KARTY

sobota, 16 marca 2013

Ballada o Molly Malone


Rozwiązanie fotozagadki

Na zdjęciu konkursowym widoczny jest fragment pomnika Molly Malone stojącego w samym środku Dublina, na początku Grafton Street. Zagadkę jako pierwszy rozwiązał MINIO i do niego powędruje nagroda. Kolejna fotozagadka za miesiąc. Serdecznie zapraszam.

___________________________


Ballada o Molly Malone

Szedłem wąską uliczką gdzieś nad rzeką Liffey. Był spokojny letni wieczór, 12 czerwca 1699 roku. Miasto nie przypominało dzisiejszego Dublina. Ulicami przeciskały się konne dorożki, ludzie nie mieli w uszach słuchawek, jak okiem sięgnąć nie widać było żadnego samochodu. Skręciłem w prawo i po chwili moją uwagę przykuł mały tłumek otaczający nieruchomą postać leżącą na trotuarze. Zaciekawiony podszedłem bliżej.

Osoba leżąca na ziemi była z cała pewnością martwa. Młoda kobieta ubrana w suknię z falbanami i długimi rękawami leżała w bezładnej pozie, a jej hiszpańskie buty „zapota” wyglądały na dobrze znoszone. Pomimo śmierci, która już przejęła władzę nad tym ciałem widać było, że była to atrakcyjna kobieta i uczciwie obdarzona przez naturę.



- Kto to? – zapytałem stojącego obok wyrostka.

- To Molly Malone, człowieku. Handlowała rybami, a teraz tu leży jak ten zdechły dorsz.

- Kara boska na tą kobietę! – zawołała starsza pulchna kobieta. – Dostała co jej się należało, dziwka jedna!

- Spokojnie, nie mówcie źle o zmarłych dobra kobieto. To nie po chrześcijańsku – odezwał się głos z boku. Mężczyzna ze starannie przyciętym wąsikiem wyglądał poważnie, więc tłumek nieco się rozsunął. Po dokładnych oględzinach zwłok orzekł, że dziewczyna zmarła na tyfus. A może to była jakaś choroba weneryczna, w każdym razie lepiej się odsunąć. Odsunęliśmy się bez zbędnej sylaby.

Nie było nic więcej do oglądania, więc chwilę później siedziałem w pubie nad kufelkiem. Wszyscy tam rozprawiali o Molly Malone i jej tragicznym życiu. Zacząłem się przysłuchiwać, bo wyglądało na to, że dubliński padół opuściła dość znana osoba. 


Dowiedziałem się, że Molly mieszkała blisko rzeki i wraz z rodzicami zajmowała się handlem rybami. Jeździła swoim dwukołowym wózkiem po Dublinie i wołając „cockles and mussels” zachęcała do kupna owoców Morza Irlandzkiego. Jako urodziwa kobieta cieszyła się uznaniem mężczyzn i korzystała z tego wieczorami. Nie brała wiele, lubiła to.

Przysłuchiwałem się rozmowom przy barze. Bartender opowiadał właśnie o rodzinie Molly. Mieszkali w kamienicy przy Fishamble Street i sprzedawali ryby od początku świata albo i dłużej. Molly była ich najładniejszą córką i nauczyła się szybko czerpać z tego korzyści. Taki dodatkowy part-time w nocy.


Dzień zaczynała od Grafton Street, gdzie mieszkali ludzie lubiący świeże ryby. Kobiety kupujące od niej małże i przegrzebki patrzyły na ich świeżość. Mężczyźni patrzyli głównie na jej pełne usta i na jej piersi. Molly rozsiewała wokół siebie magiczną aurę kobiecości, a jej suknia z głębokim dekoltem nie pozostawiała wątpliwości, że to jest gorąca i namiętna kobieta. 

Wieczorami Molly Malone sprzedawała swoje ciało za pieniądze. Chętnie korzystali z tego studenci z pobliskiego Trinity College oraz zagraniczni marynarze i miejscowi rzemieślnicy znudzeni swoimi żonami. 


- 36 lat temu udzielałem chrztu małej dziewczynce - powiedział ksiądz z ambony kościoła St Andrew's Church. - Teraz ze smutkiem ją żegnam. Czyż święty Piotr nie sprzedawał ryb tak jak nasza Molly Malone? Czyż nie zgrzeszył jak ona? - siedziałem w ławce kościoła podczas pogrzebu Molly i patrzyłem na zgromadzony tłum. Tylko kilka osób było jej rodziną, może reszta to byli jej klienci, tego się nie dowiem. Ksiądz mówił dalej: 

- Maria Magdalena też była jawnogrzesznicą a jednak nasz Pan jej wybaczył. Kto jest bez winy niech rzuci teraz kamieniem - nikt w kościele się nie poruszył. Zamknąłem oczy wyobrażając sobie żywą Molly Malone z wózkiem pełnym ryb i prawie nagim biustem.


Molly Malone pochowano na miejscowym cmentarzu. Pamięć o niej przetrwała przez kolejne wieki. Ballada o Molly Malone stała się nieoficjalnym hymnem Dublina. Można ją usłyszeć każdego dnia w dublińskich pubach. W przedziwny sposób kobieta pracująca o niezwykle lekkich obyczajach stała się nieśmiertelną ikoną stolicy Irlandii.

Pomnik poświęcony Molly postawiono w 1988 roku w pobliżu kościoła, gdzie została ochrzczona. W 1999 roku minęła 300 rocznica jej śmierci. Obchodzono ją mimo to, że tak naprawdę nie wiadomo czy Molly Malone istniała naprawdę. Spójrzcie w jej smutne oczy i przekonajcie się sami.


Inspiracja: Sean Murphy

4 komentarze:

  1. Z zainteresowaniem przeczytałam opowieść o Molly Malone. Piękna kobieta.
    Dziwi mnie fakt, że tylko o kobietach mówi się, że są lekkich obyczajów, natomiast o ladaco rodzaju męskiego jakoś cicho, nikogo to nie podnieca. O Marii Magdalenie powinno się także zacząć mówić inaczej jako, że jawnogrzesznicą nie była...
    Pozdrawiam serdecznie w niedzielne słoneczne przedpołudnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za ten post, nie znałam tej legendy, musze sprawdzić w przewodniku czy tam jest opisana... Ty powinieneś być przewodnikiem, tak fajnie opowiadasz! :-)))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam szczerze, że nie znałam jej historii. Ten kościół to ten sam, w którym teraz jest informacja turystyczna prawda?

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy ja ją widziałam, czy ja ją nie widziałam, bo ciemno było, a?

    OdpowiedzUsuń