KARTY

wtorek, 18 czerwca 2013

"Whiskey in the jar" na wyspie Achill

W miejscowym informatorze na stronie z pubami przy nazwie M.P. Lynott widnieje informacja: "nie mamy telefonu, nie mamy telewizora, nie podajemy żadnego jedzenia". Cóż to za dziwoląg w dzisiejszych czasach? To chyba pub, jakich dziś już nie robią. 



Nic się nie zmienił od pierwszego otwarcia. Dwa okna, strzecha, kominek, cztery stoły zrobione z maszyn Singera. Dwudzielne drzwi, jak w oborze. Zapach torfu i Guinnessa. 




W środku półmrok, dwie lampy pod sufitem i mnóstwo reliktów przeszłości na ścianach. Przy barze siedzi dwóch gości, przy kominku trzeci. Siadamy też blisko kominka i zamawiamy po pincie tego czarnego nektaru.



Telewizor albo jedzenie w takim miejscu byłoby nietaktem. A zarezerwowanie stolika przez telefon...



Na kamiennych okopconych ścianach wiszą stare zdjęcia: pub 80 lat temu, mieszkańcy Achill 60 lat temu, lokalna drużyna hurlinga, ciocia Wiesia i wujek Heniek na Komunii Grzesia, pierwsze kolorowe zdjęcia z jakiegoś miejscowego festynu i tak dalej.



Pośród zdjęć na ścianie zauważam znajomą czuprynę. Dopiero teraz kojarzę, że nazwa pubu Lynott to również nazwisko wokalisty Thin Lizzy. Ich zdjęcia wiszą obok siebie.



Barmanka wyjaśnia mi, że Phil Lynott był bratankiem Michaela P. Lynotta i rzeczywiście kiedyś był w tym pubie gdzie właśnie siedzimy. Wypił browara, zostawił autograf i tyle go widzieli. Do rozmowy dołącza się gość z sąsiedniej maszyny Singera. Też nie skojarzył nazwisk. Dzwoni zaraz do swojego kolegi z nowiną.



Oprócz starych zdjęć wiszą tu na ścianach różne patriotyczne obrazki oraz specjalne lustra produkowane dla wszystkich irlandzkich pubów z najlepszego kwarcu z Gór Wicklow.



Nad barem wiszą banknoty z różnych krajów. Ponieważ jakoś mało tam kasy z Polski to ciocia Jadzia wyciąga z kieszeni Chrobrego i podpisuje się wraz z dzisiejszą datą. Barmanka wiesza 20 złotych nad barem. Ciocia Jadzia jak kiedyś tu wróci i będzie bez grosza przy duszy to będzie mogła za te 20 złotych wypić kufelek.      




Jeszcze rzut oka na przewodnik po wyspie z czasów kiedy gazety były drukowane na żółtym papierze a wyspa Achill była zwana brytyjską Maderą.



Na koniec wspomniany utwór muzyczny - "Whiskey in the jar" w koncertowym wykonaniu Phila Lynotta. Młodsi mogą podejrzewać, że to jakaś słaba przeróbka Metaliki, ale kolejność była jednak odwrotna.

15 komentarzy:

  1. cudne irlandzkie miejsce. bez cywilizacji i multiculti :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę tam zaglądał za każdym razem.

      Usuń
    2. ...a ja tam bywam często;-)...zapadł głęboko;-)

      Usuń
  2. Takie miejsca są najlepsze. Bo wiesz, jednak bez telewizora życie może być znacznie lepsze.

    P.S. Tym razem zagadka była trudna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będą coraz trudniejsze.

      Usuń
    2. Żeby się bardziej postarać :) Jak na razie były dość łatwe a może ja szukam mistrzów...

      Usuń
  3. Ponoć nalanie perfekcyjnej pinty Guinnessa zajmuje 119,53 sekundy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się. W rzeczywistości barmani to zaokrąglają :)

      Usuń
  4. Takie puby to prawdziwe wehikuły czasu... Bije z tych zdjęć ta nastrojowość... Chciałbym w takie miejsce trafić kiedyś :)

    A "Whiskey In The Jar" to muszę Ci powiedzieć bardziej kojarzy mi się z The Pogues, czy The Dubliners, niż z Metalicą...

    Tylko skoro nie ma tam telewizora, jedzenia ani (domyślam się) Internetu...to skąd zasięg w komórce tego jegomościa?

    Slainte! :o)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzeczywiście jest klimacik! Świetnie, że takie miejsca się jeszcze zachowały. Na YT znalazłem coś takiego o tym pubie:

    http://www.youtube.com/watch?v=v5cjjoE2m7k

    muszę tam wpaść będąc kiedyś na Achill. :)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetny film :) My Polacy powinniśmy brać przykład z Irlandczyków, mniej politykować, mniej się kłócić, spotykać się właśnie w takich miejscach, razem się bawić, rozmawiać, śpiewać, muzykować... Miłe jest to, że pub jest "pokoleniowy", przesiadują w nim i młodzi i starzy, i jak widać wszyscy doskonale się bawią. Oprócz Guinnessa jest i sok pomarańczowy... Ech, dzięki za filmik.
      Pozdrawiam :)

      Usuń