KARTY
▼
czwartek, 1 listopada 2012
Cmentarz Glasnevin w Dublinie
Glasnevin w Dublinie to największy cmentarz w Irlandii. Miejsce pochówku półtora miliona ludzi. Otwarty został w 1832 roku jako pierwszy oficjalny i legalny cmentarz dla katolików. Wcześniej Irlandczycy podlegali restrykcyjnym angielskim prawom nawet po śmierci.
Przed powstaniem cmentarza Glasnevin Irlandczycy grzebali zmarłych pośród ruin, po kryjomu lub na cmentarzach protestanckich (po uzyskaniu specjalnego pozwolenia). Dopiero Daniel O'Connell wywalczył dla katolików prawo do godnego pochówku i uzyskał zgodę na wytyczenie cmentarza Glasnevin oficjalnie zwanego Prospect Cemetery.
Teren cmentarza został otoczony murem, a kiedy okazało się, że nocami rabusie wykradają świeże ciała z grobów aby je sprzedać studentom medycyny - dobudowano siedem wież strażniczych na rogach. Cmentarza w nocy pilnowali wartownicy oraz psy rasy bloodhound.
Wśród grobów znaleźć można wiele nazwisk zapisanych na kartach irlandzkiej historii. Michael Collins, Eamon de Valera, Charles Stewart Parnell, Jim Larkin, Arthur Griffith, hrabina Constance Markievicz i wielu innych patriotów. Mogiły są rozrzucone w różnych miejscach, nie ma tu żadnej alei zasłużonych.
Glasnevin mało przypomina polskie cmentarze. Prostokątne, solidne i obramowane groby należą do bogatszych rodzin i są młodsze od pozostałych. Są gęsto rozmieszczone głównie w środkowej części. Jednak większość mogił znaczą tylko wystające z ziemi płyty nagrobne. Im dalej od głównego wejścia, tym wyższa trawa pośród nich.
Mało ludzi, mało kwiatów, zniczy prawie wcale. Można odnieść wrażenie, że tu na groby przychodzi się tylko raz. Im solidniejszy grobowiec, tym będzie trwalszy. Konserwacją starych pomników zajmuje się organizacja Glasnevin Trust. Odrestaurowane kamienne krzyże i rzeźby są specjalnie oznaczone.
Przejmujące wrażenie robią kwatery z grobami malutkich dzieci, które zmarły w szpitalach położniczych Dublina. Rodziny mogą wybrać własne miejsce lub mogiłę zbiorową, gdzie może być nawet kilkanaście nazwisk. To jedyne miejsce na całym wielkim cmentarzu, gdzie widać świeże kwiaty, dziecinne zabawki i wiatraczki obracające się na wietrze. Na każdej tablicy jakieś polskie nazwisko.
Dwa kroki dalej kolejne alejki ze starszymi mogiłami. Na dziecinnych grobach sprzed roku nie ma już ani wiatraczków, ani zabawek, ani świeżych kwiatów.
Wyjątkową formą pamięci o zmarłych są groby w formie kamiennych ławek. Ławeczki poświęcone Dublińczykom można znaleźć w kilku miejskich ogrodach, ale tylko tu ławeczki są jednocześnie prawdziwymi grobami z wmurowaną w nie urną.
W 1982 roku na Glasnevin otwarto krematorium. Od tamtej pory urny z prochami trafiają do kilku nowych kolumbariów. Tabliczki są oszczędne, informują tylko o nazwisku i dacie śmierci.
Półtora miliona zmarłych pogrzebanych na jednym cmentarzu to smutna historia ostatnich 200 lat. Składają się na nią powstania, prześladowania, bieda, wojna domowa oraz Wielki Głód. Rzadko kiedy na grobach widać wiek zmarłych, ale z historii wiemy, że raczej nie dożywali oni starości...
Przy głównej bramie Glasnevin stoi najwyższy na cmentarzu pomnik - to grobowiec Daniela O'Connella, który tę katolicką nekropolię utworzył. Tuż obok jest kaplica, w której odbywają się pożegnania, również inne niż polskie. Wyjaśniają one irlandzkie podejście do śmierci i do funkcji cmentarza. Irlandzkie pogrzeby pomagają też zrozumieć, dlaczego nie obchodzi się tu Dnia Wszystkich Świętych. Ale o tym może za rok.
Rzeczywiście ten cmentarz taki inny od naszych, gdzie unosi się łuna wieczorem. Nawet poza dniem Wszystkich Świętych pali się mnóstwo zniczy...
OdpowiedzUsuńWitaj
OdpowiedzUsuńCO kraj, to inna tradycja.
A groby, cóż, jeśli ma kto o nie dbać....ja wolę kremację i urnę.
Miłej niedzieli życzę :)
Ja w sumie chyba również chciałbym być skremowany, choć takie urny-szufladki wcale mi się nie podobają. Mieszkając jeszcze w Polsce lubiłem spacerować po cmentarzu i czytać te wszystkie groby. W Irlandii oprócz cmentarzy/grobów ulokowanych w ruinach starych opactw czy też obok nich, na żadnych innych nie byłem.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
ja tam problemu nie mam z tym, co bym wolał. Kościół usilnie zaleca grzebanie ciał i ja się z tym jak najbardziej zgadzam.
OdpowiedzUsuńA różnice kulturowe tracą w tym przypadku jakiekolwiek znaczenie.
Od dawna metoda ogniowa bardziej mi pasowała. Z punktu widzenia osoby zmarłej to pewnie zupełnie inaczej wygląda, ale patrząc teraz na zagadnienie wolałbym aby moje doczesne szczątki strawił szybko ogień niż żeby moje truchło żarły robale. Poza tym kremacja wydaje mi się bardziej hm... higieniczna ;) Ale najbardziej ze wszystkiego chciałbym mieć taki fajny pomnik z napisem "Tu leży Pendragon" :)
OdpowiedzUsuńAlbo nie, zmieniam. Lepiej będzie "Kamiennym snem zmorzon spoczywa na wieki..." czy coś w ten deseń. I żeby wycieczki przychodziły.
UsuńA mnie na tym cmentarzu podobały się nagrobki w kształcie stołu. I nazwiska na "plecach" nagrobków - jakie ułatwienie dla odwiedzających.
OdpowiedzUsuń