KARTY

piątek, 10 lipca 2009

Wieczór kawalerski / panieński

Trafiłem na wieczór panieński w pubie. Właściwie to był wieczór panieński czterech naraz panien młodych, ale wodzirej został wynajęty kolektywnie, więc goście zaproszeni z czterech stron świata byli traktowani jednakowo, łącznie z wolontariuszami, czyli nami. Zaproszone druhny w liczbie na pewno ponad 100 ubrane były w okazjonalne „tee shirty”, przepasane szarfami i udekorowane kapeluszami z brokatem oraz króliczymi uszami.
 
Mój irlandzki friend komentował to, co widział już wcześniej nie raz, chociaż komentarz był zbędny. Widziały gały, co brały.
 
Wieczór przepełniony był aluzjami do tego, co rajcuje najbardziej. Zwłaszcza w tę noc, po której wiadomo, kto do kogo należy, przynajmniej na papierze. Wodzirej oraz ochroniarze czuwali, żeby próby molestowania skończyły się tylko na próbach. Chętnych do pokazywania swoich bokserek nie było wielu. Do tańczenia - owszem. 


 

Hen night czyli wieczór panieński skończył się w dyskotece, gdzie dołączyli inni znajomi, a potem około 3 rano wszyscy poszliśmy do take awaya coś zjeść.

Stag night - czyli wieczór kawalerski - kończy się najczęściej trzydniową niedyspozycją do pracy i związany jest nierzadko z kontaktami bliższego stopnia z córami Koryntu. Relacja za tydzień.

E, żartowałem. Żona mnie nie puści. Raczej nie inaczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz