkowym hotelem zbudowanym w zamierzchłym średniowieczu. Walizki wniósł na górę prawdziwy lokaj w liberii.



W głównym hallu wiszą portrety przodków. Nie wgłębiałem się za bardzo w ich historię. Grunt, że mają oko na to co się dzieje w ich dawnej posiadłości.



W okolicy można pojeździć dorożką, pobawić się z sokołami, pospacerować, albo pograć w krykieta.







W księdze pamiątkowej Dromolandu widzę głównie wpisy z USA. Zamek wypromował się na niezłą atrakcję dla turystów z Ameryki, którym nie przeszkadza wcale to, że wizytując Irlandię mieszkają w wypasionym angielskim zamku.



Pokój w Dromoland Castle kosztuje 400 euro. W cenie jest również wieczorne spa, śniadanie, dorożka, sokoły i krykiet plus kilka innych aktywności.





Dostaję w recepcji rachunek za trzy pokoje, wiec k
orzystam z okazji aby pozwiedzać. Oglądam sobie długie korytarze i te ich drogie pokoje. Moi Amerykanie są bardzo HAPPY, bo u nich nie ma takich starych zamków. Nie daję się nabrać na te portrety i zbroje. Ale każdy ma w tym swój swój biznes.





Okolica jest bardzo przyjemna, mury rzeczywiście stare, historycznie prawidłowo ukształtowane i porośnięte roślinnością, pogoda sprzyja spacerom, więc nie ma co narzekać.





A nad ranem biorę szczotę, ogarniam skwer przed wejściem do Dromoland Castle i wracam do swojej roboty :)