KARTY

sobota, 29 grudnia 2012

Nowa atrakcja na Aranach

Picture: Connaught Tribune
Pewnego grudniowego dnia 2012 jeden z mieszkańców wyspy Inishmore przeżył szok porównywalny z pożarem ulubionego pubu. Człowiek ów wrócił do swojego jak zwykle nieprawidłowo zaparkowanego w porcie samochodu i znalazł za wycieraczką mandat za stanie na podwójnej ciągłej. Tego dnia na Aranach zakończyła się pewna epoka.   

Mandat ten najpewniej przejdzie do historii, bo jest to pierwsza w historii motoryzacji kara za złe parkowanie na Aranach. Mandacik prawdopodobnie zostanie oprawiony w ramki i zawiśnie na ścianie pubu Joe Watty's. A z całą pewnością historię o mandacie i jego beztroskim właścicielu włączą do swojego repertuaru wszyscy miejscowi przewodnicy. 

Kolejne zdobycze cywilizacji zawitały na Arany, które turyści odwiedzają przecież po to, aby znaleźć tu coś czego nie ma gdzie indziej. Każdy chyba, kto wysiada na ląd w porcie w Kilronan na widok tamtejszych pojazdów przeciera oczy. Tak może wyglądać koniec świata dla samochodów. Może nie jest to jeszcze Hawana, ale wszystkie pojazdy trafiają tu na dożywocie, większość z nich została kupiona w czasie boomu lub dużo wcześniej. Ludzi znających się na mechanizmach bardziej skomplikowanych od kołowrotka lub czajnika elektrycznego nie ma tu wielu, a najbliższy trzeźwy mechanik samochodowy jest o godzinę morską na wschód. Wszystkie pojazdy mają silniki diesla (benzyna jest tu zabroniona) i rzadko jeżdżą na przeglądy, bo przewiezienie samochodu na ląd to dość duży koszt. Brak badań technicznych, ubezpieczenia i podatku drogowego to norma. Wszystkich dróg na Inishmore jest może ze 30 kilometrów, więc niepotrzebne tu radary ani drogówka. Samochodu na noc nie trzeba zamykać, bo przecież nie ukradną (bo dokąd) a poza tym każdy każdego zna. Z tego samego powodu zbędna tu była policja. A teraz urząd wojewódzki w Galway musiał to wszystko zepsuć. Z całą pewnością zrobił to w imię bezpieczeństwa wszystkich odwiedzających Arany turystów.      




Do tej pory na Aranach samochody funkcjonowały zgodnie ze swoim pierwotnym przeznaczeniem - miały jeździć. Jeździły więc - zawożąc dzieci do szkoły, przywożąc zakupy ze sklepu i podchmielonych ludzi z pubu. Oraz tysiące turystów, którzy przejażdżkę lokalnym pojazdem z miejscowym kierowcą bajarzem zabierają stąd jako jedną z atrakcji. Teraz auta muszą jeździć i parkować zgodnie z przepisami, tak jak na całym cywilizowanym świecie. 

Natomiast już wkrótce na Aranach wprowadzone zostaną opłaty za pozostawianie końskich kup za dorożkami, niewielka opłata za wysłanie SMS do Irlandii lub dalej oraz opłata klimatyczna dla osób zza Morza Irlandzkiego. Fotografowanie wciąż gratis. 


8 komentarzy:

  1. O nieee. I nawet tam takie rzeczy się dzieją. Na co to komu? Czy to kolejna rzecz, która zalicza się do szeroko pojmowanej "cywilizacji"?

    OdpowiedzUsuń
  2. To całkiem tak, jak na 'naszej' wyspie Aranmore, przewiózł nas facet w deszcz od latarni morskiej do portu w samochodzie całkiem bez siedzeń, za to taką warstwą śmieci, że całkiem wygodnie się siedziało.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj
    Co kraj, to obyczaj. A z tym porządkiem- częściowo się zgadzam, sprzątać trzeba :)
    Wszystkiego dobrego na cały Nowy Rok :)
    Pozdrawiam najcieplej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i wzajemnie. I żeby porządek nie narobił kłopotów ;)

      Usuń
  4. cholera...a byłoby jak u Pana Boga za piecem. Wszystko zło przyszło od kiedy pojawiła się elektryka...:)

    OdpowiedzUsuń