KARTY

piątek, 15 października 2010

Connemara - serce Irlandii

Kraina nazywana „szmaragdem Irlandii” leży w zachodniej części Irlandii w hrabstwach Galway i Mayo. Z trzech stron oblewa ją Ocean Atlantycki a od wschodu wody jezior Lough Corrib i Lough Mask. Serce Connemary objęte zostało ochroną jako park narodowy. Takie położenie tego skrawka Irlandii sprawia, że nie można tu znaleźć się przypadkiem, tu trzeba przyjechać specjalnie.
    
Niewiele tu zabytków, ruin oraz megalitycznych budowli, chociaż dla wymagających coś się oczywiście znajdzie. To, co przyciąga tu wszystkich przyjezdnych to widoki. Zdaniem Oscara Wilde Connemara to dzikie piękno Irlandii, zdaniem mniej znanych osób to po prostu zwykłe irlandzkie Bieszczady.
  
Głównymi mieszkańcami Connemary są owce i dzikie koniki „Connemara Pony”. Prawdopodobnie dlatego można tu rozbić namiot w dowolnym miejscu, nikogo nie pytając o zgodę. Wystarczy tylko sprawdzić przed zmrokiem, czy aby nie jesteśmy na bagnach lub na torfowiskach, które zajmują sporą część tej krainy. Torf jest tu bogactwem naturalnym i głównym od wieków sposobem uzyskiwania ciepła.
  
Z tych ziem niewiele więcej udawało się uzyskać, dlatego w czasach Wielkiego Głodu wyemigrowała stąd większość mieszkańców. Trzydzieści lat później za dolary przez nich przysłane z Hameryki zbudowano ładny kościół w jedynym na Connemarze mieście (tutejsi mówią – w głównym mieście)
  
Clifden zasłynęło jednak z nieco późniejszych kontaktów z Ameryką. Tu właśnie zostało odebranie pierwsze europejskie „hello” przez drut z Ameryki, tu też na pasie poniżej wylądowali dwaj śmiałkowie po pierwszym w historii locie transatlantyckim, czyli z Ameryki do Europy. 
  
Connemara to kwintesencja Irlandii. Dzikie piękno natury - ocean, jeziora, torfowiska, bagna i góry. Cisza, spokój i brak pośpiechu. Deszcz, chmury, mgły i słońce. Wilgotne zapachy, świeże ryby, wysokie trawy, groble między jeziorami, kwiaty, dzikie owoce i owce. Gościnni i rozmowni mieszkańcy, tablice w języku irlandzkim, tradycyjna muzyka w wiejskich pubach. Wszystko to daleko na zachodzie Europy a jednocześnie tak daleko od zachodniego świata.
  
Za każdym razem na Connemarze widzę nowe widoki i wiem, że nigdy nie zobaczę wszystkich, zawsze jest tu po co wracać. Trasy asfaltowe już zjeździłem ale została mi jeszcze większość tras pieszych. Zdarzyło mi się zaczynać kanapką drugie śniadanie na stoku jakiejś góry a kończyć kawą z termosu w samym środku gęstej chmury.
  
Park Narodowy Connemara to jeden z sześciu w Irlandii narodowych parków. Główne pasmo górskie leżące w jego obrębie to „Dwunastu Benów” – „Twelve Bens”. Góry tworzące to pasmo różnią się nazwiskami ale mają to samo imię – Ben. Z każdym Benem można zostać po imieniu, o ile ćwiczyło się np. w Bieszczadach albo przynajmniej w wojsku. Trasa szczytami zajmuje prawie cały dzień, nie ma tu żadnych schronisk ani kolejek linowych, którymi można zjechać na dół jak się już nam znudzi. Ale za to można rozbić namiot i z samego rana napić się owczego mleka.
Granice Connemary wyznacza ocean. Długość linii brzegowej mogłaby wystarczyć do napisania niezłej historii o Connemarze z kilku ostatnich wieków. Setki półwyspów, dwadzieścia gatunków owiec, dziesiątki plaż. O irlandzkiej plaży koralowej pisałem tu, o jedynym w Irlandii fiordzie kiedyś też napiszę. O wyjątkowym miejscu w samym środku gór  - Kylemore Abbey - napisało już wielu. 
  
Ludzie, którzy mieszkają w okolicy mogą się tu czuć wspaniale. Nie ma tu żadnych ograniczeń w plażowaniu, biwakowaniu, jeździe konnej, wędkowaniu, golfie, rzucie beretem, czy malowaniu i fotografowaniu pejzaży. Tras rowerowych jest też pod dostatkiem. Jedynym ograniczeniem może być deszcz. Na terenie Connemary deszcz pada przez 238 dni w roku. Dlatego właśnie torf z Connemary jest najlepszy w kraju. 
  
Tu raz jeszcze przypomnę, że deszcz w Irlandii wcale nie oznacza całego dnia w deszczu. Statystyki Connemary mówią, że nawet może tu być 14 deszczów dziennie. W przerwach - naprawdę świeci tu prawdziwe słońce, co widać powyżej. Jeżeli ktoś ucieka z Connemary po godzinie wściekłych ataków wody z ciemnego nieba to znaczy że powinien wdziać swoje nocne papucie, nalać sobie kieliszek czerwonego wina, chwycić TV pilota i poszukać National Geographic, bo przynajmniej kawa mu/jej się nie wyleje a Connemara najwyraźniej nie jest jej/mu przeznaczona. W telewizorze zobaczy może to samo, ale nie poczuje nic z tych rzeczy.
  
Co by tu jeszcze… Fajnym miejscem jest pub w Maam, położony wśród bagien i torfowisk. Tu można skosztować Guinnessa, potem uzupełnić paliwo i ruszyć w dalszą drogę...
  
W tym miejscu zaczyna się Connemara właściwa. Według kilku przewodników od Maam Cross zaczyna się pięć różnych tras na Connemarę. Zapewniam, że wszystkie trasy są arcyciekawe, a przepowiednie z czarnymi kotami niekoniecznie się sprawdzają... Wystarczy pojechać byle gdzie...
  

Wracając z Connemary do wielkiego świata możemy zajechać do wioski Cong, gdzie niejaki John Wayne w 1952 roku zagrał główną rolę w filmie pt. "Spokojny człowiek". Na szczęście już minęły czasy kiedy ten film był główną atrakcją okolicy, jednak kilka pamiątek w sklepach jeszcze pozostało.  

  

W pobliskim zamku Ashford - jak się odpowiednio pogada z lokajem - można zrobić pełną toaletę przed dalszą wędrówką. Connemara jest pełna tajemnic. Tego się nie da opisać i pokazać na zdjęciach. Tu po prostu trzeba przyjechać specjalnie.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz