czyli to i owo z weekendu w Szkocji
  
 
  
   
  
  
  
   
 
  
 
  
 
  
  
 
   
   
   
 
  
 
 
  Wycieczki po okolicy to małe schludne miasteczka…
 
Wycieczki po okolicy to małe schludne miasteczka…
  
 
  
   
 
  
 
  
 
  
 
  
  
  
 
  
 
Po
 3 dniach nie można powiedzieć, że się poznało Szkocję, ale można się 
chwalić, że się tam było… Pogoda była w kratkę, a dni strasznie krótkie.
 Oto mój zimowy cień w samo południe w północno-wschodniej Szkocji.
Aberdeen
 w Szkocji, tam właśnie wylądowałem. Morze Północne dość chłodno mnie 
przyjęło, powiem szczerze, jest tam zimniej niż w środkowej Irlandii, 
nawet w słoneczne dni wiało bardzo nieźle, ale mimo wszystko niektórzy 
chodzili w krótkim rękawie. Skąd ja to znam...
Platformy
 wiertnicze postawione na Morzu Północnym powodują, że w mieście 
bezrobocie jest bliskie zeru. Gdyby Szkocja ogłosiła niepodległość, 
byłaby najbogatszym krajem w Europie. Tak mawiają… Nad miastem widać 
helikoptery dowożące pracowników platform, gdzie przez dwa tygodnie 
pracy panuje absolutna prohibicja. Piwko z poprzedniego urlopowego 
wieczoru może wywalić z pracy. W porcie cumują olbrzymie promy 
zaopatrujące platformy we wszystko, co tam jest potrzebne.
foto bez pytania zabrane z tain bo
Platformy
 mnie strasznie zainteresowały, głównie po spotkaniu z Biszopem, który 
wie na ich temat chyba wszystko. Niestety marynistyczne muzeum, które mi
 polecił było akurat zamknięte, więc resztę doczytałem i obejrzałem na jego blogu.
 Mam nadzieję, że został łagodnie potraktowany przez Biskupinkę po 
powrocie z kościoła, gdzie wspólnie spędziliśmy kilka godzin.   
Miasto
 Aberdeen jest granitowe i rzeczywiście przekonałem się o tym zaraz po 
przyjeździe. Wielkie granitowe bloki obecne są wszędzie, to najłatwiej 
dostępny w okolicy budulec. Całkiem nowe szklano-metalowe budowle 
wplatają się w ten granit, są też budynki starsze, kontrastujące nawet z
 tym wszechobecnym granitem. 
W
 zimie Aberdeen jest szare i nie zmieniają tego wcale świąteczne 
dekoracje na ulicach. Latem pełne jest kwiatów i zieleni i miasto 
zdobywa rok po roku jakieś kwieciste nagrody. Mam nadzieję tam kiedyś 
wrócić, już bez rękawiczek.
foto: tain bo
Nad
 brzegiem morza leży cudnej urody miasteczko rybackie, coś jakby skansen
 z dawnych czasów, ale zamieszkały jest każdy dom. Drzwi są bardzo 
niskie, musiałbym się schylić, żeby wejść do środka, podłoga w tych 
domach jest obniżona, żeby ludzie nie musieli chodzić na czworakach. 
Można tam spokojnie robić zdjęcia, bo ludzie wiedzą gdzie mieszkają i że
 taka okolica może zachwycić turystę.
Coś,
 czego nie widziałem już dawno – LAS. Prawdziwy las z drzewami, 
wiatrołomami, mchem, śniegiem i grzybami (to w swoim czasie). 
Przez
 las wędrowaliśmy w góry. Najlepiej je widać z samolotu. Śnieg tam leży,
 specjalnie ulepiłem kulę, żeby go poczuć, zdjąłem rękawiczki. Na 
bałwana było jednak za mało. Mróz trzymał, jakieś minus 3.
…granitowe kamieniołomy….
…górska rzeka, w której zobaczyć można pstrągi skaczące w górę strumienia…
…ruiny starych wież stojące na prywatnych pastwiskach…
…cudnej urody krowy szkockiej rasy highland…
…kamienie starożytnych Piktów stojące gdzieś w polu, gdzie GPS nie sięga…
Już siedząc w samolocie powrotnym zobaczyłem inne rysunki z góry...
Nie
 zobaczyłem szkockich zamków zachowanych w lepszym stanie niż 
irlandzkie, nie zobaczyłem tajemniczych kręgów, ani menhirów sprzed 
tysięcy lat. Natomiast spędziłem trochę czasu z tain bo, dziewczyną, 
która wie więcej o Piktach, Celtach i menhirach niż można sobie 
wyobrazić. Ola z Serbii zna zapomniany język gaelic, którym powinno się 
porozumiewać się w Irlandii i Szkocji a wcale nie porozumiewa się. Jest 
to język zapomniany. 
Aberdeen
 i Kells, czyli wioskę w Irlandii, w której mieszkam łączy osoba św. 
Kolumbana. W obu miejscach ten facet zbudował swoje kościoły. U mnie 
jego kościół jest teraz zamknięty, w Aberdeen jest tam teraz domofon. O 
szkockim kościele coś napiszę wkrótce.    
Cieszę
 się, że dotknąłem kamienia Piktów, przodków Celtów i wszystkich 
wytatuowanych gości. Jak wiecie, kamienie kręcą mnie bardzo, odkąd 
przyjechałem do Irlandii. Mówią, że papier wszystko zniesie, podobno 
Internet wszystko przechowa. Ja mówię, że dotykając kamienia sprzed 
tysięcy lat można POCZUĆ. 
Co
 do facetów w rajtuzach – widziałem kilku Szkotów, którzy pielęgnują 
tradycję i przychodzą do kościoła napić się piwa w swoich kiltach w 
kratę. Każdy klan ma swój wzór kraty. Nie zrobiłem im zdjęcia. Gapili 
się na mnie tak samo jak ja na nich. 
 
Aberdeen...w Aberdeenshire jest Balmoral, zamek EII :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłeś mnie tym wszystkim bardzo...wspaniałe te uliczki, ta granitowa szarzyzna...nawet te tak bardzo współczesne platformy wiertnicze.
Z kolei widoczek z samolotu od razu przywodzi na myśl rysunki z płaskowyżu Nazca :)
Twoją znajomą z przyjemnością bym poznał wiesz? :) Porównalibyśmy naszą wiedzę...
Na koniec powiem, że naprawdę NAPRAWDĘ zazdroszczę Ci tych kamieni i tych prawdziwych Szkotów...
Możesz ją poznać na razie wirtualnie tu http://hameandaway.wordpress.com/
UsuńBardzo miło wspominam pobyt w Aberdeen.
Dziękuję :)
UsuńZapisałem adres, zajrzę w wolnej chwili :)