KARTY

piątek, 1 października 2010

Zagadka czerwonego światła

Jedną z wielu rzeczy, które w Irlandii dziwią przybyszy z kontynentu jest powszechny zwyczaj przechodzenia przez jezdnię na czerwonym świetle. Początkowo może to być zaskakujące, zwłaszcza kiedy widać w pobliżu umundurowanego funkcjonariusza pilnującego naszego bezpieczeństwa, który nie biegnie wcale z gotowym mandatem. Potem przestaje nas to dziwić aż w końcu łapiemy się na tym, że kiedy nic nie jedzie to sami przechodzimy na drugą stronę bez względu na kolor światła. Jeżeli nic nie jedzie – przecież to oczywiste, że można wtedy przejść.
 
Nagminne łamanie przepisów ruchu drogowego przez pieszych odbywa się tu przy całkowitej akceptacji kierowców oraz policyjnych stróżów porządku - funkcjonariuszy Gardy. Ileż to razy widziałem kiedy samochód zatrzymywał się na przejściu, żeby przepuścić pieszych stojących na czerwonym... Nadmierna uprzejmość? Raczej nie... Bo Gardzista stoi obok, a kierowca jeszcze podnosi palec znad kierownicy, żeby zachęcić do przechodzenia. Pełna współpraca. Szofer może poczekać, mandat też. Pieszy ma tylko spojrzeć w lewo albo w prawo i jak nic nie jedzie to może przejść.
  
Parafrazując – na początku był pieszy. Potem pojawiły się pierwsze zaprzęgi konne, potem Fordy i Rovery a dopiero na końcu światła na skrzyżowaniach. I w takiej właśnie kolejności obowiązuje pierwszeństwo na drogach w Irlandii. Kierowca ma tu zawsze przewagę, bo nie pada mu na głowę, bo może jednym ruchem nogi przyspieszyć, bo i tak przez całą drogę zajęty jest rozmową przez telefon, wiec co mu szkodzi chwilkę zaczekać. Ta zasada sprawdza się również na skrzyżowaniach bez sygnalizacji – kierowca mający pierwszeństwo podnosi znowu palec i puszcza tych podporządkowanych gadając namiętnie przez swoją nieodłączną komórkę. 
Tutejsze niepisane prawo dające zawsze pieszym pierwszeństwo ma swoje wytłumaczenie również w specyficznie pojmowanym w Irlandii bezpieczeństwie. To kierowca ma uważać, aby nie potrącić pieszego, a nie bezbronny pieszy. A czerwone światło jest wyłącznie dla kierowców. Trochę przypomina mi to surowe zasady obowiązujące na osiedlach w Niemczech, gdzie kary za potrącenie bawiącego się dziecka są bardzo wysokie. Mając w rękach kierownicę trzymasz narzędzie zbrodni. Więc uważaj podwójnie. A najbardziej na tych skrzyżowaniach, gdzie kolorowe światła są tylko dla samochodów ale linie dla bezbronnych pieszych są wyraźnie zaznaczone.
  
Czasem nasuwa mi się porównanie z polskimi drogami, gdzie kierowca jest królem szos oraz przejść dla pieszych, na których wszyscy poddani oddają mu zachlapany kałużą pokłon. A kiedy wyobrażę sobie, że w Polsce ktoś na ruchliwej drodze zatrzymuje się, włącza awaryjne i idzie spokojnie do bankomatu tamując ruch na kilka minut to prawie słyszę sypiące się przez uchylone okna pojazdu przekleństwa i widzę wprawiane w ruch pięści. W podobnych sytuacjach w Irlandii słyszałem jedynie klakson i to tylko w Dublinie, skąd pochodzą dzisiejsze fotki. Tu zazwyczaj klaksony służą głównie do pozdrawiania się. W Dublinie, na głównym lotnisku kraju przy wyjściu z terminalu dla przylatujących zainstalowano specjalne światła, które odmierzają jedyne 15 sekund do pojawienia się tego zielonego. Wynalazek ten przeznaczony jest dla Irlandczyków, którzy wracają z wakacji (gdzie by to nie było) – żeby im przypomnieć, że na całym świecie czerwone światło oznacza STÓJ! Ale tutaj ta zasada przecież nie obowiązuje…
  
Każdy słyszał chyba polskie powiedzenie – „Co masz zrobić dziś – zrób pojutrze, będziesz miał dwa dni wolnego”. Irlandzka wersja mówi: „Co masz zrobić w godzinę – zrób w cztery – i tak nic się nie stanie”. Skróćmy to jeszcze bardziej – do czekania na zielonym – "Przepuść pieszego - spóźnisz się gdzieś?".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz